[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niesprzeciwił się również odjazdowi Czecha z Zygydem, gdyż wszystko, co nie dotykałowprost Danusi, było mu obojętne.Zaraz też zaczął o niej mówić: Wezmę ją jutro przed się na koń i tak pojeóiem rzekł. A jakoże tam? śpi? zapytał Maćko. Czasem kwili trochę, ale nie wiem, przez sen li czy na jawie, a nie chcę wchoóić,aby się nie przelękła.Dalszą rozmowę przerwał im Czech, który ujrzawszy Zbyszka, zawołał: O, to i wasza miłość na nogach? No, czas mi! Konie gotowe i stary diabeł przy-wiązan do siodła.Wkrótce zaświta, bo teraz noc krótka.Ostawajcie z Bogiem, waszemiłoście! Jedz z Bogiem, a zdrowo!Ale Hlawa odciągnął jeszcze Maćka na bok i rzekł: Chciałem też pięknie prosić, w razie gdyby co zaszło& wiecie, panie& aby jakowenieszczęście albo co& aby pchnąć zaraz pachołka na łeb do Spychowa.Jeślibyśmy zaś jużwyjechali, niech nas goni! Dobrze rzekł Maćko. Zabaczyłemx u w ci też powieóieć, byś Jagienkę doPłocka wiózł, rozumiesz! Idz tam do biskupa i powieó mu, kto ona jest, że opatowachrześniaczka, dla której jest u biskupa testament, dalej proś dla niej o opiekuństwo, boto też stoi w testamencie. Jeśli zaś biskup każe nam ostać w Płocku? Słuchaj go we wszystkim i uczyń, jako poraói. Tak i bęóie, panie.Z Bogiem! Z Bogiem.Rycerz Arnold, dowieóiawszy się nazajutrz o ucieczce służki zakonnej, uśmiechnął siępod wąsem, ale rzekł to samo, co Maćką: że albo ją wilcy zjeóą, albo Litwini zab3ą.Jakoż było to prawdopodobne, albowiem ludność miejscowa, litewskiego pochoóenia,nienawióiła Zakonu i wszystkiego, co miało z nim styczność.Chłopi częścią pouciekalido Skirwoiłły, częścią poburzyli sięx u x i pomordowawszy tu i ówóie Niemców, pokrylisię razem z roóinami i dobytkiem w niedostępnych głębiach leśnych.Szukano jednakżena drugi óień służki, ale bez skutku, bo niezbyt gorliwie, a to z tej przyczyny, że Maćkoi Zbyszko, mając głowy zajęte czym innym, nie wydali dość surowych rozkazów.Pilnoim było jechać ku Mazowszu i chcieli zaraz o wschoóie słońca wyruszyć, ale nie moglitego uczynić, gdyż Danuśka usnęła nade dniem głęboko i Zbyszko nie dał jej buóić.Słyszał ją, jak kwiliła w nocy, domyślał się, że nie spała, więc teraz wiele sobie dobregoz tego snu obiecywał.Dwukrotnie zakradał się do chaty i dwukrotnie wióiał przy świetlewpadającym przez szpary mięóy bierwionami jej zamknięte oczy, otworzone usta i mocnerumieńce na twarzy, takie, jakie mają głęboko uśpione óieci.Topniało w nim wówczasz rozrzewnienia serce i mówił do niej: Daj ci Bóg wypoczynek i zdrowie, kwiatuszkunajmilszy! A potem mówił jeszcze: Skończona twoja niedola, skończone płakanie, a daPan Jezus miłosierny, to szczęśliwość bęóie jako te wody rzeczne nieprzepłynione.Przytym, mając prostą i dobrotliwą duszę, wznosił ją ku Bogu i zapytywał sam siebie: czym bysię wywóięczyć, czym by się wypłacić, co by jakiemu kościołowi ofiarować z dostatków,z ziarna, ze stad, z wosku albo z innych podobnych, miłych boskiej potęóe rzeczy? Byłbynawet zaraz ślubował i wymienił dokładnie, co ofiaruje, ale wolał zaczekać, nie wieóącbowiem, w jakim zdrowiu Danuśka się rozbuói i czy się rozbuói przytomna, nie miałjeszcze pewności, czy bęóie za co óiękować.Maćko, chociaż rozumiał, że będą zupełnie bezpieczni dopiero w krajach księcia Ja-nusza, był jednak także zdania, że nie należy Danusi mącić tego spoczynku, który mógłbyć dla niej zbawieniem, więc trzymał wprawóie w pogotowiu parobków i juczne konie,ale czekał.x u w za aczy (daw.) zapomnieć.x u x rzy tu: zbuntowali się.Krzyżacy 331Wszelako gdy minęło południe, a ona wciąż spała jeszcze, poczęli się niepokoić.Zbyszko, który ustawicznie zaglądał przez szpary i przez drzwi, wszedł wreszcie po raztrzeci do chaty i siadł na pieńku, który wczorajszego wieczoru służka przyciągnęła doposłania i na którym przebierała Danusię.Siadł i wpatrzył się w nią, ona nie otworzyła wcale oczu, ale po upływie takiego czasu,jakiego potrzeba by na odmówienie bez pośpiechu Ojcze nasz i Zdrowaś , drgnęły niecojej usta i wyszeptała, jakby wióąc przez zamknięte powieki: Zbyszko&On zaś rzucił się w jednej chwili przed nią na kolana, chwycił jej wychuóone ręcei całując je z uniesieniem, jął mówić przerywanym głosem: Bogu óięki! Danuśka! poznałaś mnie!Głoś jego rozbuóił ją zupełnie, więc siadła na posłaniu i z otwartymi już oczymapowtórzyła: Zbyszko&I poczęła mrugać, a następnie rozglądać się naokoło jakoby ze zóiwieniem. Już ty nie w niewoli! mówił Zbyszko. Wydarłem cię im i do Spychowajeóiem!Ale ona wysunęła dłonie z jego rąk i rzekła: To wszystko przez to, że tatusiowego pozwoleństwa nie było.Góie panix u y ? Przebudzże ty się, jagódko.Księżna daleko, a my cię Niemcom odjęlix v p.Na to ona, jakby nie słysząc tych słów i jakby sobie coś przypominając: Zabrali mi też luteńkęx v i o mur rozbili hej! Na miły Bóg! zawołał Zbyszko.ChorobaI dopiero spostrzegł, że oczy jej są nieprzytomne i błyszczące, a policzki pałająx v .W tejże chwili mignęła mu przez głowę myśl, że ona może być ciężko chora i że wymówiładwukrotnie jego imię tylko dlatego, że się jej majaczył w gorączce.Więc zadrżało w nim serce z przerażenia i pot zimny pokrył mu czoło. Danuśka! rzekł wióiszże ty mnie i rozumiesz?A ona odrzekła głosem pokornej prośby: Pić& Wody! Jezu miłosierny!I wyskoczył z izby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]