[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie - odparłem.- Nie sądzę, aby pan zmyślał, panie Ripsom.- Wiem, że mówi pan prawdę - odparł z wyraźnym zdumieniem.- Widzę to w pana oczach.Wydaje mi się, że chciał mi powiedzieć coś więcej, ale w tej samej chwili z tyłu za nami rozległ się dźwięk dzwonka, a na podjazd Przy dystrybutorach wtoczył się wolno samochód.Kiedy zadzwonił brzęczyk, obaj poderwaliśmy się gwałtownie, a ja wydałem z siebie cichy, zduszony krzyk.Ripsom wstał i pokuśtykał w stronę samochodu, ocierając ręce w zwiniętą w kulkę szmatę.Kiedy wrócił, spojrzał na mnie, jakbym był raczej niemile widzianym przybyszem, nieproszonym gościem, który zjawił się tu niejako „z ulicy”.Pożegnałem się i odszedłem.Buddinger i Ives zgodzili się jeszcze pod jednym względem.Tu, w Derry, wiele rzeczy jest nie w porządku; w Derry nic nigdy nie było w porządku.Po raz ostatni widziałem się z Albertem Carsonem na miesiąc przed jego śmiercią.Jego stan znacznie się pogorszył, jedyne, co mógł wydobyć ze swego gardła, to syczący cichy szept.- Nadal myślisz o napisaniu historii Derry, Hanlon?- Mam to na uwadze - stwierdziłem, ale rzecz jasna nigdy nie zamierzałem tego zrobić, to znaczy nie dosłownie, i on chyba o tym wiedział.- To by ci zajęło ze dwadzieścia lat - wyszeptał - i nikt by tego nie przeczytał.Nikt nie chciałby tego przeczytać.Daj temu spokój, Hanlon.- Przerwał na moment, po czym dorzucił: - Buddinger popełnił samobójstwo, wiesz.Oczywiście, że wiedziałem, ale tylko dlatego, że ludzie lubią dużo gadać, a ja nauczyłem się słuchać.Artykuł w „News” określił to mianem nieszczęśliwego upadku i chyba faktycznie jego autor w pewnym sensie miał rację.Tyle tylko, że w „News” nie napisano, iż Buddinger spadł ze stołka, podczas gdy w tym samym czasie miał na szyi zadzierzgniętą pętlę.- Wiesz o cyklu?Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.- O tak.- Co dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedem lat, Buddinger też o tym wiedział.Sporo ludzi ze starszego pokolenia wie o tym, choć nie chcą mówić na ten temat, nawet kiedy mają mocno w czubie.Daj temu spokój, Hanlon.- Wyciągnął jedną ze swych pokrzywionych, ptasich dłoni.Zacisnął palce wokół mojego nadgarstka i prawie poczułem, jak rak w jego wnętrzu zżera wszystko, co jeszcze nadawało się do zjedzenia - choć wtedy nie było już tego zbyt wiele.Albert Carson zmienił się w wysuszoną, prawie pustą skorupę.- Michael, lepiej się w to nie mieszaj.Są pewne rzeczy w Derry, które potrafią nieźle człowieka ugryźć.Daj temu spokój.Daj temu spokój.- Nie mogę.- A zatem strzeż się - powiedział.I nagle oczy starego, umierającego człowieka zmieniły się w oczy małego, przerażonego dziecka.- Strzeż się!Derry.Moje rodzinne miasto.Nazwane na cześć irlandzkiego hrabstwa o tej samej nazwie.Urodziłem się tutaj, w Derry Home Hospital.Tu chodziłem do podstawówki i do liceum.Studiowałem na uniwersytecie w Maine - nie w Derry, ale jak mówią starzy, to tylko o rzut kamieniem stąd, a potem znów tu wróciłem.Do biblioteki publicznej w Derry.Jestem człowiekiem z małego miasteczka prowadzącym małomiasteczkowe życie - jednym spośród milionów.Ale: W 1879 załoga drwali znalazła szczątki innej załogi, która spędziła mroźną, śnieżną zimę w obozie w górnym biegu Kenduskeag na szczycie czegoś, co dzieciaki do dziś nazywają Barrens.Odrąbane głowy leżały na ziemi.nie mówiąc już o ramionach.i nogach.a także odciętym penisie przybitym do jednej ze ścian chaty.Ale: W 1851 John Markson otruł całą swoją rodzinę, a następnie usiadłszy w kręgu utworzonym z ciał, zjadł całego grzyba, którego nazywają „biel-cień nocy”.Jego agonia musiała być potworna.Konstabl, który go odnalazł, napisał w swoim raporcie, że w pierwszej chwili odniósł wrażenie, jakby trup uśmiechał się do niego; napisał o potwornym białym uśmiechu Marksona.Biały uśmiech powodował trujący grzyb, który wypełniał całe usta.Musiał żuć nawet wtedy, kiedy jego umierającym ciałem wstrząsały ostatnie, potworne, konwulsyjne spazmy.Ale: W Niedzielę Wielkanocną właściciele Kitchener’s Ironworks, na których miejscu stoi teraz Centrum Handlowe Derry, zarządzili poszukiwanie wielkanocnych jajek dla wszystkich dobrych dzieci z Derry.Poszukiwania odbyły się w olbrzymim budynku zakładów.Niebezpieczne obszary zostały zamknięte, a pracownicy fabryki na ochotnika zgłosili się, by ich pilnować i upewnić się, że żaden żądny przygód dzieciak nie przedostanie się przez barierę, aby sprawdzić, co znajduje się po drugiej jej stronie.Na terenie zakładu ukryto pięćset czekoladowych, owiniętych różnokolorowymi wstążkami, jajek.Zgodnie z tym, co pisał Buddinger, przypadało mniej więcej jedno jajko na jedno dziecko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]