[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze za mało wiedziała,żeby rzucać, tak skomplikowane i potężne czary.Jeśli zabiła Tama, jego przyjaciół i Torena Renne, będzieprzeklinać samą siebie po wsze czasy.Korytarz znowu zaczął opadać i woda stała się głębsza.Wzbierała wrazz nadejściem każdej kolejnej fali, lecz tutaj fale nie uderzały już tak mocno.W końcu dotarli do miejsca, gdziekorytarz opadł jeszcze niżej i był prawie do samego sklepienia zalany wodą.- Cóż - rzekł spokojnie A'brgaił.- Wygląda na to, że zostanę tutaj.Elise podziwiała jego opanowanie.- Popłynę naprzód i sprawdzę, czy możesz się tędy wydostać.Wyciągnęła ręce, aby oddać mu światło, alezawahał się.- Nie bój się - powiedziała.- To tylko woda.- A tobie nie będzie potrzebne?- Nie wiem, czy wystarczy mi sił, żeby znów je zapalić.Wez, chyba że wolisz siedzieć po ciemku.Rycerz wyciągnął złączone dłonie i skrzywił się.- To wygląda jak galareta! - mruknął.- My też będziemy tak wyglądać, jeśli szybko nie wydostaniemy się stąd.Woda roztrzaska nas o skały iporwie nasze szczątki.Elise dała nura do wody i popłynęła, sprawdzając szerokość i głębokość tunelu.Podsklepieniem było nieco powietrza, którym A'brgail mógłby oddychać, lecz po przejściu fali tunel wypełniałsię wodą aż pod sufit.Wynurzyła się i przez chwilę nasłuchiwała w nadziei, że usłyszy głosy swoichtowarzyszy, lecz w podziemiach panowała głucha cisza.Popłynęła z powrotem do A'brgaila.- Pod sufitem jest trochę powietrza, gdy nie nadciąga fala.Może uda nam się przedostać.Zauważyła, że A'brgail wyraznie poczuł się nieswojo.Umiał pływać, ale nie lubił wody.Nie czuł się w niejpewnie.Elise wpłynęła do tunelu i zaczekała, aż przyjdzie fala.Gdy tylko woda zaczęła opadać, zawołałaA'brgaila.Zanurzył się bez wahania i popłynął niezręcznie, lecz z determinacją.Prawie pokonali już zalanytunel, gdy nadeszła następna fala.Elise chwyciła A'brgaila i zaczęła go holować pod wodą.Po chwili wypłynęli na powierzchnię.Rycerz kaszlał i pluł.Elise podtrzymała go, dopóki nie złapał tchu.- Nie brak ci odwagi, Gilbercie A'brgail.Muszę to przyznać.- Zostać tutaj i utonąć to kiepski pomysł.- Chodzmy więc.Powlekli się dalej.Zciany korytarza odbijały blask magicznego ognia Elise.Tutaj fale nie przetaczały się zrykiem, tylko poziom wody łagodnie unosił się i ponownie opadał po ich przejściu.- Daleko jeszcze? - zapytał A'brgail.- Kawałek.Będziemy musieli znów zejść niżej, a w dolnych partiach labiryntu będzie więcej wody.A'brgail przystanął i oparł się o ścianę.- Nie możemy po prostu zaczekać, aż woda opadnie?- Owszem, moglibyśmy, chociaż nie wiem, kiedy to nastąpi.Jednak Hafydd wciąż mnie szuka.Wyczuwam jego obecność.A'brgail wyprostował się.- Zatem musimy iść dalej - rzeki.Za zakrętem znalezli ciało rycerza zakonu.A'brgail pochylił się i delikatnie odgarnął mu z oczu czarne,mokre włosy.- Taki młody - powiedział cicho.- Miał przed sobą całe życie.To ja poprowadziłem go na śmierć.- To los wszystkich przywódców - powiedziała Elise.- Ludzie giną, choćbyś był nie wiem jak ostrożny.Aczasem nadmiar ostrożności jeszcze pogarsza sytuację.Widziałam takie przypadki.A'brgail kiwnął głową i poszli dalej.Rycerz tylko raz obejrzał się za siebie.*Woda sięgała im po szyje i Fynnol z trudem utrzymywał usta nad powierzchnią.Baore podtrzymywał go,jak mógł.- Chyba już nie dam rady - wykrztusił Fynnol, wypluwając wodę.Tam obawiał się, że to Baore może nie wytrzymać.On sam i Cynddl robili co mogli, ale uderzające raz poraz fale pozbawiały ich sił.Przytrzymywali się nawzajem, obawiając się w ciemnościach, że woda może ichrozdzielić.A samotny pływak nie będzie miał żadnych szans.Nadciągnęła następna fala, porywając ich iniosąc korytarzem.Tam boleśnie otarł się o wystający głaz.Przez moment nie mógł się ruszyć, a potemuświadomił sobie, że w pobliżu nie ma towarzyszy.Zaczął rozpaczliwie zaczął młócić wodę rękami, płynąc inawołując ich.Po chwili znów byli razem.- Są wszyscy? - zapytał Cynddl.Odpowiedzieli słabym chórem.- Tym razem uderzyłem głową o sklepienie - powiedział zbieracz opowieści.Poziom wody podniósł się tak, że wkrótce mogło zabraknąć im powietrza.Nikt się nie odzywał.Oszczędzali siły.Tam wiedział, że jeszcze kilka takich fal, a będzie po nich.Miałtylko nadzieję, że umrą razem.Wspólnie stawiali czoło niebezpieczeństwom podczasdługiej podróży po rzece Wynnd i powinni pozostać razem aż do końca.Następna fala uniosła ich pod samo sklepienie, tak że musieli zanurkować.Kiedy woda opadła, wynurzylisię, kaszląc i spazmatycznie łapiąc powietrze.- Założę się - rzekł Fynnol - że następna fala nas wykończy.- Tamie.- zaczął, lecz woda znów złapała ich w swój morderczy uścisk.- Uwaga! - krzyknął Tam.Woda gwałtownie podniosła się, unosząc ich tunelem i obijając o głazy.Wyrwała Tamowi z ręki dłońFynnola, uderzyła nim o sklepienie korytarza i poniosła dalej.To koniec - pomyślał Tam.Nagle poczuł, że spada w pustkę.Usłyszał krzyk Fynnola i z pluskiem uderzył o powierzchnię wody.Jednak ta woda była chłodna inieruchoma.Wypłynął na powierzchnię i ujrzał światło.Gwiazdy - i księżyc! - Tutaj! - zawołał ktoś.- Tutaj!Tam usłyszał, że ktoś wypływa obok niego na powierzchnię wody.- Baore! Gdzie Fynnol?- Nie wiem - jęknął Baore.- Zgubiłem go.Teraz wynurzył się Cynddl.- Zgubiliśmy Fynnola! - zawołał Tam.- Jest tutaj - wykrztusił Cynddl - ale nie mogę go utrzymać.Baore i Tam rzucili się na ratunek z pomocą zbieracza opowieści zaczęli holować kuzyna w kierunku, zktórego dochodził głos.- Kto tam? - zawołał Tam.- Theason i książę Michael.- Czy jest z wami Alaan? Cisza.- On.nie wypłynął, kiedy wpadliśmy do wody.Myślę, że już wtedy nie żył.*Znalezli Theasona i księcia na dużym, płaskim głazie w cieniu urwiska.Z ich pomocą młodzieńcywygramolili się z wody i upadli wyczerpani na skałę.Tam usłyszał czyjś stłumiony szloch.- Theasonie powiedział Cynddl.- Gdzie jesteśmy?- Na rzece Wynnd - odparł podróżnik.- Tak sądzi Theason.Wkrótce wstanie dzień, choć nie będzie onradosny.Ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]