[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powa\nie traktował paradoksalną teorię, w myśl którejniekiedy trzeba było coś zniszczyć, aby ocalić od zagłady coś innego.Luke wiedział, \eniepokój siostrzeńca wynika z koszmarnej wizji, jaką młody Jedi miał kiedyś na Duro.Jacenzobaczył wówczas, jak galaktyka ześlizguje się w objęcia ciemności, a sam nie mógł zrobićnic, \eby ją powstrzymać.Obawiając się, \e cokolwiek uczyni, tylko przyspieszy tempozagłady, młody człowiek na jakiś czas całkowicie wyrzekł się władania Mocą.Kiedy jednak śmiertelne niebezpieczeństwo zagroziło jego matce, zmienił zdanie iposłu\ył się Mocą bez wahania.Mimo to nadal nie był pewien, czy postąpił słusznie.Czasamiogarniały go wątpliwości i wtedy znów się wahał, czy jednak nie powinien powstrzymać sięod działania.W pewnym sensie jego sytuacja była równie trudna jak ta, która mogła niedługozachęcić Alemę do wkroczenia na niebezpieczną ście\kę.- Nikt nie zamierza się poddawać - powtórzył mistrz Jedi.- Nie dopuścimy tylko, abyYuuzhan Vongowie zmusili nas do walki, zanim się przygotujemy.- Odwrócił się do Danni iCilghal.- Czy Program Zaćmienie przyniósł jakiekolwiek rezultaty?Danni pokręciła głową.- Na razie nie - powiedziała.- Przeglądając hologramy, mo\emy stwierdzić, skądyuuzhański yammosk kieruje ruchami swoich flot i wojowników.Nie mamy jednak pojęcia,w jaki sposób przesyła rozkazy.Prawdopodobnie potrzebujemy na to więcej czasu.Luke przeniósł pytające spojrzenie na Cilghal.- A villipy? - zapytał.- Obawiam się, \e naukowcy z mojej grupy poczynili jeszcze mniejsze postępy -przyznała ponuro Kalamarianka.- Wygląda na to, \e Yuuzhan Vongowie przestaliposługiwać się przechwyconymi przez nas villipami i jedyne, co nam pozostaje, to sekcja.Narazie nie mamy pojęcia, jakim cudem stworzenia przesyłają obrazy.Luke kiwnął głową jednej i drugiej.- Jeszcze za wcześnie, aby spodziewać się czegoś konkretnego -podsumował.- Waszebadania muszą jednak w końcu przynieść jakieś wyniki.- Odwrócił się do pozostałychuczestników narady.Wśród mniej więcej pięćdziesięciorga istot znajdowali się tak\e Mara,mały Ben i prawie dwudziestu ochotników, którzy nie wykazywali wra\liwości na od-działywanie Mocy.- Jeszcze nie wiemy, jaką ście\ką podą\ymy, ale jednego jestem pewien.Okazalibyśmy się głupcami, gdybyśmy pozwolili, aby Yuuzhan Vongowie wciągnęli nas dowalki, zanim będziemy do niej przygotowani.Mam nadzieję, \e oka\emy cierpliwość.Powinniśmy zawierzyć Mocy, \e obarczy winą za śmierć pasa\erów Zcigacza Mgławicsumienia tych, którzy naprawdę za to odpowiadają.Zebrani przyznali mu rację chóralnym pomrukiem i powoli zaczęli się rozchodzić.Dopiero wtedy podeszła do niego Mara.- Dobrze powiedziane, Luke - pochwaliła go.Trzymając na jednej ręce małego Bena,objęła drugą mę\a i pocałowała go w policzek.-Jednak czułabym się o wiele lepiej, gdybyMoc umiała oddziaływać tak\e na sumienia Yuuzhan Vongów.ROZDZIAA3Jednym z tysiąca pogańskich bluznierstw, niepoddanym oczyszczeniu po zdobyciuObroaskai, było Muzeum Fotoniki Stosowanej.Wznosiło się niczym połyskująca forteca,pełna transpastalowych wie\ i krystalplasowych galeryjek.Nom Anor spędził zbyt wieleczasu pośród niewiernych i ich bluznierstw, aby widok jeszcze jednego wzbudzał w nimodrazę.Wiedział jednak, \e powa\nym błędem byłoby jej nie okazać.Znieruchomiał więcprzed wejściem i odwrócił głowę, aby udać, \e obrzuca tęsknym spojrzeniem monotonnączarną równinę.Potem prychnął pogardliwie i przeszedł przez próg w ślad za prowadzącymgo akolitą.Kiedy znalazł się w westybulu, zobaczył ponad stu pochwyconych Yerpinów,kierujących nieruchome, jakby niewidzące owadzie oczy na yuuzhańskich stra\ników.Zamieniwszy kilka słów z ich dowódcą w stopniu młodszego oficera, akolita powiódł NomaAnora istnym labiryntem korytarzy, sprofanowanych jaskrawym blaskiem unoszących się tu iówdzie kul świetlnych.Odnalezli Tsavonga Laha w ogromnej komnacie, na której ścianach krzy\owały się iplątały setki kilometrów nici.Wszystkie wydzielały słabe światło.Wojenny mistrz miałpostrzępione wargi, a jego ciało, pokryte od stóp do głów wymyślnymi rytualnymi tatua\ami,okrywał implantowany pancerz.Trzymając niewielki komputerowy notes, Yuuzhanin kie-rował na tarczę projektora hologramów spojrzenie, jakim mógłby piorunować tchórzy iniewolników.- Teraz - odezwał się na widok wchodzącego Anora, zbli\ając zdeformowane usta doelektronicznego urządzenia.Zaledwie przebrzmiało echo jego głosu, sieć oplatających wielką komnatę nicirozbłysła jaśniej.Zewsząd skoczyły ku projektorowi hologramów ogniste błyski.Milisekundępózniej w ogromnej sali pojawił się naturalnej wielkości hologram wykorzystywanego przezniewiernych X-skrzydłowca.Przesłonił większą część pomieszczenia i górną połowę ciaławojennego mistrza.Zaczął się powoli obracać, a kiedy dziób skierował się ku drzwiom, zdziałek trysnęły strugi światła.Tylko Nom Anor nie zanurkował w kąt, by się ukryć.- Czy wiesz, co bym z tym zrobił, gdybym był dowódcą wojsk niewiernych? - zapytałTsavong Lah.Jego głos wydobywał się ze środka hologramu.- Jestem pewien, \e wydałbyś rozkaz zniszczenia tego bluznierstwa - odparłpospiesznie Nom Anor.- Takie martwe przedmioty to obraza naszych bogów.Chyba niemuszę przypominać, ile wycierpiałem, kiedy musiałem się z nimi stykać, przygotowującgrunt pod naszą inwazję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]