[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brut pobladł na twarzy.- A co z Jadmarem? Czy Jadmar przyśle wojowników? - dopytywał niecierpliwie wysłannik.Wiedział, że wielu ludzi zostało wysłanych do pobliskich miast, by szukać tam pomocy.- Nie wiem - odparł Brut.- To nie ma już zresztą znaczenia.Armia żebraków jest oddalona zaledwie o trzy dni marszu od Tanelorn, a Jadmarczycy nie dotarliby tu przed upływem dwóch tygodni.- A Rackhir?- Nie powrócił jeszcze i nic nie słyszałem o jego losach.Mam przeczucie, że już go nie ujrzymy.Tanelorn jest skazane na zagładę.Rackhir i Lamsar skłonili się głęboko przed trójką niewysokich ludzi, siedzących w namiocie.Jeden z mężczyzn jednak powiedział z niecierpliwością w głosie:- Nie poniżajcie się przed nami, którzy jesteśmy naj-pokorniejsi ze wszystkich.Wędrowcy wyprostowali się więc, czekając, aż gospodarze tego miejsca ponownie się do nich odezwą.Szarzy Władcy udawali pokorę, lecz jak się wydawało, była to jedynie ostentacja, gdyż czerpali dumę ze swej pozy.Rackhir zdał sobie sprawę, że będzie musiał stosować najbardziej wyrafinowane pochlebstwa, a nie sądził, by to mu się udało.Był przecież wojownikiem, a nie dworakiem czy dyplomatą.Lamsar także to zrozumiał, powiedział więc:- O Władcy, porzuciwszy dumę przybyliśmy tu, by nauczyć się od was prostszych prawd, które są jedynymi prawdami.Jeden z Władców przybrał skromny wyraz twarzy i odpowiedział:- Nie my powinniśmy oceniać, co jest prawdą, a co nią nie jest, gościu.Możemy podzielić się z wami jedynie pewnymi przemyśleniami.Możliwe, że okażą się one dla was interesujące lub pomocne w odnalezieniu własnej prawdy.- Zaiste, to bardzo prawdopodobne - powiedział Rackhir, nie bardzo wiedząc, z czym właściwie się zgadza, ale uznając, że to będzie najlepsze wyjście.- Zastanawialiśmy się też, czy bylibyście skłonni podzielić się z nami przemyśleniami na temat, który żywo nas interesuje: ochrona naszego Tanelorn.- Nie jesteśmy na tyle zadufani, by narzucać komuś swoje zdanie.Nie można nas nazwać błyskotliwymi intelektualistami - odparł mówca uprzejmie.- Nie mamy też zbytniego zaufania do własnych opinii.Kto wie, może są błędne, oparte na błędnych przesłankach?- Istotnie - odezwał się Lamsar, uznając, że najlepiej pochlebi gospodarzom, jeżeli wspomni o ich skromności.- Szczęście to dla nas, że możemy wreszcie odróżnić prawdziwą uczoność od dumy.Albowiem najwięcej widzi człowiek cichy, który mówi niewiele, za to uważnie obserwuje.Mimo to, chociaż zdajemy sobie sprawę, że nie jesteście przekonani, czy wasze przemyślenia lub pomoc będą dla nas użyteczne, biorąc za przykład wasze zachowanie, pokornie pytamy: czy znacie jakiś sposób, w który moglibyśmy ocalić Tanelorn?Rackhir z trudem nadążał za złożonością z pozoru jedynie nieskomplikowanego przemówienia Lamsara, spostrzegł jednak, że Szarzy Władcy są zadowoleni.Kątem oka Czerwony Łucznik obserwował Soranę.Kobieta uśmiechała się pod nosem.Po tym uśmiechu Rackhir zorientował się, że właściwie rozegrali to spotkanie.Sorana przysłuchiwała się też uważnie.Rackhir zaklął po cichu.Władcy Chaosu dowiedzą się o wszystkim i nawet jeżeli Tanelorn zdoła uzyskać pomoc od Szarych Władców, Chaos będzie miał czas przedsięwziąć odpowiednie kroki, by zapobiec uratowaniu miasta.Mówca Szarych Władców dźwięczną mową porozumiał się ze swymi kompanami, po czym odezwał się znowu:- Z rzadka jedynie mamy zaszczyt gościć równie odważnych i inteligentnych ludzi.W jaki sposób nasze dyletanckie umysły mogą oddać przysługę waszej sprawie?Rackhir nagle zorientował się, niemal śmiejąc się z tej niespodziewanej myśli, że Szarzy Władcy wcale nie byli aż tak mądrzy.Za pomocą pochlebstwa udało im się uzyskać ich pomoc.- Narjhan z Chaosu prowadzi wielką armię ludzkich szumowin, armię żebraków - powiedział Czerwony Łucznik.- Przysiągł, że zmiecie z powierzchni ziemi Tanelorn i zabije wszystkich jego mieszkańców.Potrzeba nam jakiegoś rodzaju magicznej pomocy, by zmierzyć się z kimś równie potężnym jak Narjhan i pokonać żebraków.- Przecież Tanelorn nie można zniszczyć - powiedział Szary Władca.- Miasto jest wieczne.- odezwał się inny.- Ale to wyobrażenie.- mruknął trzeci.- W Kaleef żyją żuki - rzekł Szary Władca, który do tej pory jeszcze się nie odzywał.- Wytwarzają specyficznego rodzaju jad.- Żuki, panie? - zapytał Rackhir.- Są wielkie jak mamuty - wytłumaczył trzeci Władca - ale mogą zmieniać swój rozmiar, a także rozmiar zdobyczy, jeżeli nie mieści się w ich gardzieli.- Jeżeli już o to chodzi - odezwał się pierwszy mówca - góry na południu naszej krainy zamieszkuje chimera.Potrafi zmieniać postać, a co więcej, nienawidzi Chaosu, gdyż to właśnie Chaos ją stworzył i pozbawił własnego kształtu.- Jest też czterech braci z Himerscahl, którzy posiedli moc czarnoksięską - zaproponował drugi Władca, lecz pierwszy przerwał mu:- Ich magia nie działa poza ich własną płaszczyzną -powiedział.- Myślałem raczej o wskrzeszeniu Błękitnego Czarodzieja.- Zbyt niebezpieczne, a w dodatku przekraczające nasze możliwości - rzekł jego towarzysz.Spór trwał.Rackhir i Lamsar czekali w milczeniu.W końcu odezwał się pierwszy mówca:- Zdecydowaliśmy, że Żeglarze z Xerlerenes najlepiej będą wam mogli pomóc w obronie Tanelorn.Musicie udać się w góry Xerlerenes i odnaleźć ich jezioro.- Rozumiem - powiedział Lamsar.- Górskie jezioro.- Nie - odezwał się Władca.- Ich jezioro leży nad górami.Poszukamy kogoś, kto mógłby was tam zabrać.Być może udzielą wam pomocy.- Czy nie możecie zagwarantować nic ponadto?- Nie.Wtrącanie się w sprawy innych nie leży w naszej naturze.Żeglarze sami zadecydują, czy wam pomogą, czy nie.- Rozumiem - powiedział Rackhir.- Dziękujemy.Ile czasu minęło odkąd opuścił Tanelorn? Ile jeszcze pozostało czasu do ataku żebraków Narjhana na miasto? Czy może już on nastąpił?Nagle, jakby sobie o czymś przypominając, rozejrzał się za Soraną, lecz kobiety nie było w namiocie.- Gdzie leżą góry Xerlerenes? - pytał właśnie Lamsar.- Nie w naszym królestwie - odparł jeden z Szarych Władców.- Znajdziemy wam przewodnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl