[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opuścił klapę sedesu i usiadł.Madeleineczekała na jego reakcję. Marion wykazałaby więcej gustu powiedział.Był przekonany, żeta uwaga doprowadzi ją do furii. Nawet nie wspominaj przy mnie jej imienia.Ciągle to robisz.Choćby wczoraj wieczorem w trakcie rozmowy o tych dawnychmędrcach i takich innych bzdurach.Paul uśmiechnął się. Metempsychoza.Wędrówka dusz.Marion wiedziałaby, o czym199RLTrozmawiamy. Oczywiście, że wiedziałaby.Jest tak przerazliwie nudna.Paul z zainteresowaniem obserwował narastającą irytację Madeleine iobmyślał następną zaczepkę.Zdawał sobie sprawę, że obnażenie jejniewiedzy jest z jego strony okrucieństwem, ale nie mógł się powstrzymać.Sprowokowanie Madeleine przychodziło mu bez trudu, a jej reakcje byłyniekiedy wyjątkowo zabawne. Co do jej gustu też mam wątpliwości kontynuowała. Ciąglenosiła te workowate suknie od Laury Ashley, po to, żeby ukryć swoją tuszę.Boże! Nie przeszkadzało jej nawet to, że jest taka brzydka. Myślę, że przeszkadzało.Poza tym. Tak? A czy widziałeś, żeby kiedyś wyskubywała sobie brwi albomalowała paznokcie? Z nią było coś nie w porządku.Potrafiła rozmawiaćwyłącznie o tych nudnych problemach filozoficznych.Gdyby chociaż trochęstarała się upodobnić do mnie, nie znalazłaby się w takich kłopotach, nieuważasz? Zresztą, do licha z nią.Zawsze musiała przechwalać się, żeskończyła uniwersytet.Wszystkim opowiadała, jakich to ma wspaniałychrodziców.Ciągle używała takich długich słów, których nikt nie rozumiał.Ito wszystko dlatego, żeby mnie poniżyć.Za to teraz nie ma nikogo i niebędzie miała.Zasłużyła sobie.Nie wiem, dlaczego ma mi być przykro z jejpowodu. O, widzę, że dokuczają ci wyrzuty sumienia.Co za niespodzianka zdziwił się Paul marszcząc brwi. O czym ty mówisz? Madeleine oburzyła się. Twoja kuzynka Marion jest warta więcej, niż ci się wydaje.Uroda tonie wszystko.Dobrze o tym wiesz. Nie.Reszta to pieniądze, więc przypomnij sobie, kto płaci wszystkie200RLTrachunki i przestań gadać o Marion.Zatrzasnęła drzwi i pobiegła na górę do sypialni.Gdyby nie to jegogadanie o Marion, wcale nie czułabym się winna, pomyślała.Na litośćboską, przecież powinien wiedzieć, że Marion jest do niczego.Nigdy niepotrafiła nic zrobić.To ja musiałam się kręcić od klubu do klubu, żebyzarobić trochę forsy, bo Marion skończyła studia, które na nic się nieprzydają.To, że teraz jest sama, dobrze jej robi.Stanie wreszcie nawłasnych nogach.A jeśli jej się nie uda, to co mnie to obchodzi? Nie mogęprzez całe życie opiekować się nią, mam własne sprawy na głowie.Zresztąwszystko układa się świetnie.W gazetach nazywają mnie wspaniałą,czarującą albo podobnie.Mam Paula i to jest chyba najważniejsze.Niewidzę powodu, żeby przejmować się kuzynką.W godzinę pózniej, kiedy Paul świeżo ogolony i wykąpany wszedł dosypialni, zastał Madeleine zapłakaną. Przepraszam szepnął. Nie chciałem ci zrobić przykrości. To czemu ciągle zaczynasz tę rozmowę o Marion? Powiedziałeśprzecież, że ona nic cię nie obchodzi. To prawda, a teraz przestań płakać.Jutro masz swój wielki dzień ichyba nie chcesz pokazać się z zapuchniętą twarzą.Wzmianka o jutrzejszym dniu, a zwłaszcza grozba, że może zlewyglądać, wystarczyły, by uspokoić Madeleine.Spojrzała na niegowzrokiem pełnym uwielbienia, a Paul pocałował ją w usta. Pokaż mi teraz, w jakich pozach będziesz jutro fotografowana.Madeleine potrząsnęła głową. Wolałabym, żebyś mi teraz wyjaśnił tę trans.emigrację, towędrowanie dusz.Roześmiał się.201RLT Dobrze, ale zaraz po tym opowiesz mi dokładnie, jak to było z tymitragarzami.Następnego dnia Madeleine wstała wcześnie.W studio powinna być otrzeciej, miała więc jeszcze czas na ostatni seans w solarium, a potem Paulchciał ją zabrać na wczesny lunch.Lubiła z nim przebywać.Zawszeodczuwała dreszcz podniecenia, gdy mówił, jak bardzo szczególny jest ichzwiązek.Cieszyła ją myśl, że wreszcie ma kogoś, o kim może powiedzieć,że jest jej, kogoś, kto kocha ją dla niej samej, a nie z litości jak stryjenka lubMarion.Starała się nie myśleć o tym, że Paul może ją kiedyś opuścić, jakniegdyś rodzice, a przy tym robiła wszystko, co mogła, by udowodnić mu,że jego kariera znaczy dla niej wiele, więcej niż dla Marion.Po powrocie z salonu piękności znalazła zostawioną przez Paulawiadomość, że czeka na nią w Julie s Wine Bar.W pierwszej chwili byłarozczarowana, bo liczyła na to, że przed wyjściem sprawdzi jej opaleniznę,ale kiedy przeczytała dalszy ciąg listu, podskoczyła z radości.Paul wyszedłna spotkanie ze swym agentem.Okazało się, że wydawnictwo Freemantlezainteresowane jest jego książką.Do baru przyszła za wcześnie, usiadła więc przy stoliku i wzięłapozostawioną przez kogoś gazetę.Nie czytała jej zbyt uważnie, raczejrozglądała się po sali, by zorientować się, czy ktoś już ją podziwia.Gdy tylko Paul pojawił się w drzwiach sali, wiedziała, że jest w złymhumorze.Nie pocałował jej nawet, tylko opadł na krzesło i zaczął mówićcoś o charakterystyce i poglądach bohaterów, strukturze powieści i innychzupełnie niezrozumiałych dla niej sprawach. Tak czy owak, jeśli zrobię z Jima Penna bogatego młodzieńca, októrym marzą kobiety, to każdy pomyśli sobie, że piszę dla wydawnictwaMills and Boon.202RLT To fantastyczne. Madeleine zerwała się i zarzuciła mu ręce naszyję. No widzisz.Mówiłam ci, że znajdziesz wydawcę, jak tylko zacznąpisać o nas w gazetach. Nie słuchasz mnie. Uwolnił się z jej objęć. Wydawca chce!,żebym zmienił swoją powieść. Powiedz mu, że nie życzysz sobie tego. Wtedy jej nie wydadzą. Och! Będzie tu za chwilę Philip Hoves i powiem mu, gdzie mam tegoHarry ego Freemantle a. Nie możesz tego zrobić, Paul. A niby dlaczego nie mogę? To jest moja książka.Przemyślałemwszystko.Na litość boską, przestań przeglądać tę gazetę. Paul, nie niszcz jej.Nie przeczytałam jeszcze mojego horoskopu. O Boże! jęknął. A ty nie chcesz poznać swojego? zapytała. Może w nim byćcoś o.Paul zerwał się na równe nogi, ale w tym momencie Madeleine stanęłaobok i złapała go za ramię.Odepchnął ją, ale równocześnie zauważyłnadchodzącego Philipa Hovesa.Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie, aMadeleine cmoknęła agenta w policzek.Potem poszli na górę do restauracji.Madeleine z trudem nadążała za rozmową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]