[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sherrinford otoczył swą głowę obłokiem dymu.- Nieważne, czego ja doświadczyłem - powiedział.- Nasze odczucia nie mogły być takie same.Myślę, że po prostu wydano nam rozkaz:"Zobaczcie, jak to, czego najbardziej pragniecie, ucieka przed wami w głąb lasu".Oczywiście niedaleko zaszła, zanim nikor ją pochwycił, a ja nie mogłem przecież liczyć na to, że uda mi się ich wyśledzić, nie jestem arktykańskim traperem, a poza tym łatwo by im było zastawić na mnie pułapkę.Wróciłem do ciebie.- I groźniej: - Jesteś nicią, która mnie zaprowadzi do twej pani.- Myślisz, że cię zaprowadzę do Starhaven lub Carheddin, błotniaku? Spróbuj mnie zmusić!- Chcę ubić z tobą interes.- Podejrzewam, że chce pan czegoś więcej - w odpowiedzi Pasterza Mgły kryła się zaskakująca przenikliwość.- Co im pan powie po powrocie do domu?- Taak, na tym właśnie polega cały problem, prawda? Barbro Cullen i ja nie jesteśmy zastraszonymi pionierami.Pochodzimy z miasta.Przywieźliśmy ze sobą sprzęt nagrywający.Będziemy pierwszymi ludźmi, którzy złożą sprawozdanie ze spotkania z Dawnym Ludem i będzie ono szczegółowe i wiarygodne.Wywoła wiele szumu, za którym pójdą działania.- Więc sam pan widzi, że nie boję się śmierci - oświadczył Pasterz Mgły, choć usta lekko mu drżały.- Jeżeli dopuszczę pana do mego ludu i pozwolę poddać go pańskim ludzkim praktykom, nie mam po co żyć.- Nie bój się na zapas - powiedział Sherrinford.- Ty jesteś tylko przynętą.Usiadł i przyglądał się chłopcu, pozornie chłodny i spokojny.(W środku wszystko w nim wyło: Barbro! Barbro!)- Zastanów się.Twoja Królowa nie może pozwolić, bym spokojnie wrócił do miasta, przyprowadzając swego więźnia, i opowiadał o tych, których ona więzi.Będzie musiała jakoś temu zaradzić.Mógłbym próbować przedrzeć się siłą - ten pojazd jest lepiej uzbrojony, niż ci się wydaje - ale to nikogo by nie uwolniło, więc zostaję tutaj.Jej nowe oddziały dotrą tu najszybciej, jak zdołają.Zakładam, że nie rzucą się ślepo na karabin maszynowy, działko i miotacz promieni.Najpierw będą pertraktować, bez względu na to, czy mają uczciwe zamiary czy nie.I w ten sposób osiągnę swój cel - uda mi się nawiązać kontakt.- Co pan zamierza zrobić? - w głosie chłopca kryła się udręka.- Najpierw to, jako rodzaj zaproszenia - Sherrinford wyciągnął rękę, by pstryknąć wyłącznikiem.- O właśnie.Wyłączyłem pole chroniące przed czytaniem myśli i iluzjami.Przypuszczam, że przynajmniej przywódcy będą w stanie wyczuć, że już go nie ma.To powinno dać im pewność siebie.- A teraz?- Teraz będziemy czekać.Chciałbyś coś zjeść czy się napić? Przez następne kilka godzin Sherrinford starał się zjednać sobie Pasterza Mgły, dowiedzieć się czegoś o jego życiu.Odpowiedzi, które otrzymywał, były lakoniczne.Przygasił światła w samochodzie i usiadł przy szybie wpatrując się w zmrok.To były naprawdę bardzo długie godziny.Zakończyły się okrzykiem radości, niemal szlochem, który wyrwał się z piersi chłopca.Z lasu wyszła grupa Dawnych Ludzi.Niektórzy z nich byli widoczni tak wyraźnie, że mogłoby się zdawać, iż księżyce i gwiazdy zwielokrotniły dla nich swój blask.Ten na czele jechał na białym jeleniu o rogach przybranych girlandami.Miał ludzkie kształty, był jednak nieziemsko piękny; srebrnoblond włosy spływały spod rogatego hełmu, otaczającego dumną, zimną twarz.Płaszcz poruszał się na jego ramionach jak żywe skrzydła.Śnieżnosrebrna zbroja dźwięczała, gdy się zbliżał.Za nim, z jego lewej i prawej strony, jechali ci, co nieśli miecze, na których ostrzach tańczyły i chwiały się małe płomyki.Ponad nimi skrzydlate stada śmiały się i śpiewnie nawoływały, wywracając koziołki w podmuchach wiatru.Gdzieś z boku unosiła się półprzeźroczysta mglistość.Innym, idącym między drzewami, trudniej się było przyjrzeć.Jednak poruszali się ze srebrnopłynną gracją, w rytm melodii granych na harfach i piszczałkach.- Lord Luighaid - w głosie Pasterza Mgły brzmiała nabożna cześć.- Jej pan.Posiadający Wiedzę, we własnej osobie.Sherrinford nigdy nie był w trudniejszej sytuacji niż teraz, kiedy siedział przy pulpicie kontrolnym, z palcem przy guziku uruchamiającym pole ochronne, którego nie uruchamiał.Opuścił część dachu, aby głosy miały dostęp do wnętrza.Podmuch wiatru uderzył go w twarz, przynosząc zapach róż z ogrodu jego matki.Z tyłu, w głównej części pojazdu.Pasterz Mgły napinał krępujące go więzy, by móc widzieć nadchodzącą grupę.- Zawołaj do nich - powiedział Sherrinford.- Spytaj, czy będą ze mną rozmawiać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]