[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym czasie Faree usiłował przywołać Bojora z powrotem, poza linię ognia.Zwierzę wydało ostatni głęboki pomruk i uparta sztaba drgnęła.Poruszając nią od tamtego końca, bartel mógł już całkiem ją wyciągnąć i otworzyć drzwi.Lady Maelen stała na wprost.W dłoni ściskała ogłuszacz, a na jej twarzy malowało się ponure zdecydowanie.Nie przemówiła, ani też nie przesłała myślami rozkazu - dała sygnał dłonią.Bartel jeszcze raz wydał gardłowy pomruk, po czym ostrożnie wycofał się na drabinę.Przepchnął ciało przez otwór i zaczął schodzić.Faree, również posłuszny temu sygnałowi, przywarł plecami do ściany i z ogłuszaczem w pogotowiu czekał na rozkazy.- Jednego już nie ma? - Jej pytanie nie padło drogą myślową, lecz szeptem tak delikatnym, że Faree ledwie go dosłyszał.Skinął głową twierdząco i wskazał szyb drabiny.- Słuchaj, diabelska suko - usłyszeli z góry.- Chcesz, żeby twój chłoptaś się tu usmażył?- A ty chcesz - odpowiedziała - wylądować wśród naszych przyjaciół i musieć im się tłumaczyć z naszej nieobecności? Minęliśmy już punkt zwrotny.Czy tego chcesz czy nie, jesteśmy sterowani taśmą i nic, prócz zniszczenia całego systemu, nie może przerwać wykonywania zaprogramowanych instrukcji.Chcesz umrzeć w dryfującym wraku?- Przyjaciele czekają? - Niewidoczny porywacz na górze zdawał się uchwycić tylko jeden z jej argumentów.- Nie masz przyjaciół, przeklęta wiedźmo.Wygnał cię twój własny lud i nie masz powrotu bez ponownego złamania ich praw.Widzisz, znam cię, ty, nosząca cudze dała! A teraz czy się poddajesz, czy mam ugotować tego twojego fałszywego Thassę?- Przysięgam ci na Molestera, nie ma sposobu, by zmienić taśmę.Zajechaliśmy już za daleko.- Stała bardzo blisko szybu z drabiną, ale poza zasięgiem wzroku tego, który musiał być na górze, może zaraz przy drabinie, bo ostatnie zdania brzmiały dużo głośniej.- A więc to Yiktor, tak, o tym mówiłaś? Dobra, są tam ci, którzy mogą się tobą zająć tak łatwo, jak ja mogę ugotować tego twojego znajomka.Czekaj i patrz…Jednak ten pewny siebie głos urwał się w pół słowa.Rozległ się okrzyk obrzydzenia, który po chwili przeszedł w ból.Z drabiny runął niewielki pistolet, w którym Faree rozpoznał laser.Broń uderzyła o krawędź szybu, odbiła się i upadła gdzieś poza zasięgiem wzroku.Drugi przypływ bólu przeszedł w agonię.Wtedy Faree ujrzał Toggora zsuwającego się po linie.Jego łapy połyskiwały jasną czerwienią i kapały z nich zielonkawe krople.Już sporo czasu minęło od chwili, gdy smaks wydostał się z rąk Russtifa.Nikt nie odciągał jadu z jego pazurów.Może to nie wystarczyło, by zabić człowieka, ale Faree wiedział, że ból z ran zadanych przez smaksa był nie do zniesienia.- Wszystko jasne! - Dobiegły ich odgłosy krótkiej walki, a gdy ucichły, lady Maelen podeszła do drabiny i zaczęła się wspinać.Faree ruszył za nią.To, czego szukali, znaleźli jeden poziom niżej niż sterownia.Na podłodze, z dłonią czerwoną tak bardzo, jakby była poparzona, leżał Quanhi.Jego oczy były zamknięte, a ciało leżało nieruchomo.Najpierw Maelen, a potem Faree przeszli dalej, by ujrzeć lorda Kripa opartego o ścianę, pocierającego palcami jednej ręki dłoń drugiej, na której skóra na kostkach była zdarta.Maelen odwróciła się i bez słowa przyłożyła przyniesiony ogłuszacz prosto do głowy nieprzytomnego już mężczyzny.