[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mesjasz na­dejdzie, aby wszystko naprawić.Kiedy obszedł skały, odwrócił się i krzyknął:- Jeszcze kiedyś o tym porozmawiamy, Zebedeuszu! Mesjasz na­dejdzie pewnego dnia i załatwi się z każdym łajdakiem! Nie tylko ty ufasz Bogu.Do zobaczenia w dzień sądu!- Idź do diabła, rudzielcu! - odparł Zebedeusz.Opasły brzuch wy­pełnionej rybami sieci wynurzył się z wody.Filip stał niezdecydowanie pomiędzy dwoma mężczyznami.To, co powiedział Judasz, było prawdziwe i odważne.Pasterz często miał ochotę rzucić takie słowa w brzydką twarz starca, albo wbić mu je do głowy, ale nigdy nie starczyło mu odwagi.Ten zwyrodniały starzec był potężnym panem, tak na lądzie, jak i na wodzie.Był właścicielem wszystkich łąk, na których Filip wypasał swe kozy i owce - więc jak on mógł przeciwstawić się Zebedeuszowi? Trzeba być albo szaleńcem, albo bohaterem, a Filip nie był żadnym z nich.Po prostu dużo gadał.I nigdy niepotrzebnie nie ryzykował.Dlatego tez nie odezwał się słowem; gdy tamci dwaj kłócili się, stał z boku przestraszony i niezdecydowany.Rybacy wyciągnęli już sieci.Podszedł do nich i pomógł im napełnić kosze.Nawet Zebedeusz pracował stojąc po pas w wodzie i wydając ludziom polecenia.Kiedy wszyscy podziwiali przepełnione kosze, zachwyceni obfitością, rozległ się nagle zza przeciwległej skały ochrypły głos rudobrodego:- Hej, Zebedeuszu!Stary Zebedeusz udawał, że nie słyszy.Raz jeszcze rozległ się głos podobny do grzmotu:- Hej, Zebedeuszu! Posłuchaj mojej rady i idź po swego syna Ja­kuba!- Jakub! - zawołał wzburzony starzec.Jeśli chodzi o jego młod­szego syna, krzywda już się stała: stracił go.Nie chciał stracić również i tego.Nie miał więcej synów, a tego jednego potrzebował do pracy.Zawołał więc zdenerwowanym głosem:- Co chcesz mi powiedzieć o Jakubie, rudzielcu?- Widziałem go na drodze, jak spoufalał się z tym cieślą, co robi krzyże.Oddawali się przyjacielskiej pogawędce.- Jakim cieślą, niewierny psie? Mów jaśniej!- Synem cieśli, który stawia krzyże w Nazarecie i krzyżuje proro­ków.Za późno! Biedny, stary Zebedeuszu - straciłeś również i Jaku­ba! Miałeś dwóch synów.Jednego porwał Bóg, a drugiego diabeł!Stary Zebedeusz otworzył usta z wrażenia.Latająca ryba wyprysnęła z wody, przeleciała nad jego głową i zanurkowała z powrotem w jeziorze.- Zły znak! Zły znak! - jęczał przerażony starzec.- Czy mój syn opuścił mnie tak po prostu jak ta latająca ryba, która zniknęła w toni?Odwrócił się do Filipa i powiedział:- Widziałeś latającą rybę? Nic, co się dzieje na świecie, nie jest bez znaczenia.Powiedz mi co znaczyła ta ryba? Wy, pasterze, wiecie.- Gdyby to było jagnię, potrafiłbym ci powiedzieć, ojcze Zebedeu­szu, nawet gdybym widział tylko jego grzbiet.Ale ryby to nie moja specjalność - odparł zły, ponieważ w przeciwieństwie do Judasza, nie miał odwagi, by mówić jak mężczyzna.- Wracam do moich zwierząt - dodał i zarzuciwszy swój kij pa­sterski na ramię ruszył za Judaszem,, skacząc ze skały na skałę.- Zaczekaj, bracie! - zawołał.- Chcę porozmawiać z tobą.- Wracaj do swoich owiec, tchórzu - powiedział mu rudobrody.- Wracaj do swoich owiec i nie wpychaj nosa w męskie sprawy.I nie nazywaj mnie “bratem".Nie jestem tobie bratem!- Zaczekaj! Chcę ci coś powiedzieć! Nie złość się.Judasz zatrzymał się i popatrzył na niego z pogardą.- Dlaczego nic nie mówiłeś? Boisz się go? Boisz się widząc, co się wokół dzieje, kto nadchodzi, dokąd Bóg nas prowadzi? A może jesz­cze to do ciebie nie dotarło? Biedaku, czas się dopełnia, Król Żydowski zbliża się w swojej chwale.Biada tchórzom!- Powiedz mi więcej Judaszu - błagał Filip.- Przeciągnij mnie przez rozżarzone węgle, wbij we mnie swoją rozwidloną rózgą trochę szacunku dla samego siebie.Mam dość strachu.Judasz podszedł do niego i chwycił go za ramię.- Czy to płynie z głębi twego serca, Filipie? Czy też twoje słowa są puste?- Mówię ci, mam dość.Czułem dziś obrzydzenie do siebie.Idź przodem, Judaszu, i pokaż mi drogę.Jestem gotów.Rudobrody, rozejrzał się wkoło i zniżył głos:- Filipie, potrafiłbyś zabić?- Człowieka?- Przecież nie owce!- Nie zabiłem jeszcze człowieka, ale chyba bym potrafił.Tak, bez wahania.W zeszłym miesiącu sam powaliłem i zabiłem byka.- Z człowiekiem pójdzie ci łatwiej.Przyłącz się do nas.Filip wzdrygnął się.Zrozumiał.- Czy jesteś jednym z nich? Jednym z zelotów? - zapytał.Na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia.Słyszał dużo o tym straszliwym bractwie “Świętych Zabójców", jak ich zwano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl