[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doktor posłał Rogersa po brandy.Potem prowadzono rozmowę na temat głosu, który tylko co usłyszeliśmy.Wszyscy udaliśmy się do sąsiedniego pokoju, z wyjątkiem panny Brent, która została sama z nieprzytomną kobietą.Na policzki Emily Brent wystąpiły plamy rumieńców.Przerwała robotę na drutach i rzekła:— To obelga!Cichy głos ciągnął niewzruszenie:— Gdy wróciliśmy do salonu, panna Brent pochylała się nad chorą leżącą na sofie.Emily Brent przerwała mu:— Czy zwykły ludzki odruch jest czynem kryminalnym? Sędzia mówił dalej:— Staram się jedynie uzgodnić fakty.Następnie wszedł Rogers ze szklanką brandy, do której oczywiście mógł coś wsypać przed wejściem do pokoju.Chorej wlano trunek do ust i zaraz potem Rogers wraz z doktorem zanieśli ją do łóżka.Następnie doktor Armstrong dał jej środek uspokajający.Blore rzekł:— Istotnie, wszystko odbyło się w ten sposób.To pewne.Wobec czego odpadają: pan, Lombard, ja i panna Claythorne.Jego głos był donośny i triumfujący.Sędzia skierował na niego zimne spojrzenie i mruknął:— Czyżby? Musimy brać w rachubę wszystkie możliwe ewentualności.Blore popatrzał na niego ze zdziwieniem.— Nie rozumiem.Wargrave podjął:— Więc przypuśćmy, że pani Rogers leży w łóżku.Środek nasenny, zaaplikowany przez lekarza, zaczyna działać.Robi się coraz bardziej śpiąca i uległa.I właśnie wtedy ktoś puka do drzwi, wchodzi do pokoju, przynosi jej tabletkę czy proszek i mówi, że z polecenia lekarza powinna to jeszcze zażyć.Czy sądzą państwo, że choć przez chwilę zastanawiałaby się nad zażyciem tego środka?Nastąpiło milczenie.Blore założył nogę na nogę i zmarszczył czoło.Wreszcie odezwał się Lombard:— Ta cała historia nie bardzo trafia mi do przekonania.Nikt z nas nie opuszczał pokoju przez parę godzin.Potem nastąpiła śmierć Marstona.Byliśmy nią bardzo przejęci.— Ktoś mógł znacznie później wyjść ze swej sypialni — rzekł sędzia w zamyśleniu.— Ale wtedy natknąłby się na Rogersa — obstawał przy swoim Lombard.Armstrong poruszył się.— Nie.Rogers zeszedł na dół, by uporządkować jadalnię i spiżarnię.Każdy z nas mógł wejść do pokoju służbowego, nie będąc przez nikogo widzianym.Emily Brent wtrąciła:— Ale zapewne ta kobieta była już pogrążona we śnie po zażyciu środka nasennego, który pan jej zaaplikował?— To jest w pewnej mierze możliwe, choć brak nam pewności.Dopiero po parokrotnym zapisaniu pacjentowi jakiegoś środka można się zorientować, jak będzie na dany narkotyk reagował.Niekiedy mija dość długi okres, nim środek nasenny zacznie działać.Lombard rzekł drwiąco:— Oczywiście, musiał pan to w ten sposób przedstawić, doktorze.Twarz lekarza poczerwieniała pod wpływem wzbierającej złości.Ale chłodny, beznamiętny głos zahamował słowa cisnące się na wargi.— Wzajemne oskarżanie się nie da żadnych pozytywnych rezultatów.Mieliśmy za zadanie ustalić fakty, i doszliśmy do przekonania, że nikt z nas nie może być uwolniony od podejrzeń.Przyznaję, że stopień prawdopodobieństwa nie jest duży.Zjawienie się, na przykład, panny Brent czy panny Claythorne w pokoju pani Rogers nie powinno było wywołać zdziwienia u chorej.Przyznaję, że pojawienie się moje czy też inspektora Blore’a lub kapitana Lombarda byłoby co najmniej trochę dziwne, mimo to sądzę, że nasza wizyta nie wzbudziłaby jakichkolwiek podejrzeń.Blore zapytał:— Dobrze, ale do czego to wszystko prowadzi?VIISędzia Wargrave, gładząc wąsy i patrząc swym zimnym, obojętnym wzrokiem, odrzekł:— Jeśli chodzi o drugie zabójstwo, doszliśmy znów do przekonania, że nikt z nas nie może być całkowicie uwolniony od podejrzeń.Spojrzał na wszystkich, po czym ciągnął:— Przejdźmy z kolei do śmierci generała Macarthura.Nastąpiła ona dziś rano.Chciałbym zapytać, czy ktoś z państwa może udowodnić swoje alibi? Jeśli chodzi o mnie, stwierdzam, że go nie mam.Spędziłem poranek na tarasie, medytując nad szczególną sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy.Siedziałem w fotelu całe przedpołudnie, aż do uderzenia gongu.Niemniej muszę przyznać, że chwilami nikt mnie nie widział, wtedy mogłem pójść nad brzeg morza, zabić generała i powrócić na fotel.Za podstawę alibi może więc posłużyć jedynie moje twierdzenie, że ani razu nie opuściłem tarasu.W tych okolicznościach nie jest to wystarczające.Polrzeba nam dowodu.Z kolei zabrał głos Blore:— Byłem cały ranek z doktorem Armstrongiem i Lombardem.Obaj mogą to potwierdzić.— Poszedł pan do domu po linę — rzekł Armstrong.— Oczywiście, że poszedłem.Poszedłem i zaraz wróciłem.Pan wie.że tak było.— Trwało to jednak dłuższy czas.Blore poczerwieniał.— Co, u diabła, pan sobie wyobraża, panie doktorze?— Po prostu stwierdziłem, że był pan przez dłuższy czas nieobecny.— Przecież musiałem znaleźć linę.Czy sądzi pan.że wystarczy wyciągnąć rękę, by natrafić na zwój lin?Sędzia zapytał:— Czy podczas nieobecności inspektora panowie byli razem?— Oczywiście — odrzekł Armstrong zapalczywie.— To znaczy… Lombard oddalił się na parę minut.Ja pozostałem na miejscu.Lombard wyjaśnił z uśmieszkiem na ustach:— Chciałem zbadać, czy istnieją możliwości przesłania sygnałów świetlnych na ląd stały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]