[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wobec tego chcę wiedzieć, co pan zrobiłby na moim miejscu.Zmienimy się.odwrotnie aniżeli przed chwilą.Horpach milczał chwilę. A gdybym ci powiedział, że nie pójdę? To i ja nie pójdę.Ale wiem, że pan powie prawdę. To nie pójdziesz? Słowo? Nie, nie.Wiem, że to niepotrzebne.Astrogator wstał.Wstał wtedy i Rohan. Pan mi nie odpowiedział.Astrogator patrzał na niego.Był wyższy, cały większy i szerszy w ramionach.Jegooczy przybrały ten sam znużony wygląd co na początku rozmowy. Możesz iść  powiedział.Rohan wyprostował się odruchowo i skierował do drzwi.Astrogator zrobił wtedy ta-ki ruch, jakby go chciał zatrzymać, ująć za ramię, ale Rohan tego nie zobaczył.Wyszedł,a Horpach został nieruchomy, u zamykających się drzwi, i stał tak długo.  NIEZWYCI%7łONYPierwsze dwa łaziki stoczyły się z pochylni o świcie.Podsłoneczne zakola wydmbyły jeszcze czarne, ciemnością nocy.Pole otwarło się, dając drogę maszynom, i za-mknęło, błyskając niebieskimi światłami.Na tylnym stopniu trzeciego, tuż u rufy krą-żownika, w kombinezonie, bez hełmu i szkieł ochronnych, tylko z małą maską aparatutlenowego na ustach, siedział Rohan, obejmując kolana splecionymi rękami, bo tak wy-godniej było mu patrzeć na skaczącą wskazówkę sekundnika.W lewej górnej kieszeni kombinezonu miał cztery ampułki zastrzyków, w prawej płasko sprasowane tabletki koncentratu odżywczego, a kieszenie nakolanników wypeł-258 niały drobne instrumenty: wskaznik promieniowania, mały czujnik magnetyczny, kom-pas i mikrofotogrametryczna mapa terenu, nie większa od kartki pocztowej, którą trzebabyło oglądać przez silną lupę.Opasany był poszóstnym zwojem najcieńszej liny plasty-kowej, a całą jego odzież praktycznie pozbawiono wszelkich metalowych części.Siatkidrucików, skrytej we włosach, nie czuł wcale  chyba że umyślnie poruszał skórą gło-wy; nie czuł też obecności krążącego w niej prądu, ale mógł skontrolować działaniemikronadajnika, wszytego w kołnierz, przyłożywszy do tego miejsca palec: ów twardycylinderek tykał bowiem miarowo, i można było ten puls wyczuć dotykiem.Na wschodzie stała czerwona smuga i wiatr budził się już, podcinając piaszczysteszczyty wydm.Stanowiąca kres horyzontu niska piła krateru zdawała się z wolna top-nieć w przyborze czerwieni.Rohan podniósł głowę: miał być pozbawiony dwustronnejłączności ze statkiem, bo działający nadajnik natychmiast zdradziłby jego obecność.Alew uchu jego tkwił nie większy od pestki aparacik odbiorczy;  Niezwyciężony mógł przynajmniej do czasu  posyłać mu swoje sygnały.Teraz właśnie aparacik przemówił,i było to prawie, jakby odezwał się głos wewnątrz jego głowy.259  Uwaga, Rohan.Tu Horpach.czujniki dziobowe notują wzrost aktywności ma-gnetycznej.Prawdopodobnie łaziki są już pod chmurą.wysyłam sondę.Rohan patrzał w przejaśniające się niebo.Nie dostrzegł samego startu rakiety, którawzbiła się nagle, pionowo jak raca, ciągnąc za sobą nikłą smugę białego dymu, okurza-jąc nim wierzchołek statku, i poszybowała z zawrotną chyżością na północny-wschód.Mijały minuty.Już pół obrzękłej tarczy starego słońca jakby okrakiem siedziało na ob-wałowaniu krateru. Niewielka chmura atakuje pierwszy łazik. rozległ się głos w jego głowie.Drugi na razie idzie bez przeszkód.pierwszy zbliża się do bramy skalnej.uwaga!straciliśmy w tej chwili kontrolę nad pierwszym.Optyczną także  chmura pokryłago.Drugi dochodzi do zakrętu przy siódmym zwężeniu.nie jest atakowany.za-częło się! Straciliśmy kontrolę nad drugim.Już go pokryły.Rohan! Uwaga! Twójłazik ruszy za piętnaście sekund  odtąd będziesz działał według własnego uznania.Włączam automat startowy.Pomyślności.Głos Horpacha oddalił się nagle.Zastąpił go mechaniczny, odliczający sekundy ty-kot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl