[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, czy zauważyłaś, że ona dalej nosi zaręczynowy pierścionek.I formalnie są ciągle zaręczeni.Romney oświadczył kiedyś, że jeśli Lucyna odezwie się do niego choćby słówkiem — może mu nawet nawymyślać — to on przeprosi ją zaraz za swój udział w sprzeczce, ale nie chce i nie może złamać danego słowa.Od lat już o tym nie wspominał, sądzę jednak, że nie zmienił zdania.W towarzystwie stara się zawsze znaleźć blisko niej, ale kiedy jest sama, unika jej jak ognia.Przyszedł do bawialni, bo ona tam siedziała.Chyba już nie żywią do siebie żadnej urazy.Gdybyż ta Lucyna zechciała się do niego odezwać! Ale ona tego nie zrobi.— A może jednak? — spytała pani Jerzowa.Pani Fryderykowa pokręciła przecząco głową.— Teraz już nie.Zakrzepła w uporze.Duma nie pozwoli jej się odezwać.Mieliśmy nadzieję, że się w którymś momencie zapomni, i zastawialiśmy pułapki, ale nic z tego! Straszna szkoda.Są dla siebie stworzeni.Ile razy o tym pomyślę, wpadam w złość.Przecież zachowują się jak para dzieciaków.Ostatnio nauczyliśmy się nie Wspominać Romneyowi o Lucynie, nawet jeśli chodzi o coś zupełnie nieważnego.Zaraz się obraża.— Powinien się do niej odezwać! — zapalczywie zawołała pani Jerzowa.— Choćby sto razy nie miała racji, on powinien się do niej odezwać.— Ale tego nie zrobi.Ona też nie.Nie ma drugich takich uparciuchów.Odziedziczyli to po dziadku ze strony matki, po starym Abrahamie Gordonie.Penhallowowie nie są tacy uparci.Upór starego Abrahama stał się przysłowiowy.Jeśli raz coś powiedział, to się tego trzymał, choćby miały się zawalić niebiosa.I strasznie przeklinał — dorzuciła pani Fryderykowa, pogrążając się we wspomnieniach.— Za młodu spędził parę lat w kopalni i to mu zostało — mam na myśli zwyczaj przeklinania.Kiedy go słuchałaś, ścinało ci krew w żyłach! A przecież był dobrym i zacnym człowiekiem.Ale musiał kląć Próbował przestać, równie dobrze mógłby próbować przestać oddychać.Cała rodzina się zamartwiała.Na szczęście nikt po nim tego nie odziedziczył.No, ale nie powinnyśmy źle mówić o nieboszczyku Muszę iść i poprosić Mattie, żeby mnie uczesała.Nie mogę podnieść rąk, bo popękają mi rękawy.Cecylio, uważaj na przyszłość, żeby rozmawiając z Romneyem nie wymieniać imienia Lucyny.— Piętnaście lat! — wyszeptała pani Jerzowa do dalii.— Pomyśleć tylko, że są od piętnastu lat zaręczeni i słówkiem się do siebie ni& odezwali.Ach, ci Penhallowowie!Tymczasem Lucyna nieświadoma, że w tym oto momencie pani Fryderykowa znów opowiada historię jej życia, ubierała się na wesele.Lucynę wciąż jeszcze bawiło strojenie się na uroczyste okazje, wciąż bowiem mogła liczyć na życzliwość lustra.W dodatku miała nową sukienkę.A nowa suknia — w dodatku taka śliczna — była w jej życiu rzadkością, gdyż Lucyna należała do tej gałęzi rodziny, która stale borykała się z niedostatkiem.Lucyna i jej owdowiała matka były wręcz ubogie i nowa suknia stanowiła w jej życiu prawdziwe wydarzenie.Dostała ją od wuja — śliczną suknię z delikatnej tkaniny, jakiej nigdy nie ośmieliłaby się sobie sprawić.Był to bladozielony woal, na jego tle jeszcze bardziej błyszczały kasztanowe włosy i jaśniała przezroczysta cera.Skończywszy się ubierać Lucyna z przyjemnością przejrzała się w lustrze.Nie była próżna, ale uświadamiała sobie swoją urodę i chętnie patrzyła na swe odbicie w lustrze niczym na obraz, który wyszedł spod pędzla jakiegoś wielkiego malarza.Podniosła rękę i dotknęła czerwoną różą ust.Na palcu błysnął otrzymany od Romneya brylant.Zauważyła, że kolor sukni pogłębia kolor jej oczu.Romney napisał kiedyś sonet, w którym porównał jej oczy do czarnych jagód!Porównanie to może się wydawać niezbyt poetyczne, póki człowiek nie uprzytomni sobie, że dojrzałe czarne jagody w zależności od oświetlenia wydają się raz purpurowe, a raz fiołkowe.— Całkiem nieźle wyglądasz — oświadczyła prawdziwa Lucyna Lucynie w lustrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]