[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postępujący brak czucia zatrzymał się na nadgarstkach i przez parę dni była tak zajęta próbą oswojenia się z tą sytuacją, że nie zauważyła, iż brak czucia w jej nogach sięgnął kolan.Bała się jednak pójść do “lekarza", wiedząc, że tym razem na pewno AI włączy konsultanta.Próbowała dostać się do bazy danych, pomijając AI, ale zdawała sobie sprawę, że niełatwo będzie jej wywieść w pole jego systemy anty - włamaniowych zabezpieczeń.Tymczasem odrętwienie zatrzymało się w okolicy kolan, w rękach natomiast zaczęło obejmować ramiona.Wmawiała sobie, że to nie potrwa już długo, że niebawem zjawią się rodzice i wszystko się wyjaśni.Nikt nie będzie jej podejrzewał, że starała się jedynie zwrócić na siebie uwagę.Wkrótce wszystko im opowie i na pewno z łatwością poradzą sobie z tym, co ją spotkało.Już wkrótce.Obudziła się, czując, jak z jej tułowia wyrastają nieczułe kłody rąk i nóg.Wzięła prysznic, co nie sprawiło jej problemu, gdyż mogła regulować przepływ wody dotykiem; następnie próbowała się ubrać.Wiła się, pomagała sobie zębami i prawie nie poruszającymi się już palcami.Nie zawracała sobie głowy myciem zębów i czesaniem włosów - było to zbyt skomplikowane.Wsunęła stopy w klapki, gdyż nie była w stanie zawiązać sobie butów - i powoli ruszyła do głównego pomieszczenia kopuły.Tam zobaczyła Potę i Braddona uśmiechających się znad filiżanek kawy.- Niespodzianka! - powiedziała radośnie Pota.- Właśnie skończyliśmy najgorszą robotę i dzisiaj w nocy przeteleportowaliśmy wyniki ekspertyz do Instytutu.Teraz wszystko wróci do normy!- Och, mamo!Nie umiała zapanować nad sobą.Była tak podekscytowana i uszczęśliwiona, że ruszyła biegiem w kierunku rodziców.Chciała jak najszybciej znaleźć się w ich ramionach.Bardzo chciała.W połowie drogi potknęła się i z impetem wpadła prosto w stół.Gorąca kawa poparzyła jej ręce i nogi.Gdy rodzice skoczyli jej na ratunek, spłoszona zaczęła przepraszać za swoją niezgrabność.Nawet nie zwróciła uwagi na to, że została oblana wrzątkiem.Dopiero, gdy zobaczyła na twarzy rodziców wyraz przerażenia, domyśliła się, że coś jest nie tak.Na jej przedramieniu zaczęły pokazywać się czerwone bąble.- Wcale mnie nie boli - wypowiedziała pierwsze zdanie, jakie przyszło jej do głowy.- ; Naprawdę nic się nie stało.Przez chwilę popadłam w stan pewnego odrętwienia i przyrzekam wam, że wcale mnie nie boli.Pota i Braddon zamarli.Ich reakcja wprawiła Tię w zakłopotanie.- Niczego nie czujesz? - ostrożnie przemówiła Pota.- Żadnego bólu, zupełnie niczego?Pokręciła głową.- Przez pewien czas odczuwałam mrowienie w stopach i dłoniach, potem to ustąpiło i przestałam czuć cokolwiek.Pomyślałam, że poczekam, by wam o tym powiedzieć do czasu, gdy nie będziecie tak zajęci.Nie pozwolili jej powiedzieć niczego więcej.Natychmiast zrobili niezbędne badania i testy, by na koniec stwierdzić, że Tia nie czuje niczego do połowy ud i ramion.- Jak długo to trwa? - spytał Braddon, gdy Pota pobiegła do tablicy kontrolnej AI, żeby uruchomić program medyczny dla dorosłych.- Och, kilka tygodni - odparła niezdecydowanie.- Sokrates powiedział, że to nic takiego, że po prostu rosnę.Potem zaczął sugerować, że symuluję, a ja nie chciałam, by powiadomił o tym psychoanalityków, więc próbowałam.W tym momencie wróciła Pota.Na jej twarzy rysował się grymas zaniepokojenia.- Musisz się zaraz położyć do łóżka, kochanie.- Tia wyczuła, że matka starała się, by jej głos brzmiał spokojnie.- Sokrates uważa, że masz podrażnione nerwy, być może jest to związane z jakimś uszkodzeniem rdzenia kręgowego.Nie umie jednak znaleźć prawdziwej przyczyny twojego stanu, dlatego zaraz musisz się położyć, a my wezwiemy statek kurierski, by cię stąd zabrał.Dobrze?Braddon i Pota wymienili między sobą spojrzenia, których Tia nie umiała rozszyfrować - i serce zabiło jej mocniej.- Dobrze - westchnęła z rezygnacją.- Nie chciałam zaprzątać wam głowy swoją osobą, przysięgam.Braddon wziął ją na ręce i wyniósł z pomieszczenia.- Jak mogłaś pomyśleć, że będziemy mieli ci za złe to, iż trzeba się tobą opiekować - powiedział zmartwionym głosem.- Bardzo cię kochamy, króliczku.Postaramy się, żebyś wyzdrowiała tak szybko, jak to będzie możliwe.Ułożył ją w łóżku, tuż obok Teda, i włączył jeden z ho - losów, taki, którego jeszcze nie widziała.- Proszę - rzekł całując ją czule.- Zaraz przyjdzie mama, żeby opatrzyć te oparzenia.Potem postaramy się zrobić z ciebie najbardziej zepsutego berbecia w całym znanym nam wszechświecie! Chcę tylko, żebyś sobie tutaj leżała i myślała o tym, by jak najszybciej wyzdrowieć.Umowa stoi?- Jasne, tato - powiedziała, starając się jak najszerzej uśmiechnąć.- Stoi.CZĘŚĆ DRUGAPonieważ życiu Tii nie zagrażało niebezpieczeństwo, a nie było akurat żadnego wolnego wahadłowca do jednostkowych przelotów, musieli czekać na przybycie AI - trzmiela dwa tygodnie.Dwa długie tygodnie, podczas których na twarzach Poty i Braddona coraz wyraźniej malowało się przerażenie, a jej stan był coraz gorszy.Pod koniec drugiego tygodnia nie tylko niczego nie czuła w kończynach, ale nie mogła nimi poruszać.Brak czucia, który jeszcze niedawno tak bardzo utrudniał jej zapinanie guzików i zamków błyskawicznych, zamienił się w paraliż.Gdyby nie obawa, że może tym jeszcze bardziej pogrążyć rodziców, Tia rozpłakałaby się.Nie mogła już nawet przytulić Teda.Żartowała, mówiąc mamie, że zawsze marzyła o tym, by ktoś ją tak obsługiwał.Mimo całego swojego przerażenia musiała żartować, gdyż widziała, jak przestraszeni są jej rodzice.Myśl o nich pomagała jej przezwyciężyć strach.To dla nich robiła wszystko, by nie pozwolić sobie na jakąkolwiek chwilę słabości.I tak byli dostatecznie zmartwieni.Gdyby straciła odwagę i pogodę ducha, z pewnością wpadliby w panikę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]