- Niech odpoczywa w pokoju - powiedziała.- Ale najpierw… - Uklękła i przesunęła palcami po krótkich, ciemnych włosach swojego więźnia.- Nie ma pajęczyny ochronnej.To musi być… - Potrząsnęła głową, jakby chciała zaprzeczyć własnym słowom.- Jakiś implant.- Może mieli wyprane mózgi - podsunął myśl lord Krip.- Ten miał pole ochronne od samego początku.Ale Pitor Dune nie, przynajmniej przed startem.Na statku już miał.Ciekawe, gdzie chcieli wylądować.Rozdział 7- Myślę, że na Yiktor - odparł lord.- Ale spodziewali się, że wylądujemy w porcie i…Lady lekko się uśmiechnęła.- To ich zaskoczymy.Wjedziemy do Suchego Wąwozu, o ile taśma okaże się prawdziwa.Ten, kto ją ustawiał, nie miał jednak powodów, by nas oszukiwać.Sprawdziłam go, nim zapłaciłam.Jedyne, co mógł zrobić, to przesunąć nasze punkty nawigacyjne.Wiadomo, że ręce… i uszy… Gildii są długie.- Manus Hnold dał słowo - odpowiedział jej towarzysz.- On jest Wolnym Kupcem, a oni są przyzwyczajeni do utrzymywania w tajemnicy lądowisk, które mogą się jeszcze przydać.- Zaraz będziemy zwalniać, maleńki - zwróciła się do Faree.- Znajdź sobie bezpieczne miejsce, bo statek będzie się obracał.A tamci… - Spojrzała na mężczyznę, z którym walczył lord Krip, i za nim, na szyb z drabiną.Z dołu wciąż dobiegał bełkot przekleństw.- Ich też trzeba umieścić w kabinie.Nie było to łatwe.Bezwładne ciała tych dwojga sprawiały kłopot nawet bartlowi, który na większej przestrzeni poradziłby sobie bez trudu.W końcu jednak każdy z nich został przypięty pasami bezpieczeństwa do własnego łóżka, a Bojor i Yazz wrócili do swoich klatek, gdzie zastosowali własne sposoby ochrony przed skutkami zmiany prędkości.Toggor znowu wdrapał się za dekolt tuniki Faree i płasko przylgnął do ciała.Lady i lord weszli do sterowni i przypięli się pasami.Garbus był w swojej kabinie, ogłuszacz też przypiął do pasów bezpieczeństwa.Zmusił się do relaksu i czekał na nieważkość oraz zawroty głowy towarzyszące powrotowi w normalną przestrzeń.Gdy tak leżał, jego umysł pracował równie intensywnie, jak bezczynne pozostawało ciało.Gildia.Jej potężne macki sięgają z jednej gwiazdy na drugą.Może są powiększane przez plotki, a może nawet one nie mogą oddać pełni jej potęgi.Tam, gdzie jest prawo, jest też Gildia - to sprawa równowagi.Faree zawsze to wiedział.Każda planeta powinna strzec sama siebie.Patrol interweniuje tylko tam, gdzie dochodzi do zatargów między światami lub wystąpień przeciwko światom niepodległym, w których Gildia „wycięła” dla siebie skrawki „bezpiecznych portów”.Są też światy, o których słuchy głoszą, że lądujące tam statki wymieniają ładunki opłacane jakimiś tajemniczymi sposobami.Gdziekolwiek dochodzi do odkrycia niezwykłego znaleziska, tam wcześniej czy później pojawia się Gildia.Obecni przyjaciele Faree mówili o Sehkmet, o Wolnym Kupcu, który przez brak zasilania zmuszony był wylądować na planecie uważanej za martwą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]