[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skierowaliśmy się w głąb lasubrukowaną drogą.Od razu po lewej stronie natknęliśmy się na blisko sześciometrowejwysokości schron, który krył kiedyś pompownię wody i wartownię.Dalej, wzdłuż drogi widać było znajdujące się po prawej stronie schrony obronne iresztki fundamentów baraków.W jednym z bunkrów harcerze odkryli całe jeszczedwudzielne stalowe drzwi.- W tym rejonie znajdowały się pomieszczenia robocze sztabowców różnych rodzajówwojsk - powiedziałem.Idąc dalej po lewej stronie natknęliśmy się na kolejną transformatorownię orazkotłownię.Przed kotłownią było wejście do jakiegoś pomieszczenia pod ziemią.Jacek zgłosiłsię na ochotnika, że tam wejdzie.Dołączył do niego Piotrek.Zeszli po drabince i wyszli pominucie.- Nic tam nie ma, tylko jakieś szmaty i błoto - orzekli wychodząc.- A państwo tak dokładnie zwiedzają bunkry, nie lepiej poopalać się? - ażpodskoczyliśmy na dzwięk tego głosu. Za nami stał staruszek ubrany mimo upału w skórzany płaszcz i spodnie koloru szarejzieleni.Na nogach miał wysokie, sznurowane buty za kostki.Miał czerstwą, opaloną twarz igęste siwe włosy.Mimo podeszłego wieku trzymał się prosto.- To wasze jachty i samochody są tam nad jeziorem? - znowu zapytał.Mówił zdziwnym akcentem.- Chcecie tu nocować?Kiwnęliśmy głowami.- A nie boicie się ducha kwatery?- Co to za duch? - dopytywał się Olbrzym przygotowując notatnik i aparatfotograficzny.- I po co pan chce mi robić zdjęcie? - rzucił dziadek, jednak nie protestował, gdytrzasnęła migawka.- Nie słyszeliście historii o oficerze, który tu popełnił samobójstwo?Młody kapitan przyjechał tutaj do pracy prosto z frontu wschodniego.Miał przedstawićwyniki wstępnych prób z nowym karabinem szturmowym.Tam, w  Mieście Brygidy ,mieszkały kobiety.Jak to żołnierz frontowy, który całe dnie spędzał w okopach, z dala odwielkomiejskich rozrywek, zakochał się w jednej z nich.Ona w nim też.On już pierwszegodnia naraził się pewnemu generałowi stwierdzając, że nie ma pojęcia o tym, co dzieje się nafroncie.Ten generał postanowił się zemścić.Obiecał Niemce, że jeżeli zostanie jegokochanką, to załatwi jej jedynemu bratu przeniesienie do spokojnej służby na WaleAtlantyckim.Cała jej rodzina zginęła w nalotach i miała tylko brata.Zgodziła się napropozycję generała.Kapitan załamał się i strzelił sobie w łeb.Przeniesiony żołnierz zginął wpierwszym dniu inwazji aliantów w Normandii.Widziałem, że nie było dziewczyny, która by dyskretnie nie ocierała łez.Staruszekpatrzył na nie dobrotliwie.- I ten kapitan tutaj straszy? - zapytał Olbrzym zawzięcie notując.- Aaa, jedni mówią, że to duch, inni, że strażnik kwatery.- Jaki strażnik? - odezwał się Jacek.- Nie słyszeliście, że Niemcy przy ważnych obiektach, kryjących ich tajemnice,zostawiali strażników.Tutaj kiedyś zginął taki jeden, co odnalazł wejście do tunelutechnicznego.Wrócił tylko do domu po latarkę i łom.Powiedział rodzinie, że będą bogaci.Słuch po nim zaginął.Szukała go milicja z psami, ale zwierzęta zgubiły trop gdzieś w lesie.Podobno ci, którzy za bardzo chodzili po tych bunkrach, mieli różne wypadki, potłukli się,więcej nie chcieli tutaj wracać.Słuchaliśmy tych historii, a dreszcze nam chodziły po plecach.Staruszek pożegnał sięz nami i zniknął między drzewami. - Dziwne, naprawdę niesamowite - mruczał Olbrzym.- Może ten strażnik to jakiś były członek Wehrwolfu - orzekł Sarmata.- A oni tutaj działali? - zapytała Zosia.- Tak - odezwał się Olbrzym.