[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem, straciwszy cierpliwość, daÅ‚ za wygranÄ….Obiema rÄ™kami popchnÄ…Å‚ kamieÅ„.PÅ‚yta ustÄ…piÅ‚a z Å‚atwoÅ›ciÄ…, przesuÂwajÄ…c siÄ™ bezszelestnie na bok.Serce zabiÅ‚o mu szybciej z podniecenia.Otwór pod spodem byÅ‚ ciemny, tak spowity mrokiem, że Walker nie byÅ‚ w stanie niczego dojrzeć.A jednak byÅ‚o tam coÅ›.ZapominajÄ…c na chwilÄ™ o ostrożnoÅ›ci, która tak dobrze mu sÅ‚użyÅ‚a, Walker Boh siÄ™gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… w gÅ‚Ä…b otworu.Natychmiast coÅ› owinęło mu siÄ™ wokół dÅ‚oni, chwytajÄ…c go.NaÂstÄ…piÅ‚ moment rozdzierajÄ…cego bólu, a potem odrÄ™twienie.PróbowaÅ‚ siÄ™ wyrwać, lecz nie byÅ‚ w stanie zrobić ruchu.Ogarnęła go panika.Wciąż nie widziaÅ‚ tego, co jest w Å›rodku.Zdesperowany, użyÅ‚ magii.Jego wolna rÄ™ka przywoÅ‚aÅ‚a Å›wiatÅ‚o i skierowaÅ‚a je szybko w gÅ‚Ä…b otworu.To, co ujrzaÅ‚, zmroziÅ‚o mu krew w żyÅ‚ach.Nie byÅ‚o tam Kamienia Elfów.Zamiast tego wokół jego rÄ™ki ciasno opleciony byÅ‚ wąż.Nie byÅ‚ to jednak zwyczajny wąż.ByÅ‚o to coÅ› o wiele bardziej niebezÂpiecznego i od razu to rozpoznaÅ‚.ByÅ‚ to asfinks, istota z dawnych legend, stworzona w tym samym czasie, co jej potężni pobratymcy w grotach z tyÅ‚u - sfinksy.Asfinks jednak byÅ‚ istotÄ… z krwi i koÅ›ci, dopóki nie zaatakowaÅ‚.Dopiero wtedy obracaÅ‚ siÄ™ w kamieÅ„.A wraz z nim kamieniaÅ‚a jego ofiara.Walker kurczowo zacisnÄ…Å‚ zÄ™by na widok tego, co siÄ™ teraz dziaÅ‚o.Jego rÄ™ka zaczynaÅ‚a już szarzeć, a wąż wciąż byÅ‚ ciasno owiniÄ™ty wokół niej, martwy już i zesztywniaÅ‚y, przyroÅ›niÄ™ty ciężkim splotem do dna wnÄ™ki, od którego nie sposób go byÅ‚o oderwać.Walker Boh gwaÅ‚townie szarpnÄ…Å‚ rÄ™kÄ…, usiÅ‚ujÄ…c siÄ™ wyrwać z uÅ›ciÂsku potwora.Nie byÅ‚o jednak ucieczki.ByÅ‚ usidlony w kamieniu, przykuty do asfinksa i podÅ‚ogi groty równie mocno, jakby krÄ™powaÅ‚y go Å‚aÅ„cuchy.OgarnÄ…Å‚ go strach, przeszywajÄ…c go jak nóż raniÄ…cy ciaÅ‚o.ByÅ‚ otruty.Podobnie jak rÄ™ka, caÅ‚e jego ciaÅ‚o miaÅ‚o obrócić siÄ™ w kamieÅ„.Powoli.NieubÅ‚aganie.Aż stanie siÄ™ posÄ…giem.XXIXRanek przyniósÅ‚ na WystÄ™pie zmianÄ™ pogody, kiedy czoÅ‚o burzy przechodzÄ…cej nad TyrsÅ‚s przesunęło siÄ™ na północ ku Parma Key.ByÅ‚o jeszcze ciemno, kiedy na niebo napÅ‚ywać zaczęły pierwsze czarÂne chmury, przesÅ‚aniajÄ…c księżyc i gwiazdy i sprawiajÄ…c, że ziemiÄ™ spowiÅ‚ nieprzenikniony mrok.Potem ustaÅ‚ szum wiatru, zanim któÂrykolwiek z tych banitów, którzy nie spali jeszcze w obozie, to zaÂuważyÅ‚.Powietrze byÅ‚o nieruchome i ciężkie.SpadÅ‚o kilka kropli deszczu, rozpryskujÄ…c siÄ™ na zwróconych ku górze twarzach strażniÂków i pozostawiajÄ…c na suchych i zakurzonych skaÅ‚ach urwiska szybÂko rosnÄ…ce plamy.Wszystko ucichÅ‚o, kiedy krople zaczęły spadać szybciej.Z poszycia lasu w dole sÄ…czyÅ‚a siÄ™ para, wznoszÄ…c siÄ™ ponad wierzchoÅ‚ki drzew i mieszajÄ…c siÄ™ z chmurami, aż nawet najbystrzejsze oczy przestaÅ‚y cokolwiek widzieć.Gdy wreszcie nastaÅ‚ brzask, pojawiÅ‚ siÄ™ jako bÅ‚yszczÄ…ca linia wzdÅ‚uż wschodniego horyzontu, tak nikÅ‚a, że prawie jej nie zauważono.PadaÅ‚ już wtedy rzÄ™sisty, jednoÂstajny deszcz, przed którym wszyscy, nawet straże, usiÅ‚owali siÄ™ gdzieÅ› schronić.Dlatego wÅ‚aÅ›nie nikt nie spostrzegÅ‚ peÅ‚zacza.MusiaÅ‚ wyjść z lasu pod osÅ‚onÄ… ciemnoÅ›ci i zaczÄ…Å‚ siÄ™ wspinać po Å›cianie urwiska, kiedy chmury przesÅ‚oniÅ‚y jedyne Å›wiatÅ‚o, jakie mogÅ‚o ujawnić jego obecność.RozlegaÅ‚y siÄ™ odgÅ‚osy drapania, kiedy wspinaÅ‚ siÄ™ po skale, chrobot jego szponów i pancerza, kiedy podÂciÄ…gaÅ‚ siÄ™ do góry, lecz dźwiÄ™ki te ginęły wÅ›ród huku odlegÅ‚ych grzmotów, szumu deszczu i krzÄ…taniny ludzi i zwierzÄ…t w obozie.Poza tym banici peÅ‚niÄ…cy wartÄ™ byli zmÄ™czeni i przekonani, że nic nie wydarzy siÄ™ przed Å›witem.PeÅ‚zacz siedziaÅ‚ im już niemal na karku, kiedy uÅ›wiadomili sobie swój bÅ‚Ä…d i zaczÄ™li krzyczeć.Okrzyki wyrwaÅ‚y Morgana ze snu.ZasnÄ…Å‚ w osikowym lasku na drugim koÅ„cu cypla, wciąż zastanawiajÄ…c siÄ™, co począć ze swoimi podejrzeniami dotyczÄ…cymi tożsamoÅ›ci zdrajcy.LeżaÅ‚ zwiniÄ™ty w kÅ‚Ä™Âbek pod koronÄ… najwiÄ™kszego drzewa, szczelnie otulony przed ziÂmnem swoim myÅ›liwskim pÅ‚aszczem.Jego mięśnie byÅ‚y tak obolaÅ‚e i zdrÄ™twiaÅ‚e, że z poczÄ…tku nie mógÅ‚ wstać.Lecz okrzyki staÅ‚y siÄ™ wkrótce bardziej gorÄ…czkowe i peÅ‚ne przerażenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]