[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najciemniejszy Rycerz stwierdził jednak, że nie mógłby stać bezczynnie i przyglądać się, jak jego towarzysze mordują z zimną krwią bezbronną ofiarę.Chłopiec sprawiał wrażenie dumnego i zuchwałego, ale Zekk dostrzegał w nim coś jeszcze.Jakąś niewinność?Zdecydował się błyskawicznie, zanim jego podopieczni zdążyli zrobić użytek z broni rycerzy Jedi.Uwolnił część własnej energii Mocy, pochwycił chłopca za połę różnobarwnej szaty, szarpnął w górę i uniósł w powietrze.Błyskawicznie przerzucił go nad głowami Ciemnych Jedi i cisnął w nurty rzeki.Raynar krzyknął, szybując w powietrzu, ale po chwili zanurzył się w mętnej, mulistej wodzie.Dwaj towarzysze Zekka odwrócili się jak użądleni i nie ukrywając gniewu, popatrzyli na dowódcę.Tymczasem Raynar, oblepiony szlamem i mułem, dopłynął na płyciznę i zaczął czyścić z błota poplamioną odzież.- Czasami ważniejsze jest całkowite poniżenie przeciwnika niż zwykłe zabicie - odezwał się Najciemniejszy Rycerz.- A my poniżyliśmy tego Jedi w sposób, którego nie zapomni do końca życia.Stojący przed nim wojownicy zachichotali, uznając trafność tej uwagi.Zekk zrozumiał, że ich rozbroił.Przynajmniej na razie.Ponownie skierował tęskne spojrzenie w niebo.Wypatrywał śladu „Piorunochronu”, ale dostrzegł tylko rozwiewającą się smugę dymu.Żałował, że nie mógł jakoś pomóc staremu przyjacielowi.Zastanawiał się, czy będzie musiał wliczyć śmierć Peckhuma w koszty zwycięstwa nad uczniami akademii Jedi.Uszkodzony transportowiec zniknął z widoku, zapewne kierując się ku miejscu, gdzie miały rozstrzygnąć się z góry przesądzone losy bitwy.Najciemniejszy Rycerz był pewien, że już nigdy nie dane mu będzie oglądać ani „Piorunochronu”, ani Peckhuma.ROZDZIAŁ 13Pilotowany przez Qorla myśliwiec typu TIE leciał nisko nad zielonym, falującym oceanem liści.Pilot wypatrywał celów, które mógłby wskazywać żołnierzom Drugiego Imperium, przeczesującym gęstą dżunglę.Pozostali piloci myśliwskiego skrzydła wykonywali inne zadania.Zapewne krążyli nad dżunglą i ostrzeliwali wielką świątynię mieszczącą akademię Jedi mistrza Skywalkera.Qorl wątpił jednak, by jego uczeń Norys pamiętał o wykonywaniu rozkazów.Zwłaszcza teraz, kiedy rozpętała się bitwa, a w powietrzu zaczęły się krzyżować błyskawice laserowych strzałów.Obawiał się, że gburowaty osiłek zechce wybierać cele na oślep, przez co upodobni się do wściekłego gundarka.Prawdopodobnie zniszczy w ten sposób sporo rebelianckich urządzeń, ale może też pokrzyżować wiele planów.Stary pilot czuł w sercu chłód, który z wolna przemieniał się w bryłę twardego lodu.Na myśl o tym, że znów uczestniczy w powietrznej bitwie, powinien odczuwać podniecenie i uniesienie.Powinien być wdzięczny, że może raz jeszcze siedzieć za sterami i walczyć, pilotując własny myśliwiec typu TIE, powierzony mu przez Drugie Imperium.Zamiast tego żywił zastrzeżenia.Ogarniały go wątpliwości.Wzdragał się na myśl o tym, że może dokonał niewłaściwego wyboru.Obawiał się, że Drugie Imperium może zostać zmuszone do zapłacenia słonej ceny za bitwę, którą właśnie rozpoczęło.Szczególne rozczarowanie przeżywał, kiedy myślał o Norysie.Zastanawiając się nad tym, czy go wybrać, wiedział, że krzepki chłopak przeżył wiele lat w trudnych warunkach, walcząc z innymi o przetrwanie.Pamiętał też, że Norys był przywódcą gangu Zagubionych, roszczących sobie prawa do części podziemi na Coruscant.Wszystko to uczyniło z niego brutalnego, bezwzględnego zabijakę.Barczysty młodzieniec palił się jednak do nauki.Poprzysiągł sobie, że zostanie imperialnym żołnierzem.Wydawało mu się, że w ten sposób może nadal sprawować władzę, nie bojąc się nikogo i niczego.Miał wszystkie cechy charakteru, których tak bardzo poszukiwało Drugie Imperium.Qorl wiedział wszakże, że lojalny żołnierz powinien bez wahania wykonywać wszelkie rozkazy.Imperium nie mogło pozwolić sobie na to, aby jego słudzy zachowywali się jak wolni strzelcy.Nie mogło dopuścić, aby kierowali się własnymi zachciankami, a nie rozkazami, otrzymywanymi od zwierzchników.W miarę jednak, jak Norys przyzwyczajał się do zmienionej sytuacji życiowej, stawał się coraz bardziej arogancki i zarozumiały, a czasami nawet nieposłuszny.Chłopak był żądnym krwi zabijaką.Wszystko, co robił, miało służyć niszczeniu, zadawaniu bólu, odnoszeniu zwycięstwa za wszelką cenę i utwierdzaniu siebie w przekonaniu, że sprawuje nad wszystkim władzę.Nie walczył, kierując się chwałą Drugiego Imperium ani potrzebą przywrócenia Nowego Ładu w galaktyce, ani jakimkolwiek innym politycznym celem.Walczył jedynie po to, aby walczyć.Bez względu na to, po czyjej stronie stawał, w takim postępowaniu mogło kryć się śmiertelne zagrożenie.Qorl zatoczył krąg nad miejscem w dżungli, w którym szalał pożar, wzniecony przez jeden z bombowców typu TIE.Później zaczął lecieć wzdłuż brzegu rzeki.Kierował się ku ruinom świątyni, w pobliżu której unosiła się nad koronami drzew dowodzona przez Tamith Kai bojowa platforma.Nagle usłyszał w odbiorniku komunikatora czyjś wyraźny, zrozpaczony głos, rozbrzmiewający we wszystkich możliwych pasmach częstotliwości.Rozpoznał go bez trudu.- Uwaga, uwaga! Wzywani Nową Republikę.Znaleźliśmy się w krytycznej sytuacji.Mówi Jacen Solo z Yavina Cztery.Potrzebujemy natychmiastowej pomocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]