- Ta historia zaczęła się naprawdę niezwykle.HansPrutzmann, SS-Obergruppenfuhrer, szef Wehrwolfu, przybył do Królewca na początku 1945roku.Wszyscy niemieccy dowódcy wiedzieli już, że zbliża się czas ofensywy radzieckiej.Chociaż Prusy Wschodnie w propagandzie nosiły miano  Twierdzy Fuhrera , doskonalewiedziano, że będzie ona musiała paść.Dla Niemców ważniejszy był Zląsk.Obrona tegorejonu przez miesiąc pozwalała na prowadzenie produkcji przez następne dwa miesiące.Mimo to na terenie Prus powstały pierwsze oddziały Wehrwolfu.Miała to być podziemnaarmia, atakująca okupanta, zadająca mu cios w plecy i oczekująca nadejścia odsieczy.Prutzmann przyjeżdżając do Królewca miał już prawie gotową listę pierwszych wilkołaków.Wybrano szóstkę ochotników, znających teren, języki rosyjski, polski oraz gwarę mazurską.Dodatkowo doskonale znali się na sztuce wojennej.Ich zadaniem było organizowanie sieciwspółpracowników w terenie.Podobne techniki stosowali polscy spadochroniarzeprzerzucani do okupowanej Polski zarówno z Zachodu, jak i ZSRR.Identycznie działająobecnie elitarne jednostki amerykańskich zielonych beretów.- Widziałem to na filmach - wtrącił Jacek.- Na czele pierwszej jednostki stanął Hauptsturmfuhrer SS Bruno Altenwald.Walterowi Wiese, jednemu z  wilkołaków dostarczono dokumenty Waltera Lenckego,niemieckiego komunisty.Grupa przedarła się do Puszczy Boreckiej, jej zadaniem byłowysadzenie radzieckiego sztabu, który zajął giżycką Twierdzę Boyen.W Giżycku fałszywyLencke zgłosił się do wyzwolicieli i zaoferował gotowość współpracy z okupantem.Zostałskierowany do pracy w kontrwywiadzie III Frontu Białoruskiego.W dniu 1 maja 1945 roku,gdy Rosjanie fetowali robotnicze święto, Lencke z drugim komandosem próbowali podłożyćładunek wybuchowy.Coś jednak nie zadziałało i obu mężczyzn szybko ujęto.Niemcy wpadliw ręce oficerów śledczych, którzy wypracowanymi już metodami zmusili ich do wskazaniamiejsca kryjówki całej grupy.Był to jeden z bunkrów w Puszczy Boreckiej.Do atakuwyznaczono kompanię piechoty uzbrojonej w broń maszynową, granaty, gazy łzawiące.Szybki szturm zakończył się sukcesem.Dwóch wilkołaków zabito, jednego ujęto, a dowódcapopełnił samobójstwo.Więcej grup Wehrwolfu powstało jednak na Zląsku.Możerzeczywiście ich potomkowie strzegą hitlerowskim tajemnic.O strażnikach wspominająrównież ludzie penetrujący Góry Sowie i podziemia zamku w Książu.- Potraficie dobrze nastraszyć - stwierdziła jedna z harcerek. Już trochę mniej weseli kontynuowaliśmy zwiedzanie kwatery.Do kotłowni schodziłosię po kilku schodach.Skręciliśmy w lewo i weszliśmy do niskiego pomieszczenia, gdzieznajdował się jakiś zsyp.Dalej była hala wysoka na siedem metrów, szeroka na dziesięć idługa na dwadzieścia.Pod sufitem widać było resztki prowadnic i bloczków.Idąc dalejdoszliśmy do fundamentów baraków generała Adolfa Heusingera, szefa WydziałuOperacyjnego, a następnie kolejnych szefów sztabu.Obok stały kwatery generała ErichaFellgiebela, szefa łączności kwatery.Za nimi natknęliśmy się na zwykły z pozoru schronobronny.Stał na fundamencie grubości pięciu metrów i był otoczony fosą.Tuż dobetonowego fundamentu przylegały ściany baraków.Na jego dachu stało dwanaście słupów.- Po co te słupy? - zapytała Zosia.- Pewnie do rozwieszenia siatek maskujących - orzekł Sarmata.- Może chcieli go obudować dodatkowym płaszczem ochronnym - domyślał się Jacek.- Myślę, ze wszyscy po trosze macie rację - odezwał się Olbrzym.- Popatrzcie na teresztki cegieł przy jego ścianach.Sądzę, że był obudowany cegłami, żeby z góry wyglądał jakzwykły barak.Wtem z wnętrza bunkra wypadła blada jak ściana blond piękność, w której kochał sięJacek.- Boże, tam ktoś jest! - krzyknęła.Zmroziło nas.Piotrek i Czesio pierwsi weszli i wyszli po chwili śmiejąc się do rozpuku.- Tam jest ogromna sowa - powiedział Piotrek.- Jest trochę zdziwiona gośćmi, więcjej nie przeszkadzajmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl