[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nad drzewami wyrastało ciemnepasmo dymu.Inżynier Cowley był najwyrazniej punktualny.Stary Birmańczyk zatrzymał się przed nim.W ręce trzymał zwykły, ściągnięty ta-siemką płócienny woreczek. Tu są pieniądze. powiedział półgłosem. Siedemset pięćdziesiąt ciasno spię-tych banknotów studolarowych.Może pan zawsze powiedzieć, gdyby Karolina, na przy-kład zapytała, co tam jest, że to kostium kąpielowy albo cokolwiek innego.Nie zajmu-ją wiele miejsca. Oczywiście. Joe wziął woreczek.Trochę kartek zadrukowanego papieru.A ilekrwi przelano już i ile jeszcze popłynie tylko dlatego, że ktoś, kto nie ma tych karteczek,zapragnie je uzyskać tym najtrudniejszym i najłatwiejszym sposobem. Czy pójdzie pan teraz na górę na punkt obserwacyjny? Tak. Chanda skinął głową. Mam bardzo dobrą lornetkę.Strych posiadatrzy okrągłe okna.Będę w środkowym.Tak umówiłem się zresztą z generałem.Jest tojedyne okno, które widać wyraznie z pawilonu.Niestety, krzewy zasłaniają balustradęi nie będę widział generała, bo wewnątrz pawilonu jest ciemniej niż na zewnątrz.Aleon ma dostrzec mój znak.W chwili gdy Plumkett wyląduje, mam zakryć okienko bia-łą chustką i zejść na dół.Zanim dojdę do pawilonu, wszystko już się powinno rozegrać.Oczywiście, nie wywieszę tej chustki. A jak pan chce zawiadomić mnie? Myślę, że najlepiej będzie, jeśli dam panu znak wywieszając coś, powiedzmy, zie-lony koc, który mam tam na górze, z narożnego okna, prawda? Strych jest przestron-ny i mogę to zrobić natychmiast, kiedy zobaczę, że jakaś łódz kieruje się zdecydowaniew stronę przystani.Układ skał jest tego rodzaju, że nie może ona przemykać się przybrzegu, ale musi nadpłynąć w pewnej odległości.Nie ma żadnej możliwości, żebym jejnie dostrzegł. A jeśli nadejdzie burza? Wówczas będę wdzięczny wszystkim bogom pańskim i moim za ten ich dar.Plumkett nie przybije do przystani, a my będziemy może w stanie coś przedsięwziąć,prawda? Może generał da się przekonać albo wtajemniczy pana w swoje plany.Chociaższczerze mówiąc, nie wierzę w to. Wolałbym, żeby przybył dzisiaj. Joe okręcił wokół palca tasiemkę, którą ścią-gnięty był woreczek, i zaczął kołysać go wahadłowym ruchem. No cóż, udajmy się nanasze stanowiska i czekajmy.To jedno nam pozostało.Jeśli Plumkett pojawi się, poroz-mawiam z nim.Czy idzie pan teraz prosto na strych, Mister Chanda?108 Tak. Będzie pan miał zapewne w polu obserwacji także i ogród.Byłbym panu zobo-wiązany, gdyby pan zasygnalizował mi, jeżeli zauważy pan coś niezwykłego, nawet gdy-by to nie była łódz pana Plumketta. Dobrze stary Birmańczyk skinął głową. Zawołam pana wówczas z oknai powiem coś nic nie znaczącego, żeby zwrócić pańską uwagę.Czy miał pan coś kon-kretnego na myśli, mówiąc to? Nie Joe potrząsnął głową. Po prostu będzie pan miał w polu widzenia częśćparku i pawilon.Będę się starał przebywać przez cały czas na otwartej przestrzeni, takżeby mógł mnie pan widzieć.Za chwilę w bezpośrednim sąsiedztwie pawilonu, za mu-rem posiadłości, znajdzie się na brzegu mój człowiek.A ja będę w ogrodzie.Myślę, żew ten sposób odgrodzimy generała od niespodziewanej wizyty z zewnątrz.Ale pan bę-dzie miał najlepsze pole widzenia, jak powiedziałem, i może pan coś dostrzec o wielewcześniej niż my. Rozumiem Chanda raz jeszcze skinął głową, zawrócił i ruszył ku drzwiomdomu.Joe stał przez chwilę, patrząc za nim, potem z wolna ruszył w stronę kortu teni-sowego.Zerknął na zegarek.Dziewiąta trzydzieści.Hicks powinien już być teraz na po-sterunku w pobliżu pawilonu.Od tej chwili przejście skalne i cały pawilon będą podjego nieustanną obserwacją.Joe znał sierżanta od lat i wiedział, że żadna siła nie odcią-gnie go ani na sekundę od pełnienia obowiązku.Obejrzał się.Za chwilę Chanda także pojawi się w oknie strychu z lornetką przyoczach.I on nie odejdzie ani nie spuści z oka wodnego dostępu do posiadłości.Generał John Somerville mógł teraz bezpiecznie oczekiwać pojawienia się panaPlumketta, ponieważ pan Plumkett nie pojawi się w pawilonie.A jeśli nawet udałobymu się wyminąć Alexa, Hicks spadnie na niego jak jastrząb
[ Pobierz całość w formacie PDF ]