[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marie nakręciła numer w mieszkaniu Staples w Hongkongu.Odpowiedzi nie było- więc nakręciła numer po raz drugi, by mieć pewność, że się przedtem nie pomyliła.Nic.Zrozpaczona i kompletnie zrezygnowana zadzwoniła do konsulatu.- Poproszę panią Staples.Jestem jej przyjaciółką z Ministerstwa Skarbu w Ottawie.Chcę jej zrobić niespodziankę.- Kochanie, słychać cię znakomicie.- Ja nie dzwonię z Ottawy, jestem tutaj - oświadczyła Marie, aż nazbyt dobrze wyobrażając sobie minę gadatliwej recepcjonistki.- Przykro mi, kochanie, pani Staples jest poza biurem i nie zostawiła żadnej wiadomości.Prawdę powiedziawszy sam najwyższy szef jej poszukuje.Proszę mi podać swój numer.Marie odłożyła słuchawkę na widełki ogarnięta lekką paniką.Dochodziła dziesiąta, a Catherine była rannym ptaszkiem.„Z samego rana" mogło oznaczać dowolną porę między 7.30 i 9.30, najpraw­dopodobniej gdzieś w połowie tego czasu, ale nie dziesiątą, nie w takich okolicznościach.I dwanaście minut później telefon zadzwonił.Był to początek paniki, już nie takiej lekkiej.- Marie?- Catherine, czy u ciebie wszystko w porządku?- Tak, oczywiście.- Powiedziałaś „z samego rana"! Czemu nie zadzwoniłaś wcześ­niej? Odchodzę od zmysłów! Czy możesz mówić?- Tak, dzwonię z budki.- Co się stało? Co się dzieje? Kim jest ten człowiek, którego spotkałaś?Głos z Hongkongu zamilkł na chwilę.Marie wydało się to niezręczne i sama nie wiedziała dlaczego.- Kochanie, chciałam, żebyś miała spokój - powiedziała Ca­therine.- Nie dzwoniłam wcześniej, bo wypoczynek jest ci potrzebny za każdą cenę.Mogę mieć wiadomości, na jakie czekasz, jakich potrzebujesz.Sprawy nie wyglądają wcale tak strasznie, jak myślisz, więc powinnaś być spokojna.- Do cholery, przecież jestem spokojna, a przynajmniej w miarę przytomna! O czym ty, u diabła, mówisz?- Mogę ci powiedzieć, że twój mąż żyje.- A ja ci mogę powiedzieć, że w tym, co robi, jest bardzo dobry.w tym, co robił.Nie mówisz mi nic nowego.- Za parę minut wyjeżdżam i niedługo się zobaczymy.Ruch jest jak zwykle okropny, a nawet jeszcze gorszy w związku z przyjazdem delegacji chińskiej i brytyjskiej i tymi wszystkimi środkami bezpieczeń­stwa.Ulice i tunele są zablokowane, ale jazda do ciebie nie powinna mi zająć więcej niż półtorej godziny, może dwie.- Catherine, żądam odpowiedzi!- Przywiozę ci ją, przynajmniej częściową.Odpoczywaj, Marie, postaraj się odprężyć.Wszystko będzie dobrze.Wkrótce będę przy tobie.- A ten człowiek? - spytała błagalnym głosem żona Dawida Webba.- Czy będzie z tobą?- Nie, przyjadę sama.Chcę z tobą porozmawiać.Zobaczysz go później.- Dobrze.Czy ton jej głosu był niepokojący? - zastanawiała się Marie odłożywszy słuchawkę.Czy raczej to, że Catherine nie powiedziała jej dosłownie nic, chociaż przedtem przyznała się, że może swobodnie mówić z automatu? Taka Catherine, jaką znała, próbowałaby przynaj­mniej uśmierzyć lęki przerażonej przyjaciółki, gdyby miała dla niej na pociechę konkretne fakty czy choćby jedną kluczową wiadomość, jeśli cały splot okoliczności był zbyt skomplikowany.Cokolwiek.Żonie Dawida Webba chyba coś się należało! A tymczasem usłyszała dyplomatyczną gadaninę, jakieś aluzje, ale nic istotnego.Coś tu się nie zgadzało, ale Marie nie potrafiła tego uchwycić.Catherine ją ochra­niała, podejmując z jej powodu niebywałe ryzyko, zarówno zawodowe, gdyż nie uzgodniła tego ze swym konsulatem, jak i osobiste, narażając się na wielkie niebezpieczeństwo.Marie zdawała sobie sprawę, że powinna odczuwać wdzięczność, bezmierną wdzięczność, a mimo to ogarniały ją coraz większe wątpliwości.Powtórz to jeszcze raz, Catherine! - krzyczała bezgłośnie.Powiedz, że wszystko będz^ w porządku! Nie potrafię już myśleć.Nie potrafię myśleć tutaj! Muszę wyjść na zewnątrz.Muszę odetchnąć świeżym powietrzem!Sięgając po ubranie zachwiała się.Zaraz po przyjeździe do Tuen Mun Catherine zaprowadziła ją do lekarza, który zajął się jej poranionymi stopami, założył solidny opatrunek, dał szpitalne kapcie i zalecił noszenie tenisówek na grubej podeszwie, jeśli w ciągu paru najbliższych dni zamierza odbywać dłuższe spacery.Potem kupiły ubranie.Ściśle mówiąc, kupiła je Catherine, pozostawiwszy Marie w samochodzie.Mimo napięcia, w jakim była wówczas Catherine, wybrała rzeczy zarówno ładne, jak i praktyczne.Do jasnozielonej letniej bawełnianej spódniczki dobrała białą bawełnianą bluzkę i małą, białą lakierowaną torebkę.Prócz tego kupiła parę ciemnozielonych spodni, gdyż szorty uważano tu za nieprzyzwoite, a także drugą sportową bluzkę.Wszystko to były doskonale skopiowane fasony słynnych projektantów mody, z właściwymi metkami.- Są śliczne, Catherine.Dziękuję.- Pasują do twoich włosów - odrzekła.- Wprawdzie nikt w Tuen Mun nie będzie ich oglądał, bo nie chcę, żebyś wychodziła z mieszkania, ale kiedyś będziemy musiały się przenieść.A w razie gdybym ugrzęzła w biurze, a ty byś czegoś potrzebowała, włożyłam ci trochę pieniędzy do torebki.- Sądziłam, że mam sama nie opuszczać mieszkania i że razem wybierzemy się po jakieś zakupy.- Nie mam większego pojęcia niż ty, co się tam dzieje w Hongkongu.Lin może się wściec do tego stopnia, by powołać się na stare kolonialne przepisy prawne i zamknąć mnie w areszcie domowym.Na Blossom Soon Street jest sklep z obuwiem.Będziesz musiała tam wejść, żeby zmierzyć tenisówki.Oczywiście pójdę z tobą.Po dłuższym milczeniu Marie spytała:- Catherine, skąd ty tak dużo wiesz o tej okolicy? Nie spostrzeg­łam tu żadnych innych białych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl