[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mu siał pil no wać swo je go krzy -ku.Był tro chę zdzi wio ny, że An ne ni gdy nie mó wi ła o swo jejro dzi nie.Po tem był bar dziej zdzi wio ny, że ni gdy nie chcia łacho dzić z nim na pu blicz ne im pre zy.A do pie ro po bli sko ro -ku zro zu miał, że się go wsty dzi.Wo bec ro dzi ny.I pew nie247przy ja ciół też.Bo jak mu w koń cu po wie dział nie miec kiwspól nik, by ła cór ką zna ne go ber liń skie go ad wo ka ta, zezna nej nie miec kiej ro dzi ny praw ni czej.Mu siał zu peł nie tamnie pa so wać ja ko do ra bia ją cy się Po lak.Spraw dził ją jesz -cze dwo ma ul ty ma tyw ny mi ofer ta mi swo ich pu blicz nychimie nin i ro dzin nych od wie dzin mat ki.I sa ma nie wy trzy ma -ła.Za wie si ła spo tka nia.A po tem do szło do kul tu ral ne go z jejstro ny ze rwa nia.Też w „Tłu stym Ko cie”.I do pie ro po ze rwa -niu zro zu miał, jak się przez ten po nad rok za ko chał.Pił w„Tłu stym Ko cie” bez opa mię ta nia z pół ro ku.Sta le ma jąc na -dzie ję, że ją zo ba czy.Ca łe szczę ście, że wspól nik był wy ro -zu mia ły.I nie miał pre ten sji, gdy An drzej zde cy do wał ode fi ni tyw nym wy jeź dzie do Pol ski.– Czy pan tu mo że cze ka na mnie? Je stem Ewa.EwaSkrzy pek – wy rwał go ze wspo mnień ko bie cy głos.Sta nę łaprzed nim lek ko uśmiech nię ta z wy cią gnię tą rę ką ta sa mawy so ka ru do blond pięk ność.Tym ra zem ubra na w ob ci słyko stium ko lo ru kre mo we go.Sta li przed wej ściem do chiń -skiej re stau ra cji.Usie dli przy sto li ku oto czo nym z trzechstron ścia na mi la se ro wych świa teł.Chiń ski kel ner po dał dwaczaj nicz ki zie lo nej her ba ty i wsta wił fre zje do wa zo ni ka z wo -dą.Przy glą da ła się te mu dość nie spo dzie wa nie po zna ne mumęż czyź nie, dys kret nie są cząc go rą cy na pój, gdy się przed -sta wiał i opo wia dał o swo jej no wej fir mie.Po do bał jej się.Byłprzy stoj nym wy so kim męż czy zną ze zgrab ny mi, jak za uwa -ży ła w ho lu, po ślad ka mi w dość ob ci słych ciem nychspodniach.– Pan wol ny na sta łe czy tyl ko na dzi siaj? – spro wo ko wa -ła.I spoj rza ła na re ak cję je go oczu.Nie co zmie sza ny pod jąłwy zwa nie i zdą żył z szyb ką ri po stą.– To za le ży od pa ni.Ro ze śmia ła się szcze rze.Do ce ni ła to.By ła ko bie tą poprzej ściach.Tra gicz na śmierć na rze czo ne go, nie uda ne mał -żeń stwo, a od kil ku już lat wy mie nia ni na now szych ko chan -ko wie przy dłu gich prze rwach bez mę skich.Pra co wa ła win sty tu cji pra wie z sa my mi męż czy zna mi, acz nie mie sza łapra cy z przy jem no ścią.Od czte rech lat by ła pro ku ra to rem wwo je wódz kim od dzia le Pro ku ra to ri Ge ne ral nej Skar bu Pań -stwa.Zaj mo wa li się pil no wa niem skar bo we go mie nia we248wszel kich trans ak cjach i wszel kich po sta ciach.Jej spe cjal -no ścią by ły pry wa ty za cje z cza sów Wiel kie go Prze krę tu, jakna zy wa li w swo im slan gu praw ni czym pierw sze ćwierć wie -cze I I Rzecz po spo li tej.Praw dę po wie dziaw szy, gdy by nieWiel ki Prze kręt, to więk szość pro ku ra to rów trze ba by w jejfir mie daw no zwol nić z pra cy.Prze stęp stwa prze ciw ko Skar -bo wi Pań stwa, a w ogó le mie niu pu blicz ne mu, nie pod le ga -ły bo wiem przedaw nie niu.A bie żą cych spraw by ło ma ło.Ikwo ty, o któ re szło, też z nóg nie po wa la ły.Ak tu al nie mia łana biur ku dwie pry wa ty za cje miej skie z Dę bo wic.Jed ną zpo cząt ków Wiel kie go Prze krę tu, gdy ów cze sny bur mistrzDę bo wic sprze dał klu czo we udzia ły miej skie go przed się bior -stwa ko mu nal ne go fran cu skie mu kon cer no wi pań stwo we muFran ce Mu ni ci pa le.Dru gą z koń ca Wiel kie go Prze krę tu, gdyko lej ny bur mistrz sprze dał klu czo we udzia ły miej skie go z ko -lei przed się bior stwa wo do cią go we go pry wat ne mu kon cer no -wi bry tyj skie mu Bri tish Wa ter.– Jak pan zna lazł Dę bo wi ce? – spy ta ła.Wte dy za cząłopo wia dać o swo im pro jek cie stwo rze nia w Dę bo wi cach par -ku na uko wo -tech no lo gicz ne go, wzo ro wa ne go na nie miec -kich roz wią za niach ber liń skiej dziel ni cy Ad ler shof.I o tym,że bez ta kiej in fra struk tu ry in no wa cyj no ści w mie ście rów -nież i je go fir ma nie roz wi nie skrzy deł.I o tym, że to jestszan sa dla mia sta, aby za trzy mać tu i po móc lu dziom z po -my sła mi biz ne so wy mi czy tyl ko tech nicz ny mi.I kie dy takopo wia dał, zdu mio na za uwa ży ła ten sam błysk w oczach.Ten sam błysk emo cji, gdy daw no te mu jej chło pak opo wia -dał o pla nach stwo rze nia w Pol sce no wej or ga ni za cji po li -tycz nej.An ty rzą do wej, acz dzia ła ją cej bez prze mo cy.By ła wte dy stu dent ką ostat nie go ro ku pra wa na uni wer -sy te cie, a on stu den tem ostat nie go ro ku in for ma ty ki na po li -tech ni ce.Cho dzi li z so bą już od po nad ro ku.Ma rek pra co wałjuż do ryw czo w fir mie in for ma tycz nej.Za mie rzał za ło żyć za -raz po stu diach wła sny in te res.Był też po chło nię ty po li ty ką.Jej to kom plet nie nie in te re so wa ło.No, ale po nie waż bar dzomu na tym za le ża ło, to wzię ła raz udział w de mon stra cji wdniu 11 li sto pa da.By ła kom plet nie za sko czo na tym, co zo -ba czy ła.Dzie siąt ki ty się cy lu dzi ma sze ru ją cych pod ty sią ca -249mi bia ło -czer wo nych flag.Z hym nem na ro do wym i an ty rzą -do wy mi ha sła mi.Ta kie go świa ta nie zna ła.Nie zna ła też bru -tal no ści po li cji, któ rą zo ba czy ła po raz pierw szy w ak cji nauli cach War sza wy.Po li cjan ci w spe cjal nych ochron nychkom bi ne zo nach, heł mach z pla sti ko wy mi osło na mi twa rzy,wiel ki mi prze zro czy sty mi tar cza mi, dłu gi mi pał ka mi, a nie -któ rzy z wiel ko ka li bro wy mi strzel ba mi.„Żół wie”, jak ich na -zy wał Ma rek.„Żół wie” bi ły bez par do nu.Na tra sie po cho duw dwóch miej scach do szło do walk na bocz nych uli cach.Bar dzo się wte dy ba ła.Ma rek ka zał jej się trzy mać w środ -ku po cho du.Już póź niej do wie dzia ła się, że „żół wie” jak coro ku ostrze la ły po chód ku la mi gu mo wy mi.Ma rek był w gru pie, któ ra te po cho dy or ga ni zo wa ła.Kie -dyś za py ta ła go, po co to or ga ni zu ją.Strasz nie się wte dy ob -ru szył.Ale nie po tra fił roz sąd nie od po wie dzieć.Mó wi ła mu,że to jest bar dzo faj ne i na wet „żół wie” moż na prze żyć.Aleco z te go wy ni ka? I kie dy za czął w na stęp nym ro ku opo wia -dać o ko lej nej de mon stra cji w dniu 11 li sto pa da, to za py ta łago, czy na eme ry tu rze też bę dzie te mar sze or ga ni zo wał.Nicsię nie ode zwał, ale prze stał już wię cej na ten te mat mó wić.Gdzieś mie siąc póź niej po wie dział jej nie spo dzie wa nie,że ma ra cję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]