[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następowało wtedy „przebicie”, pęk energii znikał stając się punktem nie-czasu, podążającym w tym samym kierun­ku.Punkt ów, odpowiednio zsynchronizowany z punktem nie-czasu w laboratorium Kompleksu Kwatery Głównej Inżynierii Światowej, tworzył ścieżkę natychmiastowej, bezczasowej transmisji.Ponieważ ów punkt nie-czasu posiadał konkretne wy­miary fizyczne, można było tym sposobem przesyłać przed­mioty różnych rozmiarów ze stacji nadawczej na Ziemi do stacji odbiorczej na Merkurym.Z pewnych powodów istniała krytyczna odległość, która musiała dzielić obie stacje - Mars i Wenus były położone zbyt blisko Ziemi.Stacje, które zbudowano na tych planetach, nie spełniły oczekiwań.Teoretycznie baza na Merkurym mogła być zaopatrywana wprost z Kompleksu Inżynierii Światowej we wszystko, co było jej potrzebne.Jednakże nie wykorzys­tywano tej możliwości.Akcelerator używano tylko do eksperymentów na końcu ścieżki transmisyjnej.Większość materialnych potrzeb Stacji zaspokajano drogą eksploatacji gleby i skał Merkurego.Przesyłanie istot żywych, w tym i ludzi, było możliwe i wykonalne.Niestety, reakcje tych, którzy wypróbowali ów sposób, były dość różne; od szaleństwa i śmierci do trwałego urazu psychicznego.Natomiast nieliczni, którzy wyszli z tego cało, nie godzili się na żadne ponowne próby.Mówi, iż doznawali pozbawionego poczucia upływu czasu wrażenia rozpraszania się ich jaźni w nieskończoność, po którym następowało sku­pianie świadomości w punkcie odbiorczym.Niewiele pomagało używanie środków uspokajających lub na­sennych - uraz psychiczny stawał się wtedy śmiertelnym szokiem.Lekarze zapewniali, iż pracują nad pewnymi środkami odurzającymi i problem zostanie niebawem rozwiązany.Na razie jednak w tunelu nie było widać światełka.Tymczasem do pobliskich gwiazd, o których wiedziano, że posiadają systemy planetarne, wysyłano poruszające się z szybkością podświetlną statki bezzałogowe.Statki te wiozły na swych pokładach zestawy automatów, zdolnych po wylądowaniu na odpowiedniej planecie założyć tam stację odbiorczą.Jeśli medycyna zdoła kiedykolwiek uporać się z problemem szoku psychicznego, system transportowy będzie gotów w porę.Wszystko to jednak niewiele Paula obchodziło.Spojrzał na urządzenie i poszedł dalej.Odczuł tylko, jak zawsze gdy tędy przechodził, emanującą od aparatury aurę łagodnego, przyjemnego podniecenia.Było to uczucie podobne do tak zwanej elektryzacji powietrza przed burzą, spowodowanej nie tylko obecnością jonów, ale również kontrastem światła i mroku, kiedy ciemne chmury zasnuwają stopniowo jasne niebo.Paul minął akcelerator i wkroczył w rejon węższych korytarzy i pomieszczeń mieszkalnych.Przeszedł też obok podwójnych, zbudowanych z przezroczystego plastyku drzwi śluzy basenu kąpielowego.Ponieważ woda była cenna, pomieszczenie z basenem stanowiło osobny system zamknięty, niezależny od reszty stacji.Wyposażono je także w urządzenia zwiększające grawitację Merkurego, by można było pływać i nurkować tak jak na Ziemi.Jedyną osobą kąpiącą się teraz była Kantela.Gdy przechodził obok, zobaczył jak wdzięcznym ruchem skacze z niższej trampoliny.Zatrzymał się, by niewidoczny dla niej, patrzeć, jak płynie ku brzegowi basenu, tuż obok szklanej ściany, przy której stał.W kostiumie kąpielowym wydawała mu się bardzo zgrabna i przez chwilę Paul głęboko odczuł własną samotność.Ruszył dalej, zanim zdążyła wspiąć się po drabince i zobaczyć go.Gdy dotarł do swego pokoju, zauważył od razu przypiętą do drzwi kartkę: „Wykład wstępny.Sala numer osiem, poziom osiemnasty, po obiedzie, godz.13.30”.Wykład wstępny odbył się w jeszcze innej sali konferen­cyjnej niż poprzednie spotkanie.Prowadził go mężczyzna po sześćdziesiątce, który wyglądem i zachowaniem przypo­minał doświadczonego nauczyciela akademickiego.Przy­siadł na niewysokim podwyższeniu i spojrzał z góry na audytorium składające się z Paula, trzech mężczyzn, którzy towarzyszyli Formainowi ostatnim razem oraz sześciu innych ludzi.Wśród tych nowych znajdowała się młoda kobieta tuż po dwudziestce, niezbyt ładna, ale o zaskakująco radosnej twarzy, na której doskonale odbijały się wszystkie uczucia.Prowadzący zajęcia przedstawił się jako Leland Minault i nie zaczął od wykładu.Poprosił natomiast o zadawanie mu pytań.W tym momencie, jak zwykle w takich wypadkach, zaległa cisza.Przerwał ją w końcu jeden z pięciu nie znanych Paulowi mężczyzn.- Nie rozumiem, jaki związek ma Gildia Orędowników z Projektem Odskoczni i tutejszą Stacją - powiedział.Leland Minault spojrzał na pytającego zezując tak, jakby na nosie miał niewidoczne binokle.- To - rzekł - jest stwierdzenie, nie pytanie.- No dobrze - przyznał rozmówca.- Czy Gildia Orędowników popiera działalność Stacji Odskoczni albo czy prowadzi badania nad sposobami wydostania się w przestrzeń międzygwiezdną?- Nie - odparł Minault.- Cóż więc w takim razie - pytał dalej tamten - robimy tutaj?- Jesteśmy tu - rzekł Minault starannie dobierając słowa i składając dłonie na swym nieco zbyt wypukłym brzuchu - ponieważ machina nie jest człowiekiem, o prze­praszam, istotą ludzką.Istota ludzka bowiem, jeśli umieści się ją w miejscu takim jak, powiedzmy, Merkury, w warun­kach, które pozostają w absolutnej niezgodzie z celem, dla jakiego ją tam umieszczono, prędzej czy później zacznie się rozglądać i dopatrywać ukrytych związków.I uśmiechnął się promiennie do rozmówcy.- Wtedy zaś - ciągnął dalej - istnieje możliwość, że po otrzymaniu właściwej odpowiedzi, istota owa przemyśli problem głębiej, zamiast po prostu przełknąć gotową formułkę.Co być może stanie się waszym udziałem, jeśli zależy wam tylko na informacji.Wszyscy obecni wymienili uśmiechy.- Niech będzie - poddał się ten, co zadał pytanie.- Każdy z nas mógł dać się naciąć.Nadal jednak nie otrzymałem odpowiedzi.- Słuszna uwaga - rzekł Minault.- Cóż, sedno w tym, że istota ludzka reaguje tak, a nie inaczej z powodu wrodzonej ciekawości.Machina zaś, nazwijmy ją monstrum technologicznym, może posiadać najróżniejsze cechy, ogra­niczona jest jednak brakiem wrodzonej ciekawości.Ten talent zarezerwowano wyłącznie dla istot żywych.Przerwał ponownie.Słuchacze milczeli.- Nasz obecny świat - podjął po chwili Minault - znajduje się w krzepkim uścisku mechanicznego potwora, którego głową, jeśli zgodzicie się na to określenie, jest Kompleks Inżynierii Światowej.Potwór ów jest nam wrogi i może nas aż nazbyt swobodnie śledzić.Na przykład, poprzez każdą transakcję, jakiej dokonujemy za pomocą kart kredytowych, lub za każdym razem, gdy używamy środków transportu publicznego, jemy posiłek, czy wynaj­mujemy mieszkanie, słowem tak długo, dopóki pozostajemy na Ziemi.Kompleks zaopatrzeniowy tu, na Stacji Od­skoczni, oficjalnie jest częścią Kompleksu-Matki tam, na Ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl