[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spotykano także okolice, gdzie jedna osada rozciągała się na przestrzeni dziewięciu kilometrów, a dom stał niemal przy domu.Indianie nadamazońscy przyjaźnie witali Orellanę i dopiero później, gdy poznali okrucieństwo konkwistadorów, którzy szukając złota bezlitośnie mordowali tubylców, odsunęli się od brzegów rzeki w głąb nieprzebytych lasów.– Obecnie biali również okrutnie postępują z Indianami – wtrąciła Natasza.– Terrorem zmuszają ich do niewolniczej pracy.Jeżeli gorączka kauczukowa potrwa jeszcze dłuższy czas, to część kontynentu zostanie, zupełnie wyludniona!– Przerażające rzeczy opowiadasz! – szepnęła Sally.– Tutaj życie ludzkie nie ma wielkiej wartości! – potwierdził Zbyszek.– To prawda, że Hiszpanie i Portugalczycy okrutnie obeszli się z Indianami w Ameryce Południowej, a i teraz pod tym względem panuje tu potworne bezprawie – powiedział Nixon.– Dość już tych rozmów! – odezwał się kapitan Nowicki.– Teraz pomyślmy o ekwipunku na wyprawę, skoro marny poczynić zakupy w Manaos.– Musimy ograniczyć się do najniezbędniejszych przedmiotów.Na tej wyprawie nie będzie łatwo o tragarzy – powiedział Tomek.– Święta racja! – powtórzył Nowicki.– Nawet nie mamy pewności, czy choć kilku Indian Cubeo zechce pójść z nami.– Pomogę panom zwerbować kilku zaufanych ludzi – zaproponował Nixon.– Uważacie, że na nic się wam nie przydam na wyprawie.No, cóż, nie jestem zbyt młody! Może macie rację, ale pojadę z wami chociaż do obozu nad Putumayo.Cubeo lubili Smugę.Jeśli Haboku zdecyduje się pójść na wyprawę, inni pójdą również!W OBOZIE ZBIERACZY KAUCZUKUDługa łódź chyżo płynęła w górę Rio Putumayo.Indiańscy wioślarze rytmicznie zanurzali łopatkowate wiosła w falach rzeki, a im bliżej było wieczoru, tym szybciej poruszały się ich brązowe ramiona.Cubeowie, gdy tylko mieli możność dotrzeć do swych domów przed nocą, rezygnowali nawet z krótkich odpoczynków w ciągu dnia i posilali się w łodzi nie przerywając wiosłowania.Tomek Wilmowski z uznaniem spoglądał na Indian, którzy od świtu niemal bez chwili przerwy wiosłowali pod prąd rzeki.Tego właśnie ranka Tomek z Nowickim i Nixonem pożegnali przyjaciół na “Santa Marii” i wysiedli na małej przystani na brzegu Putumayo, dokąd uprzejmy kapitan Slim podwiózł ich swoim statkiem.“Santa Maria” zaraz zawróciła na Amazonkę i pożeglowała w kierunku Iquitos w Peru, gdzie pozostali uczestnicy wyprawy ratunkowej mieli pozostać aż do przyjazdu Tomka i Nowickiego.Tomek niecierpliwie oczekiwał spotkania z Wilsonem i Haboku, którzy towarzyszyli Smudze w wyprawie nad Ukajali.Zastanawiał się, jakich argumentów mógłby użyć, aby nakłonić Indianina do wyruszenia na wyprawę poszukiwawczą.Jednocześnie łowił uchem cichą rozmowę przyjaciela z Nixonem na temat obozów zbieraczy kauczuku.Słońce tymczasem coraz bardziej chyliło się ku zachodowi.Upał nieco zelżał i nadbrzeżna zieleń znów nabierała soczystej barwy.Na drzewach oplecionych lianami ożywiały się wspaniałe kwiaty, w szuwarach, krzewach i na łąkach widać było ptaki żerujące przed nocą.Zielone papugi, głośno krzycząc, przelatywały ponad rzeką, dziki zwierz chyłkiem pojawiał się u wodopojów, krzyczały świerszcze, cykady rozpoczynały swój monotonny śpiew.W nadrzecznych, niskich zaroślach mimoz i akacjiśmigały maleńkie kolibry[81], brzęcząc w locie jak trzmiele.