[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz Galta stężała w ago­nii.Jego bezsilne mięśnie świadczyły o niedawnej śmierci.Vane spojrzał na niego, kołysząc się lekko.Ciężko oddychał, a oczy miał pełne łez.Blask nabrał intensywności światła dziennego.Ponieważ nie mógł zrobić już nic dla Lormana i Galta, przeczołgał się obok pierwszego i przycup­nął przy Derkonie.Obejrzał jego głowę i znalazł czerwoną opuchliznę na czole, z lewej strony.Przyszło mu do głowy krótkie, lecznicze zaklęcie.Powtórzył je trzykrotnie nad swym towarzyszem, aż ustały jego jęki.Własny ból głowy również mi­nął wraz z zaklęciem.Światło stawało się coraz słabsze.Derkon otworzył oczy.- Udało się? - zapytał.- Nie wiem - odparł Hodgson.- Nie jestem pewien, jakie będą skutki.- Mam pomysł - oświadczył Derkon pod­nosząc się, przecierając głowę i szyję.-Możemy sprawdzić to w ciągu minuty.Rozejrzał się wokół.Przeszedł na drugą stronę i kopnął Odila w bok.Odil przekręcił się na plecy i spojrzał na niego.- Obudź się, póki masz jeszcze szansę - na­kazał Derkon.- Co.Co się stało?- Nie wiem.Galt i Lorman nie żyją.Spojrzał w kierunku okna, wytrzeszczył oczy, potarł je dłonią i pędem ruszył w jego kierunku.- Chodźże tutaj! - wrzasnął.Hodgson rzucił się za nim.Odil wciąż próbował się podnieść.Hodgson dotarł do okna właśnie wtedy, gdy słońce znikało za górami na zachodzie.Niebo wypełniały krążące drobiny światła.- Najszybszy zachód słońca, jaki kiedykolwiek widziałem - zauważył Derkon.- Zdaje się, że kręci się całe niebo.Popatrz na gwiazdy!Derkon wychylił się na zewnątrz.- Ziemia się już uspokoiła - oznajmił.Z nieba za wzgórzami wytoczyła się pęknięta biała kula.- Czy mi się przywidziało? Przypomniało mi to księżyc - stwierdził Hodgson.- Nie do wiary! - krzyknął Odil, zataczając się i przechylając się przez parapet.Przestworza wypeł­niły się bladym światłem, a gwiazdy zniknęły w od­dali.- Nie czuję się najlepiej.- Z pewnością - przerwał mu Derkon.- Po­trzebowałeś całej nocy, aby się podnieść.- Nie rozumiem.- Spójrz - Derkon wykonał ruch dłonią i wskazał na cienie, które wirowały wokół każdego wzniesienia terenu, a pęczniejące chmury rozpadały się na kawałki.Po niebie przemknęła jak kometa kula ognista.- Myślisz, że nabiera szybkości? - spytał Hodgson.- Prawdopodobnie.Tak.Tak myślę.Słońce skryło się za wzniesieniami i znów zapano­wała ciemność.- Stoimy tu przez cały dzień - powiedział do Odila Hodgson.- Na Boga! Co myśmy zrobili? - spytał Odil, nie odrywając oczu od wirujących przestworzy.- Przerwaliśmy zaklęcie zabezpieczające Za­mek Wieczności - odpowiedział Hodgson.- Te­raz już wiemy, co to było.- I dlaczego to miejsce zwane było Zamkiem Wieczności - dodał Derkon.- Co zrobimy? Spróbujemy połączenia?- Później.Najpierw poszukam czegoś do jedze­nia - oświadczył Derkon, odchodząc.- Już od wielu dni.Po chwili pozostali odwrócili się i ruszyli za nim.Vane wciąż kołysał się lekko, głaszcząc czoło Galta.Minęła kolejna noc.* * *Dilvish przebudził się na ciężkim, jaskrawym dywanie, ściskając w prawej dłoni miecz.Nie mógł jej otworzyć.Wolno wsadził ostrze do pochwy i potarł rękę.Wytężył umysł, by przypomnieć sobie, co się stało.Usłyszał jakiś wrzask.Tak.Zawodzenie z bólu i złości.Przystanął przed na wpół otwartymi drzwiami komnaty - tej komnaty? - kiedy usły­szał lament.Wyprostował się i przez otwarte drzwi obser­wował zachodnie okno holu i okno wschodnie, na odległej ścianie pokoju, po prawej stronie.Do­strzegł bardzo osobliwe zjawisko.Okno po stronie prawej zajaśniało, podczas gdy okno lewe pogrążo­ne było w mroku.Po chwili okno prawe pociem­niało, a rozbłysło lewe.Za moment lewe okno zaciemniło się znowu.W chwilę później rozjarzyło się okno prawe i sekwencja powtórzyła się.Siedział nieruchomo, zginając od czasu do czasu rękę.Zjawisko powtórzyło się jeszcze kilkakrotnie.Nagle podniósł się i podszedł do okna wschod­niego, by ujrzeć niebo ozdobione niezliczoną ilością koncentrycznych kręgów.Po paru minutach zniknęły przed wieżą ognia, która wyrosła na wschodzie między niebem a ziemią.Potrząsnął głową.Zdawało mu się, że sama ziemia już się uspokoiła.Co to była za sztuczka? Dzieło jego wroga? A może coś innego?Odwrócił się, przeszedł przez drzwi i znowu znalazł się w holu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl