[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak było z Nocnym Śpiewakiem.Z tym ordynarnym dzikusem Wiatrem Na Szczycie, który potrafił przeklinać jak pijany woziwoda.Myszka, uważany przez wszystkich za mazgaja i niedojdę, przy Kamyku rozkwitł1 zmężniał, okazując się całkiem sensownym dzieciakiem.A Promień? Gdy Kamyk przybył do Zamku, wszyscy spodziewali się ciężkiego mordobicia między tymi dwoma.A teraz to cyniczne książątko wykonuje polecenia Smoczego Jeźdźca.Nie wspominam już sprawy starej biblioteki.Co takiego w nim tkwi?Wtedy, na brzegu rzeki, także bez szemrania wykonałem jego prośbę-rozkaz, jak posłuszny żołnierz.Pod murem szedł oddział straży.Co więcej, szukali właśnie nas.***Dużo później okazać się miało, że zdrada nadeszła z najmniej oczekiwanej strony.Grzywa spał smacznie we własnym łóżku, nieświadomy, że ktoś dobrał się do jego szafki.Tak samo jak zarządca więzienia, do którego jeszcze nie dotarło, że ma o jednego więźnia mniej.Przyczyną nieszczęścia stała się zlekceważona Miętówka.Zostawiliśmy ją samą w komnacie Promienia.Pantera, zdenerwowana nieobecnością podopiecznego, podniosła alarm, drapiąc drzwi i miaucząc przeraźliwie.W ten sposób nad ranem obudziła wszystkich na galerii.„Połówki” próbowały spać, przeklinając kocicę i zasłaniając uszy podgłówkami.Natomiast Kowal, który miał kwaterę tuż obok, zaniepokoił się i postanowił zejść ze swego piętra, by sprawdzić, co dzieje się u jego uczniów.Wypuścił szalejącą z niepokoju panterę, która natychmiast popędziła do swego pana - Wiatru Na Szczycie.Kowal odkrył nieobecność Promienia i brak niektórych sprzętów w jego komnacie, oraz krąg ze sznura.Tknięty niedobrym przeczuciem zajrzał do Myszki i Winograda, zastając jedynie równo zaścielone posłania, nie używane tej nocy.To samo było w kilku innych kwaterach.Wypytywani chłopcy, których koledzy i współmieszkańcy zniknęli jak dym, powtarzali to samo: nie wiedzą nic.Natomiast sondowanie ich myśli dało niejasne wieści: Nocny Śpiewak, ucieczka, Smocze Wyspy.Nic więcej, lecz i tak było wiadomo, że dziesięciu smarkaczy sprowadziło sobie na głowy nieliche kłopoty.To tłumaczyło, dlaczego chłopcy ostatnio byli rozkojarzeni i opuszczali lekcje.Przerażony Kowal zawiadomił straż nadbrzeżną na wyspie, postawił na nogi patrole na obu brzegach Enite i zbudził dwóch znajomych Mówców, rezydujących w samym mieście.Zgnębiony, prosił jedynie, by schwytanych uciekinierów potraktowano łagodnie, bo „to przecież tylko dzieci”.Ale w głębi duszy sam w to nie wierzył.Zawiedziono jego zaufanie.Czuł się oszukany, co wyznał w przypływie szczerości Mistrzowi Iluzji, który przybiegł, przeczuwając nieszczęście, gdy poderwał go ze snu rozdrażniony miaukot pantery.- Włóż porządne buty i chodźmy szukać tych poszukiwaczy przygód - zaproponował Wiatr Na Szczycie.- Nie zostawiałbym tego wyłącznie straży.Uczyłem Kamyka, jak posługiwać się mieczem.Może polać się krew.Przeczesz okolice tym swoim talentem, zgarnijmy ich, zanim zrobią to strażnicy.A potem będziemy się martwić, co zrobić, by cała sprawa skończyła się jedynie garbowaniem skóry.***Patrol zbliżał się.Widzieliśmy nad wierzchołkami zarośli końce włóczni.Strażnicy szli powoli, lecz maszty oczekiwanego statku, który nadpływał z drugiej strony, poruszały się równie wolno.Na twarz Kamyka wypłynął wyraz wściekłej determinacji.Chwycił swój miecz i, pochylony, dał nura w chaszcze.- Matko Świata! Czy on ma zamiar walczyć?! - jęknął ktoś, chyba Diament.- Dlaczego nie? - warknął Stalowy i wyciągnął nóż zza cholewki.- Czekajcie, jak długo możecie - powiedziałem do niego.- Jak tamci się zbliżą, niech Myszka spróbuje was przerzucić.- W ciemno? - spytał Myszka niepewnie.- Poradzisz sobie - odpowiedziałem głosem tak pewnym, na jaki tylko potrafiłem się zdobyć.A potem pobiegłem w ślad za Kamykiem, w stronę, z której zaczęty właśnie dobiegać niewyraźne głosy i szczęk metalu o metal.Nie jestem bardzo odważny.Daleko mi było do tej szaleńczej śmiałości naszego dowódcy, który rzucił się w pojedynkę na uzbrojonych żołnierzy.Ostatnie kroki przebyłem na kolanach, pełznąc między kępami dzikich wiśni i błyszczyka.Rozgarnąłem ostrożnie gałęzie i zobaczyłem, jak Kamyk bije się z pięcioma strażnikami naraz.Zupełnie dobrze sobie radził, nawet jeśli wiedziało się, że tamci mężczyźni walczą poniżej swoich możliwości, chcąc wziąć go żywcem.Nie myślałem, że potrafi poruszać się tak szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl