[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.UmieraÅ‚ w każdej sekundzie na nowo.BrnÄ…Å‚ przez mrok.WiedziaÅ‚, że znajduje siÄ™bardzo blisko Siewcy.WyczuwaÅ‚ jego obecność, tak jak każdy skrzydlaty wyczu-wa obecność JasnoÅ›ci.Ale tym razem zagÅ‚Ä™biaÅ‚ siÄ™ w caÅ‚kowitÄ… odwrotność Pana,we wszystko, co spodobaÅ‚o Mu siÄ™ odrzucić.ZrozumiaÅ‚, że Siewca jest istotÄ… ka-lekÄ…, że stÄ…d bierze siÄ™ jego wszechogarniajÄ…ca nienawiść.Być może nie chciaÅ‚niszczyć, być może pragnÄ…Å‚ tylko ponownego poÅ‚Ä…czenia.Znów stać siÄ™ caÅ‚oÅ›ciÄ….Doznać uzdrowienia.PochÅ‚aniaÅ‚ wszystko, co stworzyÅ‚a Jasność, aby znów siÄ™z NiÄ… zÅ‚Ä…czyć.GÅ‚Ä™boko poza Å›wiatem, w pustce czeluÅ›ci Daimon pojÄ…Å‚, że przyjdzie mu za-bić boga.To nic, że Siewca jest nieÅ›miertelny.On, Daimon Frey, niegdyÅ› AnioÅ‚Miecza, bÄ™dzie musiaÅ‚ zabrać przedwiecznej istocie ostatniÄ… ocalaÅ‚Ä… czÄ…stkÄ™ Pana,nadziejÄ™.Nie umiaÅ‚ już nawet poczuć przerażenia.SzedÅ‚.SpojrzaÅ‚ na GwiazdÄ™ ZagÅ‚ady.Miecz żarzyÅ‚ siÄ™ zÅ‚owrogo.Nie bÄ™dzie poÅ‚Ä…cze-nia, Siewco.Oto narzÄ™dzie gniewu, które dokona ostatecznego podziaÅ‚u.W ciemnoÅ›ci brzmiaÅ‚ nieustanny krzyk.CieÅ„ mroczyÅ‚ umysÅ‚ Daimona.Pod-suwaÅ‚ mu obrazy, które zabijaÅ‚y.Z pustki, chwiejnym krokiem Å›lepca, wynurza siÄ™ martwy Razjel, z krwa-wymi jamami zamiast oczu.BeÅ‚kocze, wyciÄ…gajÄ…c rÄ™ce.Ratuj! Ratuj! Wlecze zasobÄ… warkocze wyprutych wnÄ™trznoÅ›ci.Zmierdzi trupem.Daimon zaciska zÄ™by,mocno ujmuje rÄ™kojeść Gwiazdy.DÅ‚onie Razjela, dÅ‚onie upiora, już niemal doty-kajÄ… twarzy anioÅ‚a, wykrzywione jak szpony.Ratuj! To tylko halucynacje, mówitwardy, ostry gÅ‚os w gÅ‚owie.Gwiazda ZagÅ‚ady zatacza Å‚uk, uderza.Upiór znikaz wrzaskiem.Teraz pojawia siÄ™ Gabriel.SkrzydÅ‚a tÅ‚ukÄ… siÄ™ rozpaczliwie, z ust archanioÅ‚awydobywa siÄ™ skrzekliwy jÄ™k.Nadziany na pal Gabriel miota siÄ™ niczym przera-żajÄ…ca pacynka.Na wargach krwawa piana, w oczach mÄ™ka i dziki lÄ™k.Daimon316 czuje mdÅ‚oÅ›ci podchodzÄ…ce do gardÅ‚a, tnie mieczem.Halucynacje! Tylko halucy-nacje! Gabriel rozpÅ‚ywa siÄ™ w ciemnoÅ›ci, ale jego jÄ™ki sÅ‚ychać jeszcze dÅ‚ugo.AnioÅ‚ ZagÅ‚ady nie zwalnia kroku, choć wie już, kogo ujrzy za chwilÄ™.PrzezpustkÄ™ idzie ku niemu Hija.Kobaltowe loki zlepione krwiÄ….Podarta suknia odsÅ‚a-nia piersi, odsÅ‚ania