[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak na spowiedzi.- Jak się położyłem - jąkał się strażnik - to przebudziłem się dopiero o szóstej.- Proszę to oddać do analizy, komisarzu - powiedziałem wręczając policjantowibutelkę wody.- Być może Lupin rozpuścił w tej butelce środek nasenny.- Proszę to zostawić - wrzasnął Swada.- Odciski palców!Już chciałem przeprosić za tę nieostrożność, gdy do pokoju wpadł sierżant Aaska zkomendy wrocławskiej, człowiek przydzielony do pomocy komisarzowi.- Wiemy, jak Lupin dostał się do budynku - oświadczył.- Na drugim piętrze jestwejście do toalety, ale trzeba jeszcze przejść niewielki korytarz pomiędzy ścianą a schodamiprowadzącymi na strych.Toaleta znajduje się na końcu korytarza na prawo, obok oknawychodzącego na dziedziniec.Lupin wybrał schody i ukrył się na strychu.Zamek jestuszkodzony.Jak jeden mąż pobiegliśmy na górę.Sierżant nie mylił się.Lupin musiał schować się właśnie tutaj.O wyznaczonej godzinie zszedł na dół.Kiedy strażnik poszedł do toalety na dłużej,wszedł do stróżówki i wsypał mu środek nasenny do butelki z wodą mineralną.- Prawdopodobnie nastawił ogrzewanie kaloryfera na maksimum, aby zmusićstrażnika do skorzystania z wody mineralnej - zauważył pan Tomasz.- W stróżówce byłopiekielnie ciepło.- A gdy ten usnął w najlepsze, przeciął umiejętnie kable centralki i wykonał zadanie wmagazynie Starych Druków.Gdy wszystkie kable centralki przetnie się jednocześnie, systemprzestanie działać i nie przesyła informacji o uszkodzeniu.To jedyny sposób.- Ale skąd wzięły się ślady cementu na dywanie schodów? - zapytałem.- Skoro ukryłsię w drugim skrzydle na strychu i przeszedł przez dziedziniec, aby się dostać do sekcji B, topo co wchodził do pomieszczenia z cementem w sekcji A?- Odpowiedział pan na to pytanie wcześniej - rzekła Niemka.- Po prostu włamywaczybyło dwóch.Przynajmniej dwóch.Jeden działał tutaj, drugi w skrzydle po drugiej stroniedziedzińca.Porozumiewali się za pomocą radia albo telefonu.Proste.Pokręciliśmy się jeszcze z kwadrans po Ossolineum i ustąpiliśmy miejsca ekipietechnicznej.Z komisarzem Swadą pojechaliśmy na komendę po zeznania Studentów dotyczącenotatek magistra Zawady.Pan Tomasz wiązał z tym wielkie nadzieje na rozwiązanie sprawyLupina.- Włamaliśmy się tam zeszłego roku - zaczął mówić Patryk Cień w pustym i chłodnympokoju komendy. Koński ogon , jaki jeszcze nie tak dawno nosił ten młody człowiek,zniknął z tyłu włosów, a ciemna czupryna ustąpiła miejsca jasnej fryzurze.Ta drobna zmianawizerunku zmieniła go zasadniczo, ale nie uchroniła przed wpadką.- To Stefan wygrzebałnazwisko Zawady w jakiejś pracy dotyczącej ochrony polskich zbiorów bibliotecznych.- Na ratunek polskim księgozbiorom - rzekł pan Tomasz.- O właśnie - odezwał się Stefan K.- Facet był ponoć genialnym elektronikiem,elektrykiem, a przy tym pracownikiem naukowym.Pracował na Uniwersytecie Warszawskimi zajmował się księgozbiorem tej uczelni.Rozpoczął także studia doktoranckie, był nawet nastypendium w Niemczech, ale niestety zginął tragicznie w wypadku samochodowym.TenZawada chciał opracować jednolity system ochrony polskich zbiorów, zwłaszcza tychnajbardziej cennych.Uważał, i słusznie zresztą, że polskie biblioteki są niedostateczniezabezpieczone przed kradzieżami.- Wasza działalność potwierdza jego smutną opinię - dodałem.- To prawda - zwiesił głowę Stefan K.- W Niemczech czy Anglii nie mielibyśmyżadnych szans na kradzież starego druku.Niemka chrząknęła zdawkowo i z dumą popatrzyła na pana Tomasza.- To w Niemczech nie ma wcale kradzieży starych książek? - zapytał szef.- Rzadko - odparowała jego atak panna Kruger.- Jeśli już, jest to dziełem kogośpokroju Arsena Lupina.- Kiedy go złapiecie? - zapytał Patryk Cień.- Nie twoja sprawa - burknął komisarz.- Mów o notatkach Zawady.- Włamaliśmy się do jego mieszkania na Ochocie - opowiadał.- Było puste, aleczasami przychodził tam jakiś emeryt, kuzyn magistra.Pewnego dnia przeszukaliśmy całemieszkanie i znalezliśmy trochę notatek.Nie było tego wiele, ale kiedy w nasze ręce wpadłyodręcznie zrobione szkice planów niektórych polskich bibliotek, to oko nam zbielało.Tambyło wszystko: wyjścia, przejścia, numery sal, nawet skrzynki przeciwpożarowe i szybywentylacyjne.Najwięcej materiałów dotyczyło oczywiście Biblioteki UniwersytetuWarszawskiego, w której to magister Zawada pracował.Musiał dysponować takimi planami,skoro chciał chronić zbiory przed kradzieżą.Ale były całkiem dobre plany innych większychksiążnic, jak Biblioteki Głównej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, ArchiwumArchidiecezjalnego w Gnieznie, Na Piasku i Ossolineum we Wrocławiu, Jagiellonki,Biblioteki Narodowej, Książnicy Pomorskiej czy Biblioteki Gdańskiej PAN.- Były też i inne biblioteki - wtrącił Stefan K.- Na przykład Seminariów Duchownychw Pelplinie i Włocławku, PAN w Kórniku czy Książnicy Cieszyńskiej.- Czy notatki zawierały szczegóły dotyczące systemów alarmowych? - zapytał szef.- Były tylko na ten temat wzmianki typu: szczegóły na stronie piętnastej w zeszycienumer dwa.- Ale nie znalezliście innych zeszytów?- Nie.Według znalezionych notatek powinniśmy znalezć jeszcze trzy zeszyty zeszczegółami dotyczącymi zabezpieczeń bibliotek i planów magistra Zawady.Ten człowieknie tylko sam konstruował systemy alarmowe, ale wiedział, jak otworzyć najnowocześniejszezamki.Ta informacja spowodowała kilkusekundową ciszę.- Wychodzi na to, że magister Zawada jest naszym Lupinem - przerwał ciszękomisarz.- Gdzie macie notatki Zawady?- W Warszawie.- I nie wiecie, gdzie mogą być pozostałe zeszyty?- Nie.Zledziliśmy nawet kuzyna Zawady, tego emeryta, który rzadko odwiedzał jegomieszkanie, ale od czasu do czasu wpadał.Pewnego razu postanowiliśmy zaczaić się naniego.To było zaraz po naszym włamaniu do mieszkania na Ochocie.Przyszedł domieszkania po zgłoszeniu włamania na policję.Zledztwo umorzono, bo według niego nic niezginęło.Pewnie nie wiedział, że notatki kuzyna były bardziej cenne niż jego dom podPiasecznem.- Gdzie? - pan Tomasz wstał poruszony słowami Patryka Cienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]