[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wśliznął się pod koce obok Talii, spotkała go jeszcze jedna cudowna niespodzianka.Zamiast odsunąć się od niego, dziewczyna przylgnęła mocno do jego zziębniętego ciała, tuląc go, póki się nie rozgrzał i nie przestał drżeć z zimna.“Nie ma - pomyślał zapadając w sen - lepszego dowodu prawdziwej przyjaźni!”Przebudziwszy się już z własnej woli, ocenił, że upłynęło kilka marek na świecy - sądził, że było albo przedpołudnie, albo tuż po południu.Wydawało się, że nie było żadnego powodu, aby wstawać.Na zewnątrz wycie wiatrów nie straciło nic a nic ze swej dzikości.- Szkoda, że ta Stanica nie ma okna - odezwał się na pół śpiący.- Nie wiadomo więc, czy śnieg jeszcze pada, czy nie.- Nieprawda - Talia mruknęła mu do ucha zaspanym głosem.Nie wiedział, że ona się już przebudziła.- Co jest nieprawdą?- Że niemożliwe jest stwierdzić, czy śnieg jeszcze pada.Posłuchaj, a usłyszysz, jak szeleści o dach i nawietrzne ściany.Ten dźwięk różni się od odgłosów wiatru, przypomina syk.Kris zamienił się w słuch.Talia miała rację, na jęk wichury nakładało się ciche syczenie.- Jak się tego nauczyłaś? - zainteresował się zaskoczony.- To od spania na poddaszu.Strych na dworze w Grodzie nie miał okien, a tam właśnie spały wszystkie dzieci.Chcąc ubrać się odpowiednio do pogody, trzeba było nauczyć się rozpoznawać pogodę po dźwiękach.Dokąd idziesz?- Skoro zbudziliśmy się, zamierzam rozniecić huczący ogień,Nabrał pełne naręcze drewna ze stosu, który wcześniej ułożył wewnątrz, odsłonił spod popiołu żarzące się jeszcze węgle i wkrótce w palenisku buzowały płomienie.Jednak w izbie nadal było lodowato zimno; choć wylot komina opatrzono mądrze czapą, wichura wysysała ciepło z wnętrza Stanicy.Zziębnięty Kris próbował rozpalić większy ogień.Kiedy ponownie się obok niej położył, Talia znów przylgnęła do niego swym ciałem.- To już bezspornie przekracza zakres obowiązków - powiedział, gdy już przestał się trząść z zimna.- Dzięki.- Proszę bardzo.Uważajmy to za odwdzięczenie się za minioną noc.Udał, że jej nie rozumie.- Jasne Niebiosa, ptaszyno, wciąż mnie czymś zaskakujesz! Nie miałem najmniejszego pojęcia, że pod tak nieskazitelną powłoką kryje się tak zmysłowa istota.Przystąpiła do zabawy.- A dlaczegóż miałoby być inaczej?- Nie ulega wątpliwości, że nic a nic nie dałaś po sobie poznać i na pewno nie.powiedzmy, nie praktykowałaś w tej materii.- Nie spotkałam nikogo, przy kim nie czułabym się skrępowana, jeśli nie liczyć Skifa, ale wydaje się, że nad tym związkiem ciążyła klątwa! - W jej głosie pojawił się ton smętnego rozbawienia.- I nie było to spowodowane brakiem zainteresowania z mojej strony.Nie opowiedziałam ci jeszcze o Rolanie.- A cóż Rolan ma z tym do czynienia?- Powiedziałam ci, że on zawsze jest obecny gdzieś na dnie mojego mózgu, pamiętasz? To dlatego wiem zawsze, co on robi, i nie jestem w stanie przepędzić go ze swych myśli.- Gdy to mówiła, jej twarz zasmuciła się nieco, gdyż w tej chwili nie była w stanie odsunąć od siebie niczyich myśli.- No więc? - przynaglił ją.- Dlaczego mogłabyś tego chcieć?- Noce na Łące Towarzyszy bywają bardzo interesujące.a klacze jeszcze jedną rzecz mają wspólną z ludźmi, jeśli nie liczyć okresu ciąży.- Kiedy popatrzył na nią tępym wzrokiem, westchnęła i dokończyła: - One zawsze “mogą”.Och, ty mój mądry mentorze.- Dobry Boże, i skoro nie możesz go wypędzić ze swych myśli.- Zgadza się, chodzi dokładnie o to samo, co ci przychodzi do twej sprośnej głowy.- Doświadczenie z drugiej ręki?- Coś w tym rodzaju.Ułożył jej głowę wygodnie na ramieniu.- Talio, przykro mi, że nie domyśliłem się, w jakim jesteś stanie, i tym bardziej że nie zrobiłem nic, by ci pomóc.- Och.ja.- natychmiast stała się bardzo rzeczowa, kiedy wspomniał o burzy dręczących ją emocji.- O bogowie, Kris, co ja pocznę?- My.- Kto?- My.Ty i ja, Talio, Tantris i Rolan.Nie jest to aż taka katastrofa, jak ci się wydaje.Zacznijmy od rzeczy łatwych.Po pierwsze: dowiedziałaś się czegoś, o czym nigdy nie zapomnisz.A teraz pozwól, że coś ci powiem, Osobisty Królowej.Jesteś tutaj po to, by zmierzyć się z kłopotami, na które najpewniej natkniesz się na Dworze, tyle że tutaj będą one konkretniejsze i prostsze.Naukę zaczynamy zawsze od tego, co jest najłatwiejsze, zamiast od razu skakać na głęboką wodę i tonąć.Weźmy na przykład kogoś, kto od dawna pielęgnował w sercu urazę.Widziałaś już taką osobę, czy zatem potrafiłabyś kogoś takiego rozpoznać ponownie?Talia przypomniała sobie, co czuła, kiedy dziewka wejrzała jej prosto w oczy, i zimny dreszcz, który po niej przebiegł.- Tak - przytaknęła w końcu.- Czy uważasz zatem, że poradziłabyś sobie z czymś takim?- Może.Prawdopodobnie jednak potrzebna by mi była pomoc.- Doskonale, przedtem odpowiedź brzmiałaby: “tak”.Teraz rozumiesz, że mogłabyś potrzebować czyjejś rady i wsparcia.Uczysz się, żółtodziobie.A teraz rzecz trudna: twój Dar wymknął się spod twej władzy, lecz możemy okiełznać go ponownie.Skłonny jestem pokładać część winy w tym, że nigdy nie zostałaś właściwie wyszkolona, a potrzebna ci była specjalna nauka, która zapobiegłaby sytuacji, kiedy twój Dar karmi się odczuwanymi przez ciebie emocjami.Nie jestem nawet pewny, czy ktoś to potrafi.- Dlaczego to powiedziałeś?- Bo nie przychodzi mi na myśl żaden Osobisty Królowej, który - od kiedy sięgnąć pamięcią - posiadałby tak potężny Dar jak ty.Nigdy nie słyszałem o empatii tak mocnej, że można by nią posługiwać się jak bronią.Talamir nie dysponował niczym takim, to pewne, ani przed nim Keighvin.Nie wiem nawet, czy jest taki Uzdrowiciel.Może Uzdrowiciel mógłby ciebie wyszkolić, lecz nie postawiłbym na to pieniędzy.- Zatem, co.- Do licha, wykoncypujemy, jak to się robi, we czwórkę.Pierwsza sprawa: twe myśli są bez osłony, i najtrudniej ci przyjdzie się z tym uporać.Myślę jednak, że może uda się nam podejść do tego w inny sposób.Hej, Bajecznostopy.Tantris popatrzył na niego i parsknął.- Słucham, panie wszechświata?- Nuże, kpij, nie żałuj sobie.- To ty zacząłeś.- To poważną sprawa Pożeraczu Siana.Potrafisz osłonić z zewnątrz jej myśli?Tantris zmierzył oboje zamyślonym spojrzeniem.- Tak - odparł po długiej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]