uda.Hija uÅ›miecha siÄ™, a pod liniÄ… podbródka, na szyi, uÅ›mie-chajÄ… siÄ™ szeroko drugie usta, poszarpane, szkarÅ‚atne, jakoÅ› obrzydliwie lubieżne. Tak byÅ‚o naprawdÄ™  szepcze upiór. Tak wyglÄ…da prawda, Daimonie.Gwiazda ZagÅ‚ady drży w rÄ™kach anioÅ‚a.Podwójne usta Hiji rozciÄ…ga uÅ›miech.ZÅ‚ote oczy pÅ‚onÄ… jak Å›lepia kota.Ale nie ma w nich blasku, nie ma Å›wiatÅ‚a, jakieDaimon zna i pamiÄ™ta.To upiór, krzyczy twardy gÅ‚os.Frey unosi miecz, tnie.Hijaznika z chichotem podobnym do pÅ‚aczu.Ciemność zdaje siÄ™ Å›wiecić.Emituje czarne, gÅ‚Ä™bokie Å›wiatÅ‚o, jakiego nie znaÅ›wiat stworzony rÄ™kÄ… JasnoÅ›ci.yródÅ‚em blasku jest ogromna postać.Jej potÄ™gapowala anioÅ‚a, zmusza do upadku na twarz.Nie może patrzeć w oczy, w oblicze.CzoÅ‚ga siÄ™ w pyle.Jest niczym, prochem, robakiem.PÅ‚acze. SYNU  przemawia gÅ‚os boga  SYNU! PÓJDy DO MNIE! STACMYSI JEDNOZCI!Przemożna siÅ‚a porywa anioÅ‚a na nogi, pcha do przodu.Bóg rozwiera ramiona. SYNU!Po twarzy Daimona pÅ‚ynÄ… Å‚zy, potężna postać rozmazuje siÄ™, niknie.AnioÅ‚ZagÅ‚ady chwieje siÄ™, kroki sÄ… takie niepewne.Pod stopami jarzy siÄ™ miecz.Dygo-czÄ…ca dÅ‚oÅ„ dotyka rÄ™kojeÅ›ci.W sercu anioÅ‚a podnosi siÄ™ szloch i lament.Zdrajca!Zdrajca! Och, zdrajca! Ale rÄ™ka nie wypuszcza broni.Bóg czeka z rozwartymiramionami. PÓJDy, SYNU.Daimon dygocze.Szloch rozdziera mu pierÅ›.Porywa siÄ™ do biegu, żeby wpaśćw otwarte ramiona.Miecz wznosi siÄ™ do ciosu.Zdrajca!Opada.Wielki krzyk wstrzÄ…sa ciemnoÅ›ciÄ….Zwiat pÄ™ka na kawaÅ‚ki, wali siÄ™, znika.* * *Daimon staÅ‚ poÅ›ród szarej mgÅ‚y.Opary przelewaÅ‚y siÄ™ niczym pÅ‚ynny dym,gÄ™ste i ciemne.AnioÅ‚ ZagÅ‚ady dostrzegaÅ‚ w mroku ledwo majaczÄ…ce ksztaÅ‚ty.Nie-wielkie, poruszajÄ…ce siÄ™ cienie, strzÄ™py mgÅ‚y.Nigdzie ani Å›ladu Siewcy.ZabiÅ‚em go, zastanawiaÅ‚ siÄ™ oszoÅ‚omiony.PokonaÅ‚em tak po prostu? Zaraz,a gdzie jest miecz? PodniósÅ‚ ku twarzy puste rÄ™ce.Gwiazda ZagÅ‚ady zniknęła.Daimon oddychaÅ‚ pÅ‚ytko i szybko, ale wydawaÅ‚o mu siÄ™, że pÅ‚uca wcale nie pra-cujÄ….Nie czuÅ‚ bólu, nie byÅ‚ ranny ani nawet zmÄ™czony.Szare cienie przesuwaÅ‚y317 siÄ™ i drgaÅ‚y.ChciaÅ‚bym wiedzieć, co to za miejsce, pomyÅ›laÅ‚ i w tym samym mo-mencie mgÅ‚a siÄ™ rozproszyÅ‚a, jak podarty na strzÄ™py caÅ‚un.Cienie uleciaÅ‚y w górÄ™niczym stado spÅ‚oszonych wróbli.Daimon zamarÅ‚, zdumiony.StaÅ‚ w ogrodzie, spopielaÅ‚ym i bezbarwnym, jak-by przysypanym warstwÄ… kurzu.A przecież nie martwym.Wszystkie drzewai roÅ›liny, wysokie, fantazyjne kwiaty, rozpiÄ™te wÅ›ród konarów bluszcze, kaskadypnÄ…czy, a nawet trawa pod stopami, wiÅ‚y siÄ™ w spazmach nieustannej, rozpacz-liwej transformacji.WiÄ™dÅ‚y, zapadaÅ‚y siÄ™ w sobie, wytryskiwaÅ‚y pÄ™kami nowychliÅ›ci już od poczÄ…tku skażonych chorobÄ…, bladych i poskrÄ™canych.Kielichy kwia-tów otwieraÅ‚y siÄ™ niczym wrzody przeżarte trÄ…dem, sÄ…czÄ…c gÄ™stÄ…, cuchnÄ…cÄ… ciecz,umieraÅ‚y i natychmiast ożywaÅ‚y w kolejnych mutacjach.Drzewa kÅ‚oniÅ‚y siÄ™ kuziemi, z pÄ™kajÄ…cych wzdÅ‚uż pni wystrzeliwaÅ‚y pokryte Å›luzem wici nowych gaÅ‚Ä™-zi, obrastaÅ‚y parchami pÄ…ków.ydzbÅ‚a trawy skrÄ™caÅ‚y siÄ™, zetlaÅ‚e, kÅ‚Ä™biÄ…ce niczymglisty.WszÄ™dzie unosiÅ‚ siÄ™ ciężki smród rozkÅ‚adu.W powietrzu trzepotaÅ‚y gni-jÄ…ce za życia, nieÅ›miertelne motyle, szarpane spazmami nieustannych przemian,podobne do strzÄ™pów zepsutego miÄ™sa.Wyżej, pod szarym niebem, w szalonymkrÄ™gu fruwaÅ‚y ptaki, wciąż nabrzmiewajÄ…ce i zapadajÄ…ce siÄ™ stwory o niezliczonejiloÅ›ci rozwartych dziobów, wytrzeszczonych Å›lepi i sypiÄ…cej siÄ™ chmary pierza.Przez upiornÄ… Å‚Ä…kÄ™, na której staÅ‚ Daimon, przebiegÅ‚a w dziwacznych, spazma-tycznych podskokach piÄ™cionoga sarna, okryta liszajem setek Å›lepych, zasÅ‚oniÄ™-tych bielmem oczu, a AnioÅ‚ ZagÅ‚ady pojÄ…Å‚ wreszcie, gdzie siÄ™ znajduje. Na Jasność  wyszeptaÅ‚. To Eden Siewcy.Niebo odpowiedziaÅ‚o mu gÅ‚osem jak wicher: DZIEAO STWORZENIA! DZIEAO STWORZENIA, PROCHU! ZMIE-CIU, KTÓRY PODNIOSAEZ RK NA MOC!Wicher szarpnÄ…Å‚ kalekimi drzewami, zdmuchnÄ…Å‚ tumany pyÅ‚u.SchwytaÅ‚ w ob-jÄ™cia kalekie ptaki, cisnÄ…Å‚ o ziemiÄ™.PotężniaÅ‚.WyrywaÅ‚ garÅ›cie zakażonych pÄ™dówbluszczu, Å‚amaÅ‚ poskrÄ™cane gaÅ‚Ä™zie, wyÅ‚, w strasznym, niszczycielskim szale uni-cestwiajÄ…c swój karykaturalny Eden.WzbijaÅ‚ tumany kurzu, oÅ›lepiaÅ‚ Daimona,zbijaÅ‚ z nóg.AnioÅ‚ ZagÅ‚ady krztusiÅ‚ siÄ™ pyÅ‚em, przewracaÅ‚ i wstawaÅ‚, boleÅ›nieobijaÅ‚ siÄ™ o pnie, walczÄ…c o każdy oddech.CaÅ‚e niebo zwinęło siÄ™ nagle, zmieniÅ‚o w szary pÅ‚aszcz okrywajÄ…cy gigantycz-nÄ… sylwetkÄ™ bez twarzy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl