[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był to normalny znak, że naszą eskadrę poderwano na alarm w powietrze.Samoloty, zakopciwszy dymem zapuszczanych silników, w rekordowym czasie ustawiły się na starcie, by za chwilę unieść się lekko w górę, pozostawiając na lotnisku tumany kurzu.— Udało im się znowu — mruknął Marcin, który po raz drugi odbywał drogę samochodem.—Ja to mam pecha, znowu się będę tłukł po wybojach, a oni za piętnaście minut wylądują w Hergla.—— Tylko nie za piętnaście minut — poprawił go Maciek — przecież poderwano ich na alarm.Popsują trochę benzyny nad Tunisem i pewnie wrócą z niczym.Całe nieszczęście, że przegonią nas o jeden lot.—Naszym punktem honoru było ostatnio staranie się o jaknajwiększą ilość lotów i mimo, że prowadzona była dokładna ewidencja i Stach rozdzielał służbę zawsze równomiernie, używaliśmy najrozmaitszych podstępów, by tylko wyprzedzić innych.Przejazd na nowe lotnisko nie zajął nam tym razem zbyt wiele czasu.Po dwóch godzinach jazdy samocho­dami zboczyliśmy z głównej szosy na wyboistą drogę i po pół godzinie wjechaliśmy na rozległą przestrzeń słonej plaży.Przed nami pomalowane na biało beczki od benzyny oznaczały brzegi dróg startowych.Przejecha­liśmy koło świeżo rozbitych namiotów dispersalu i mesy pilotów i zatrzymaliśmy się na obszernym polu pośród namiotów mieszkalnych.Rozpakowawszy pośpiesznie bagaże udaliśmy się do dispersalu, gdzie nasza szóstka ciągle pełniła służbę po świeżo odbytym locie.Czekała nas tam miła niespo­dzianka.Stach, niedbale paląc papierosa, oznajmił z obojętną miną:— Mamy jeszcze jednego Messerschmitta zestrzelonego i jednego uszkodzonego.—Nie chcieliśmy początkowo uwierzyć, biorąc to za niewczesny żart, od kilku bowiem dni Niemcy prawie się nie pokazywali.„Dziubek” jednak potwierdził wiado­mość, a Kazik Sztramko dorzucił:— Wpadł w korkociąg i rozbił się o ziemię.Drugi uciekł w chmury z pióropuszem dymu.—Wzięliśmy ich w krzyżowy ogień pytań i powoli wy­łowiliśmy z nich prawdę.Nad Cap Bon napotkali sześć Messerschmittów 109.Kazik Sztramko dopadł jednego i wykończył go drugą serją.Stach uszkodził innego, ale Niemiec zdążył mu uciec w chmury.—Zwycięstwa te podniosły nasz „score” do 25 zestrze­lonych, 3 prawdopodobnie zestrzelonych i 9 uszkodzonych.Nie wiedzieliśmy wtedy, że były to nasze ostatnie walki w Afryce i że w kilka dni później rozpoczniemy przygo­towania do wyjazdu.Kazek był wybitnie rozczarowany, że nie brał udziału w tym locie:— Nie wiedziałem, panie Antoś, że Szkopy jeszcze latają.Zobaczycie, że oni nas pogonią z tego lotniska.—Z namiotu ops wyszedł zaniepokojony Maciek:— Panowie, jesteśmy zaledwie o dwanaście mil od frontu i spodziewane jest ostrzeliwanie nas przez ciężką artylerję niemiecką.—Karol spojrzał na mnie pytająco i zauważył, niby odniechcenia:— Wiesz, Bohdan, chyba zaczniemy kopać nowy rów.To bardzo przyjemna robota.—Spojrzałem na moje dłonie, pokryte pęcherzami i pokiwałem przecząco głową.Karol jednak nie dawał za wygraną i zaciągnąwszy mnie do namiotu ops, stuknął palcem o mapę, ze świeżo naniesioną sytuacją wojskową:— Patrzaj tutaj.— mruknął przekonywująco.— Tu są Szkopy, a tu my.Jesteśmy w zasięgu ich artylerji i jeszcze nas mogą niechcący trafić i byłaby przykrość.—Dałem się wreszcie przekonać i pod wieczór, po kilku godzinach wysiłków, mieliśmy przed namiotem piękny schron, który, nawiasem mówiąc, nigdy się nam nie przydał.Nasze namioty zebrane były tym razem na niewielkiej przestrzeni i do mesy mieliśmy zaledwie kilkanaście kroków.Mieszkałem ze Stachem i Karolem, jedynie we trzech i było dużo miejsca na rozłożenie gratów.Zdoby­liśmy się nawet na luksus składanego stolika, skonstruo­wanego z polowego krzesła i położonej na nim walizki.Na walizce Stach pieczołowicie postawił kawał stłuczonego lustra.Było nam doprawdy wygodnie.Po kolacji Stach zebrał nas wszystkich przed namiotem.— Proszę panów — zaczął — byłem właśnie na od­prawie w Dowództwie Western Desert Air Force.Pierw­szorzędne wiadomości — tu przerwał i trzymając nas w napięciu, wyciągnął powoli papierosa.— Nikt nie pali, prawda? —— No mówże wreszcie, o co chodzi — zdenerwował się Kazek.— Sytuacja przedstawia się następująco: jutro roz­poczyna się końcowy atak, celem zlikwidowania armji niemieckiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl