[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Telenowele dla mężczyzn też Marianowi Mewie nie odpowiadały.Mdliły szefa MZK dylematy telewizyjnych idoli, te głębokie dialogi Zamachowskiego z Pazura, czy więcej szczęścia można osiągnąć w stałym związku z pięcioma ukochanymi, czy też lepiej mieć coraz to nową ukochaną co tydzień.Dramatów i rozterek miłosnych Marian Mewa nie musiał szukać w telewizorze.Prawdziwy życiowy dylemat miał we własnej głowie.Co robić z dwuosobowym skierowaniem na rejs śródziemnomorski? Marian nie bez przyczyny w ten dzisiejszy sierpniowy wieczór przerzuca kanały radiowe.Marian po prostu rozpaczliwie poszukuje jakiegoś bodźca, który zagłuszyłby samobójcze podszepty płynące z chorego mózgu: „Zadzwoń do niej.Zadzwoń do Żanety.Może już nie spotyka się z tym kierowcą.A nawet jeśli - to teraz masz atut w ręku.”Istotnie - wycieczka zagraniczna to nie było coś, co można sobie wziąć z Centrum Rozdawnictwa Towarów w oparciu li tylko o krytyczną samoocenę.Z wycieczką zagraniczną wiązał się przecież przydział dewiz - a wobec unijnej blokady gospodarczej i restrykcji handlowych, nałożonych na KPN przez amerykańskich imperialistów, zasób dewiz, jakimi dysponowało młode państwo, był bardzo ograniczony.Tak więc podstawowym warunkiem uzyskania skierowania na wybraną wycieczkę było zebranie stu dowodów spontanicznego społecznego uznania.A Marian miał ich obecnie dokładnie dwieście dwadzieścia pięć.Dwadzieścia dwa zbierał przez pół roku, wiadomo, ludzie zawsze są krytycznie nastawieni do pracy ministerstwa, aż tu nagle przedwczoraj, bach! - gruba koperta z Kątów Rybackich, a w niej dwieście trzy elegancko wypełnione urzędowe blankiety spontanicznych dowodów.I jakie sympatyczne uzasadnienia: „Kochanemu ministrowi za zwycięstwo w walce z ptasim gównem”, „Kormoranom nie, ministrowi tak”, „Lepszy minister Marian niż cztery wagony gipsu” itd.Boże, czy napełniony tym farszem społecznego uznania mam się dać zeżreć tej modliszce na środku Morza Śródziemnego - Marian Mewa wbił oczy w sufit.Tak - odpowiedział diabeł, który opętał Marianowi Mewie przysadkę mózgową, a płaty czołowe połechtane nagłym wyrzutem hormonów roztoczyły przed oczyma duszy Mariana cudowną fatamorganę - Księżyc w pełni, rozsypujący srebrne gwiazdy po delikatnie rozchybotanej powierzchni morza.Na horyzoncie niczym stada świetlików błyskają przylepione do zboczy Lazurowego Wybrzeża miasta Monte Carlo, Nicea, Cannes.Na pokładzie statku wycieczkowego tylko Marian i Żaneta.Inni pasażerowie dawno już śpią.„Marian, jestem bardzo szczęśliwa, że mnie zabrałeś na ten rejs.” - Dwie małe kropelki drżą w kącikach powiek Żanety.- „Dopiero, jak jestem tutaj, przez ten dystans.ja dopiero stąd widzę, że takie życie, jakie prowadziłam, nie miało sensu.Ta dziecinna miłość do Krzaklewskiego, to bezsensowne małżeństwo na siłę.Żeby o nim zapomnieć.Potem ta ohydna sprawa rozwodowa trzy lata temu.I teraz.Wiesz, jak żyłam: z kwiatka na kwiatek.A ty przez te wszystkie lata mnie kochałeś.” - Lśniące księżycowym blaskiem strumyczki pomknęły dolinami dzielącymi jej perkaty nosek od policzków.- „Niepotrzebne mi to!” - Żaneta ciska za burtę serduszko M-wzmacniacza.- „Chcę tylko ciebie”.Marian przygarnia ramieniem jej kochaną główkę do swej piersi.Marian chwyta za słuchawkę.Jest 21.56.Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.Każdy kolejny odmierzony dwoma uderzeniami serca więcej niż poprzedni.- Słucham.- To ja.Dobry wieczór - Marian starał się maskować drżenie głosu.- Wiesz, która jest godzina? Ja ci dwadzieścia razy chyba mówiłam, żebyś nie dzwonił po dziesiątej.- Jest za trzy.- No i co z tego, wiesz, o której ja muszę wstać do biura?- Przecież nie musisz, człowiek ma teraz prawo sam.- Wiesz co, nie wkurzaj mnie, to wam się tak w ministerstwie może wydaje.Ty sobie rano możesz poleżeć, a moje koleżanki już wpół do siódmej przyjeżdżają, bo potrzebna im nowa pralka.- Aha, ponieważ twoje koleżanki wmówiły sobie, że to niezgodne z komunalnym sumieniem wziąć pralkę, jak się pracę zaczyna normalnie, to ty dla towarzystwa musisz jak te idiotki.- Słuchaj, jeśli jeszcze raz coś powiesz na temat moich koleżanek, to rzucę słuchawkę.- Żaneta, czy my zawsze musimy się kłócić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]