[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sejmy polskie uważały sobie za obowiązek starać się o to, żeby było tanio, sądząc, że to jest pierwszym warunkiem dobrobytu ludności.Żeby taniość utrzymać, zakazano wywozu towarów rzemieślniczych i przemysłowych za granicę, a nie wymagano żadnego cła od przedmiotów przywożonych z za granicy.Taniość też rzeczywiście była w Polsce taka, jak nigdzie indziej w Europie, a mieszczaństwo ubożało coraz bardziej.Zapóźno dopiero przekonano się, że nie taniość bynajmniej sprowadza dobrobyt, ale obfity zarobek, taki zarobek, żeby dla niego nawet drożyzna była obojętna.Rękodzielnik polski nie wytworzył przemysłu, bo mu nie było wolno wywozić za granicę, nie starał się udoskonalić, bo zagraniczny towar, bez cła, więc tani, i tak mu robił konkurencyę.Co mu było potem z tego, że wszystko miał tanio, skoro sam coraz taniej musiał dawać a i tak coraz mniej sprzedał? Padło tedy mieszczaństwo polskie ofiarą fałszywych, mylnych zapatrywań w sprawie dobrobytu narodowego.Nie dziwmy się owym czasom; iluż to ludzi dziś jeszcze myśli, że taniość sama jedna jest głównym warunkiem dobrobytu? Inne państwa nie starały się o taniość, bo rządy nie dbały o dobro poddanych, a poddani lepiej tam na tem wyszli, że o nich mniej dbano i doczekali szczęśliwie czasów, w których postęp nauki lepsze drogi wskazał do powszechnego dobrobytu.Mieszczanin polski, nie mając w ręku przemysłu, jął się tedy roli i do dziś dnia jest rolnictwo głównem zajęciem małych miast w Polsce.Na to nie pomogły żadne ustawy, które zresztą zostały i tak tylko na papierze.Zakazywała ustawa mieszczaninowi kupować ziemi od szlachcica; ale szlachcic i bez ustawy nie byłby jej sprzedał! Nie zakazywała zaś dzierżawić ziemi od fundacyj duchownych; w których ręku była blizko czwarta część gruntów; nie zakazywała też tworzyć gospodarstw miejskich, które ciągnęły się zwykle daleko poza murami miejskiemi.Korzystało też z tego mieszczaństwo polskie XVI.wieku.Był nawet sposób, żeby kupić dobra szlacheckie: a mianowicie samemu zostać szlachcicem.Za czasów jagiellońskich było o to bardzo łatwo, zwłaszcza za panowania Zygmuntów.Kto tylko czemkolwiek się odznaczał, a chciał szlachectwa, dostawał je bez wszelkich trudów.Szlachectwo polskie nie było bowiem wówczas tak, jak za granicą, warstwą zamkniętą, zwróconą przeciw innym stanom, ale przeciwnie, składało się właśnie z nabytków ze wszystkich stanów; miało to być zebranie tych wszystkich, którzy się czemkolwiek społeczeństwu zasłużyli, bez względu na stan ich rodziców.Toteż w XVI.wieku pełno jest nobilitacyj, czyli przyjęcia do szlachty.Nie trzeba też sobie szlachcica tych czasów wyobrażać, jako wielkiego pana.Na Mazowszu n.p.dużo było szlachciców, którzy ledwie mieli z czego żyć; tym nie pomógł nawet ożywiony handel zbożowy, bo za mało mieli gruntów, żeby z tego skorzystać.Toteż niejeden z tej zagonowej szlachty wynosił się do miasta i pług zamieniał na łokieć i kwartę, choć to niby było zakazane.Ale żadna.ustawa nie zdołała przeszkodzić wzajemnej wymianie stanów.EmigracyaDla ubóstwa jest po wszystkie czasy jedna jeszcze pomoc: emigracya.Te tysiące Hiszpanów, Francuzów i Anglików, które w XVI.wieku zaczęły emigrować do nowego świata, nie robiły tego z rozkoszy, ale z nędzy.Otóż dla ubóstwa nigdzie nie było tak dobrej emigracyi, jak w Polsce; bo nie trzeba było uciekać w zamorskie dzikie kraje, nie trzeba było odrywać się raz na zawsze od swego narodu; w Polsce wystarczało przenieść się w inne strony państwa do wschodnich prowincyj.Właśnie też za Jagiellońskich czasów odbywa się tłumna emigracya z prowincyj zachodnich, z t.z.Korony, do prowincyj wschodnich na Ruś.Ruś Czerwona już od czasów Kazimierza Wielkiego zapełniała się polskimi osadnikami.Za Jagiellonów przyszła kolej na Wołyń, Podole, ową ziemię "mlekiem i miodem płynącą", jak ją wszyscy zwali, wreszcie na Ukrainę aż do owych Dzikich Pól, gdzie już Tatarzy przeszkadzali dalszemu osadnictwu.Olbrzymie obszary ziemi leżały tu niewyzyskane, a gdy zboże zaczęło popłacać, rzucono się tu także raźnie do gospodarstwa.Za pół darmo dostawało się tu ziemię, najżyźniejszą z całej Europy, najlepszy rodzaj czarnoziemu.Toteż uboga szlachta, zwłaszcza mazowiecka, gromadami całemi tu się przenosi, a częściowo także na Litwę i Białoruś.Kto był tak szczęśliwy, że w tych stronach dostał od króla większy obszar, ten prędko się bogacił; i niejedna rodzina zwykła szlachecka, tam na Rusi zamieniła się na magnacką.W Polsce nie było osobnego magnackiego stanu; szlachcice byli sobie wszyscy równi; nie znała Polska całkiem tytułów hrabiowskich, baronowskich, margrabiowskich i t.p.Czasem się zdarzało, że ktoś ze szlachty dostał ten tytuł za granicą od obcego monarchy, zwłaszcza od cesarza niemieckiego; ale w Polsce ten tytuł nic nie znaczył i nie wolno go nawet było używać.Na Litwie tylko i Rusi byli kniaziowie i książęta; były to rody spokrewnione niegdyś z tronem.W zasadzie tedy wszystka szlachta była sobie równą, najuboższy równy najbogatszemu; rozumie się jednak samo przez się, że bogacz więcej mógł i więcej znaczył, niż ubożuchny szlachetka, który przychodził do niego z prośbą o kawałek ziemi; na to nie poradzi żadna ustawa; ustawa może tylko warować, żeby bogactwo przed prawem nie miało żadnych przywilejów.A teraz przejdźmy na Ślazk, żeby się przypatrzeć jeszcze tutejszym stosunkom, o ile poprzednio nie było o nich mowy przy zestawieniu z Polską.Polityczny stan ŚlązkaKsiążąt piastowskich było z początkiem XVI.wieku tylko trzech: Fryderyk lignicko-brzeski, Jan Opolski i Kazimierz cieszyński.Potomkowie czeskich Przemyślidów (nieprawej linii) siedzieli na Raciborzu, a Podiebradowice na Oleśnicy i Ziembicach.Siewierz, Oświęcim i Zator wróciły do Polski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]