Łódź płynęła w pobliżu lewego brzegu Putumayo, toteż Tomek zauważył gromadę niezwykle zwinnych, ruchliwych kolibrów; ich błyskawiczny lot mógł obserwować tylko wtedy, gdy znajdowały się na otwartym miejscu na tle jasnego nieba.Kolibry szybkim, turkoczącym lotem przefruwały od kwiatu do kwiatu, potem na krótką chwilę zawisały w powietrzu przy kielichu, ssąc z niego nektar lub wyławiając drobne owady.Gdy zatrzymywały się obok kwiatu, ruch ich skrzydeł stawał się tak szybki, że można go porównać jedynie z wibracyjnym ruchem skrzydeł much lub innych owadów.W utrzymaniu odpowiedniej pozycji ciała pomagały sobie ruchem ogonka.Oryginalne, cienkie dzioby ptaków były dostosowane do kształtu kielicha kwiatu, którego nektarem się żywiły.Jedne miały dzioby długie i proste, inne zakrzywione, a jeszcze inne były zupełnie krótkodziobe.Kolibry zaledwie krótką chwilę zatrzymywały się przy kielichu kwiatu, wydając charakterystyczny delikatny, piskliwy głos, po czym z szybkością strzały odtruwały na nowe poszukiwania.Tomek obserwując kolibry zwrócił uwagę na ich skłonność do kłótliwości.Goniące za sobą maleństwa wciąż czubiły się w locie.Przypomniało mu to, że pora lęgowa kolibrów przypadała w okresie deszczowym, a więc od grudnia do lutego.Wtedy właśnie wpadały w niespokojny, kłótliwy nastrój.Zaczepność kolibrów przywiodła Tomkowi na myśl meksykańską legendę, która głosiła, że dusze poległych wojowników wcielały się w kolibry.Fruwające, pierzaste klejnociki.– ileż w nich zagadek, ile trudu sprawiały badaczom, wśród których wielu było Polaków! Ojciec wspominał mu kiedyś o swych i Smugi kontaktach z Konstantym Branickim[82], protektorem nauk przyrodniczych w Polsce.Branicki, z zamiłowania ornitolog, organizował oraz finansował wyprawy naukowe do różnych krajów w celu zbierania okazów fauny.Dzięki niemu przyrodnik i podróżnik Konstanty Jelski kolekcjonował okazy fauny w Peru.Potem jego pracę kontynuował zoolog i podróżnik Jan Sztolcman.Zbadał on wybrzeże Peru i okolice źródeł Amazonki, którą przepłynął aż do Belem, skąd powrócił do Polski.Następnie razem z Siemiradzkim przebywał w Ekwadorze, a w końcu odbył wyprawę do Egiptu i Sudanu.Strzelec Jan Kalinowski, również zaangażowany przez Branickiego, przez trzynaście lat gromadził cenne zbiory w Brazylii i Peru.Tomek słyszał od ojca, na ile trudów i osobistych niebezpieczeństw byli narażeni polscy naukowcy – podróżnicy[83].Przeważnie w pojedynkę wyruszali w głąb nieznanych, dzikich krain, źle uzbrojeni i niedostatecznie wyposażeni.Ile ofiarności wymagało od Sztolcmana zdobycie zbioru okazów kolibra Loddigesia mirabilis, którego istnienie potwierdzał tylko jeden okaz tego ptaka, zdobyty w 1847 roku!Wnętrze Ameryki Południowej wciąż jeszcze było mało znane.Wciąż jeszcze w ostępach ginęli pojedynczy podróżnicy, jak i liczne dobrze wyposażone wyprawy.W dzikim Gran Pajonalu przepadł nawet tak doświadczony podróżnik jak Smuga [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl