[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co, do cuchnących wyziewów, tu się dzieje! - ryknął nagle jakiś basowy głos.Do stajni wpadł jak burza nie strzyżony od dawna mężczyzna.Wyglądał, jakbyubierał się w pośpiechu.- I wyłączcie tę przeklętą syrenę! Straszy tylko mojepurchlaki i przyprawia mnie o ból głowy!- Tutaj, panie Fondine - odezwał się jeden z funkcjonariuszy.Mężczyzna podszedł bliżej i zobaczył hazardzistę trzymanego przezandroidów-strażników i wyrywającego się jak więzień usiłujący uwolnić się zkaftana bezpieczeństwa.Ujrzawszy mężczyznę, Lando powiedział:99- Podejrzewam, że w czasie ostatnich zawodów purchlaków zostało popełnioneoszustwo.Ten człowiek majstrował coś przy zawodnikach.Owłosiony mężczyzna obdarzył hazardzistę kwaśnym spojrzeniem, a pózniejzwrócił się do Calrissiana.- Nazywam się Slish Fondine i jestem właścicielem tej stajni.Lepiej niech panpowie, co pan tutaj robi.Z niejakim zdumieniem Lando zorientował się, że tym razem nie musi niczegoukrywać.- Jestem generałem, przedstawicielem Nowej Republiki, i nazywam się LandoCalrissian.Zledziłem tego mężczyznę, wykonując zupełnie inne zadanie.Myślę, żezaciekawi pana historia wszystkich jego wygranych na poprzednich wyścigach.Tymmo przeszył Calrissiana spojrzeniem pełnym nienawiści.- Nie zmusisz mnie, żebym do niej powrócił! - krzyknął.- Nie zniósłbym tego.Nawet nie wiesz, co to byłaby za udręka.Wolałbym raczej umrzeć.Slish Fondine uciszył go machnięciem ręki.- To będzie można bardzo szybko załatwić, jeżeli to, co powiedział generał,okaże się prawdą.Jak wiesz, oszuści są na Umgull karani śmiercią.Syrena alarmowa w końcu ucichła.- Niech ktoś w końcu mi pomoże - usłyszeli zawodzenie Threepia.Fondine spojrzał na androida zmagającego się z zieloną galaretowatą masązalewającą jego ciało i rzucił się, by mu pomóc.Zgarniając sople protoplazmy wcałość, Fondine zaczął uspokajać przerażonego purchlaka.- Spokojnie, spokojnie.Pózniej zwrócił się do Threepia.- Przestań się szamotać! Biedny purchlak boi się ciebie tak samo jak ty jego.Stój spokojnie.- Po chwili dodał nieco ciszej: - Wiesz, one potrafią wyczuć, kiedyktoś jest przerażony.Threepio starał się stać bez ruchu, a Fondine w tym czasie łagodnie zachęcałgalaretę, by z powrotem zechciała wejść do klatki.W pewnej chwili jednakandroid wykrzyknął, wyraznie podniecony:- Proszę pana! W protoplazmie tego purchlaka odkryłem niemalmikroskopijny elektroniczny przedmiot.Powiększam obraz.Wygląda namikromotywator!Lando nagle zrozumiał, co robił Tymmo.Implantowany purchlakowimikromotywator mógł wysyłać potężny wewnętrzny impuls, wywołując ukażdego stworzenia paniczną chęć ucieczki.Właściwie dostrojone urządzeniemogło zmusić purchlaka do osiągania prędkości, jaką wywoływało tylkopotworne przerażenie.Urządzenie było tak małe, że gdy naszpikowany nimpurchlak zwyciężył, Tymmo był w stanie pózniej je łatwo zniszczyć, nie usuwającz protoplazmy.W tkance zawodnika zostawały jedynie śladowe ilościpierwiastków, użytych do budowy.Slish Fondine nie przestawał przeszywać hazardzisty spojrzeniem pełnympogardy i złości.- To nikczemne bluznierstwo wymierzone w ducha sportowej, czystejrywalizacji - oświadczył.Tymmo spłonił się ze wstydu.100- Musiałem mieć pieniądze! Musiałem opuścić planetę, zanim ona mnie tuodnajdzie!Zdesperowany Lando nie potrafił się opanować.- O kim mówisz? Kim jest ona?Uwolnił się z wysięgników trzymającego go androida-strażnika.Tymmo wybałuszył na Landa ciemne oczy.- To nie ona przysłała ciebie po mnie? Widziałem, jak śledziłeś mnie nazawodach.Próbowałeś mnie wtedy złapać, ale ci uciekłem.Nigdy więcej do niejnie powrócę.- Do kogo?! - ryknęli równocześnie Lando i Slish Fondine.- Rzecz jasna, do księżnej Mistal.Lgnie do mnie bezustannie, a jej oddechogrzewa moje ucho.Nie spuszcza oczu ze mnie nawet na sekundę, a ja nie zniosętego ani chwili dłużej! Muszę się stąd wydostać.Lando i Fondine popatrzyli na siebie, niczego nie rozumiejąc, ale Artoopotoczył się ku nim, świergocząc jak najęty.Threepio, uwolniony w końcu odzalewającej go galarety, pospieszył z tłumaczeniem:- Artoo wszystkiego się dowiedział.Księżna Mistal z Dargul wyznaczyłanagrodę w wysokości miliona kredytów za bezpieczne odstawienie do niejzaginionego małżonka, który, jak wszystko na to wskazuje, od niej uciekł.Komunikat podaje, że oficjalne nazwisko tego mężczyzny brzmi Dack, ale rysopiszgadza się w najmniejszych szczegółach z wyglądem Tymma.Zrezygnowany hazardzista zwiesił smutno głowę.Właściciel stajni skrzyżowałręce na piersi.- No? - zapytał.- Co powiesz na to wszystko?- Tak, nazywam się Dack.- Tymmo ciężko westchnął.-Przed dwoma latyksiężniczka Mistal osiągnęła odpowiedni wiek do zamążpójścia i postanowiłaposzukać idealnego męża.W całej galaktyce ogłosiła, że poszukuje kandydatów, i,rzecz jasna, dostała miliony ofert.Pośród nich była moja.Któż nie chciałbyzostać jej małżonkiem? Była przecież bogata, młoda i bardzo piękna.Jej mążmusiałby tylko żyć w dostatku, kochany do szaleństwa przez księżną.W oczach mężczyzny pojawiły się łzy.- %7łycie obdarzyło mnie tylko jednym talentem - do komputerów i innychurządzeń elektronicznych.Te mikromotywatory zaprojektowałem, wykonałem isprawdziłem własnoręcznie.Kiedy złożyłem wniosek o zostanie małżonkiemksiężniczki, wiedziałem, że moje szansę są znikomo małe.Udało mi się jednakwłamać do komputera w dargulskim pałacu i umieścić w nim odpowiednialgorytm, zgodnie z którym konkurenci zostali odrzuceni, a mnie uznano zaidealnego kandydata.Slish Fondine sprawiał wrażenie, jakby sama myśl o tym, że ktoś mógłbyoszukiwać w tak ohydny sposób, przyprawiała go o atak mdłości.- Księżniczka i ja zawarliśmy związek małżeński i wszystko wyglądałodokładnie tak, jak sobie wymarzyłem - ciągnął Tymmo.- Na początku.Mistalbyła bowiem przekonana, że naprawdę jestem idealnym partnerem, z którymzostać ma zawsze.Każdą chwilę musiałem spędzać w jej towarzystwie.Niepozwalała mi oddalać się na nawet kilka kroków.Budziła mnie o różnych porach101nocy, szukała mnie w czasie przerw na posiłki, a czasami zamykała w ogrodzielub w bibliotece.W oczach mężczyzny pojawiła się panika.- Myślałem, że po jakimś czasie może się znudzi albo chociaż przyzwyczai domojej bezustannej obecności, ale to ciągnęło się przez ponad rok! Doszło w końcudo tego, że nie mogłem spać, bałem się nawet własnego cienia! Schudłem,zmizerniałem, wyglądałem na półżywego, a to wszystko sprawiło, że zaczęła miwspółczuć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]