[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zdaje się, że zrebak wykazał maksimum swoich możliwości.Ciekawe, jak Demothigo do tego skłonił?Po chwili Quentin zaczął przewracać się na boki, bezlitośnie miotając lądownikiem.Ferrol szarpany na wszystkie strony, mimo pasów bezpieczeństwa, kilka razy uderzyłgłową o ścianę.Zacisnął mocno szczęki, chcąc uchronić się przed utratą zębów.Dwaj Tamplesi i Demothi usiłowali uchwycić hełm, który kołysząc się na przewo-dach, wymykał im się z rąk.Quentin zdążył obrócić się cztery razy, zanim Wwis-khaazłapał hełm i wcisnął go na głowę.Czerwone światełka zgasły.Koń zaczął się uspoka-jać. Kennedy, proszę ustalić kurs odezwał się Ferrol, gdy tylko odważył się rozluz-nić szczęki. Musimy wracać na Amity. Amity już nie ma, komandorze przerwała Kennedy. Co się stało? Ferrol włączył monitory kontrolne.W widocznym steradianie niebyło ani śladu czegoś o rozmiarach statku kosmicznego. Nie mogła zniknąć powiedział i natychmiast uświadomił sobie absurdalnośćtego stwierdzenia. Tylko spokojnie , pomyślał. Przecież nie mogli zostawić nas samych.Na pewnowszystko niedługo się wyjaśni. Czy nadal jesteśmy w systemie 11612? Zdaje się, że Quentin jest zbyt młody, żeby SKOCZY przypomniała Kennedy,przebierając palcami po klawiaturze komputera. Wiem o tym.Odczytała wynik obliczeń: Spektrum nie zmieniło się.Ferrol zagryzł wargi.Po chwilowym szoku znów zaczynał myśleć. Czy odebrała pani jakieś sygnały przez radio albo laserem?Potrząsnęła głową. Wsłuchiwałam się przez cały czas, usiłując wyłapać coś w tym hałasie powie-124działa, przewijając jednocześnie taśmę magnetofonu. Nie wiadomo, czy wszystkoudało się zarejestrować.O, tu coś jest!Przez chwilę nasłuchiwała przez hełmofon, potem włączyła głośnik.Wiadomośćz Amity była krótka: Lądownik Ferrol Man o War spłoszył się.Hhom-jee niemoże go utrzymać wrócimy.Głos kapitana i szum przekaznika laserowego umilkły jednocześnie.Kennedy spoj-rzała na Ferrola. Uważam powiedziała spokojnie że dokonaliśmy nowego odkrycia! Czyżnauka nie jest wspaniała? Rzeczywiście przyznał niechętnie. Co myślisz o tym wszystkim, Sso-ngii zapytał, spoglądając na Tamplesów i sie-dzącego obok nich Demothiego. Czy mógłbyś mi wyjaśnić, dlaczego Man o Warprzestraszył się i SKOCZYA, chociaż tylko Quentin miał powody do niepokoju? Jak sądzisz, czego się przestraszył? wtrącił Demothi.Ferrol rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Sso-ngii? powiedział z naciskiem. Nie wiem odparł Sso-ngii. Wiem tylko, że pewne emocje mogą być przeka-zywane innym koniom.To wszystko. Telepatia?Sso-ngii szybko dotknął dłonią ucha, co oznaczało wzruszenie ramionami. Co to jest telepatia?Kennedy zachichotała. To sposób komunikowania się, którego nie rozumiemy.Ferrol obruszył się, lecz właściwie musiał przyznać jej rację.Słowo telepatia niczegonie wyjaśniało. Spróbuję ci to jakoś wytłumaczyć powiedział do Sso-ngii. Zastanawiamy się,dlaczego Man o War uciekł, zamiast przyjść Quentinowi z pomocą, jeśli w jakiś sposóbpoczuł jego niepokój. To jest antropomorfizacja! przerwał ostro Demothi. Czyżby pan oczekiwał,że koń kosmiczny zachowa się jak człowiek? Mmo-thee ma rację zgodził się Sso-ngii. Manawanninni mógł poczuć strachzrebaka i uciec zamiast niego. Twarz Tamplesa wykrzywiła się jeszcze bardziej niżzwykle. Ludzie nie rozumieją współodczuwania. Tak, przypuszczam, że szlachetne uczucie empatii jest nam zupełnie obce mruknął Ferrol.Na stanowisku Kennedy dał się słyszeć krótki sygnał. Czy to Amity zapytał, przeszukując monitory.Kennedy potrząsnęła głową. Nie, to tylko jedna z łodzi odszukała nas laserem.W zasadzie powtarza wiadomo-125ści od kapitana.Ferrol zapomniał, że oprócz lądownika pozostały w pobliżu jeszcze trzy łodzie. Spróbujemy do nich dotrzeć.Niech pani ustali kurs i przekaże Wwis-khaa.Damim sygnał, że się zbliżamy. Nie wiadomo, czy Wwis-khaa potrafi pokierować Quentinem ostrzegła goKennedy.Na hełmie Tamplesa palił się rząd żółtych światełek. Myślę, że sobie poradzi, skoro ujarzmiał dzikie konie powiedział Ferrol uspo-kajająco. Wwis-khaa nie będzie kierował Quentinem odezwał się nagle Demothi. Jato zrobię.Ferrol odwrócił się powoli i spojrzał na niego zdziwiony.Demothi wyprostował się,co teraz, gdy siedział przypięty pasami do fotela, wyglądało jeszcze śmieszniej niż wtedy,gdy stał na baczność w biurze kapitana. O co chodzi? zapytał Ferrol łagodnie. Powiedziałem, że będę kierował Quentinem powtórzył Demothi. Mam roz-kazy z Senatu i Admiralicji. Już raz pan próbował przerwał Ferrol, bliski wybuchu wściekłości.W ferworze zdarzeń zapomniał prawie, że to właśnie Demothi nieudaną próbą prze-kreślił jego największe marzenie. Nie udało się panu. To nie była jeszcze prawdziwa próba! Demothi ożywił się nieoczekiwanie,w jego monotonnym zazwyczaj głosie zabrzmiały nuty prośby i żądania. To byłonowe doświadczenie, dla mnie i dla Quentina.%7ładen z nas nie zdążył się jeszcze przy-zwyczaić.Przemyślałem wszystko i wiem, na czym polegał błąd. Westchnął głęboko. Proszę, komandorze, niech mi pan da ostatnią szansę. Za dwadzieścia cztery godziny Quentin będzie zdolny do SKOKU szepnęłaostrzegawczo Kennedy.Ferrol popatrzył na nią podejrzliwie, przypomniawszy sobie ukryte sugestie Senatora.Jej spojrzenie nie wyrażało nic, poza uprzejmym zdziwieniem.Niestety, miała rację.Jeśli Demothi chce jeszcze raz spróbować, nie można odkładać tego na pózniej. W porządku zdecydował się i mocniej zacisnął pasy bezpieczeństwa. Zezwalam na ostatnią próbę.Wwis-khaa, daj mu hełm.Niech pan się skupi na utrzy-maniu stałego kontaktu, zanim zdecyduje się pan na jakiś ruch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]