[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.199 Beaumont otworzył szeroko przepustnice i szalupa z rykiem pomknęła przezspokojne morze najkrótszą drogą w kierunku góry-widma, pod kątem prostymdo  Elroya , na spotkanie  Rewolucji.Mżawka ponownie się podzieliła, cofnę-ła, eksponując wysoką ścianę lodu, ku której zmierzali.Góra była wielka niczymkontynent, a z bliska, kiedy płynęli u podnóża urwistej ściany, wydawała się jesz-cze większa.Dotarli do fragmentu, którego nie mogli dostrzec wcześniej i wówczas Beau-mont zauważył, iż był on wydrążony, u samej podstawy ukształtowany w łukowa-to sklepione jaskinie, których odległe końce znikały we wnętrzu urwiska.Dopieroteraz zrozumiał, w jaki sposób ocean wyrzezbił jezioro, w które wpłynął  Elroypo przeciwnej stronie lodowej góry.Musiały istnieć pod lodem kanały wiodącedo jeziora, kanały, które brały początek w łukowatych jaskiniach.Podjął decyzjęniemal bez namysłu. Podpływamy bliżej.Zostawimy tratwę na krawędzi półki  krzyknął. Nie uda nam się wrócić na  Elroya !  W okrzyku Graysona przebijałatrwoga. Nie damy rady! Spróbujemy.Chcę zostawić tratwę w jednym z tych kanałów.Sądzę, żewybuchnie na drugim końcu góry.Plan Beaumonta był logiczny, choć nieco skomplikowany.Pusta góra trwałana krawędzi upadku, powinna była się zwalić już wówczas, gdy uderzyła w wej-ście do zatoki, w której tkwił uwięziony  Elroy ; tym bardziej powinna była sięrozsypać, gdy uwolniła się od drugiej góry.Jednak wciąż trwała nie tknięta, a każ-da godzina dryfowania przybliżała moment jej zagłady.Możliwe, że eksplozjawiększej ilości materiałów wybuchowych spowodowałaby katastrofę.Ale równiedobrze mogłaby jedynie zdmuchąć z góry kilka funtów lodu.Odnotowano już przypadki, gdy głos Eskimosa płynącego kajakiem rozbijałjedno z tych monstrów na kawałki i zwalał je do oceanu jak górską lawinę.Beau-mont chciał doprowadzić do tego, by pusta góra zwaliła się przed dziobami  Re-wolucji , by zasypała morski korytarz wielkimi blokami lodu i zamknęła drogęradzieckiemu statkowi.Tak, to był jednak skomplikowany plan.* * * Doganiamy ich! We właściwym momencie ja sam przejmę ster  warknąłPapanin.Wyglądał przez szybę wirującą obserwując odległą sylwetkę  Elroyasunącego przez mgłę. Ty zajmiesz się telegrafem i kontrolą szybkości  roz-kazał Kramerowi.200  Nie mamy miejsca na manewry  oponował Tuczewski.W przeciwień-stwie do Sybiraka niespokojnie przenosił wzrok z lewej burty na prawą i z po-wrotem.Był pod wrażeniem rozmiarów kolosalnej góry lodowej zbliżającej siędo nich z prawej, ale patrząc na jednolitą ścianę, nie podejrzewał, że w rzeczy-wistości jest bardzo krucha. Z amerykańskiego statku spuszczono szalupę powiedział nagle. Płynie przed nami. Niech się pan tym nie przejmuje! Zwiększyć szybkość. To niebezpieczne.Płyniemy zbyt blisko tej góry. Cała naprzód!  krzyknął Papanin do Kramera. Cała naprzód.* * *Urwisko wznosiło się pionowo nad ich głowami, szalupa skierowana dziobemna stromą ścianę kluczyła między lodowymi płytami coraz bliżej imponującychpółek, gdzie ocean podmył podnóże góry-widma.Dwadzieścia jardów na połu-dnie wielka jaskinia prowadziła do wnętrza lodu, wartki prąd przepływał przezgórę.Beaumont dostrzegł drogę rozświetlonej księżycem wody i rozkazał: Uwolnić pływak!Grayson czekał gotowy z nożem w ręku.Ciął linę trzymając ją w jednej rę-ce, ale zajęło mu to więcej czasu, niż przewidywał, nie mógł pokonać twardychwłókien.Za jego plecami Beaumont i Langer z trudnością powstrzymywali znie-cierpliwienie.Beaumont obliczył, że do wybuchu pozostało około pięciu minut.Jednak bez zegarka nie mógł być tego pewien.Grayson z dzikim uporem walczył z postrzępioną liną.Kilka ostatnich włó-kien ciągle opierało się jego wysiłkom.Langer przykucnął i zaczął szukać podparką swojego noża.Beaumont patrzył na to wszystko bezradnie, nie mogąc po-rzucić steru.Aukowate przejście było coraz bliżej.Langer znalazł swój nóż, uniósłgo i ciął przez linę przytrzymywaną przez Graysona.Włókna puściły.Pływak od-dzielił się od szalupy.Beaumont otworzył przepustnice i łódz odskoczyła od gó-ry-widma.Gdy ruszyli kanałem po przekątnej spiesząc za  Elroyem , ledwie jużwidocznym, warkot silników  Rewolucji dobiegł do nich z bardzo bliska.Grayson, przywarłszy do okrężnicy obserwował, jak pływak Carleya, chybo-cząc się na wodzie, niesiony prądem wpłynął w łukowate przejście i zniknął podlodową górą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl