[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.75 HHan zaklął.Przez cały ten czas Torkila zasłaniała ta Ranka, a teraz lądował wśród nich poły skliwygość ubrany, jakby by ł gladiatorem& Po chwili sy stem namierzania Eleonory stwierdził, żerzeczy wiście jest to gladiator.Peter Crash Ky tes.Han pry chnął.Nie oglądał aren, ani ty chzaawansowany ch, ani dla gówniarzy.Pierdolony wy nalazek.Gladiator by ł dimenem ubrany mw motomba złożonego, jak się wy dawało, z samy ch ostrzy.Ostry facet.Frin Fierce azidenty fikował airvill, który m przy leciał gość.By ł nim Bezbolesny, dziwaczny trójząb, wiszącypionowo, nie poziomo.Trwał pośród chmur na lewo i z ty łu.Dość daleko od karawan.By ć możeten Peter chciał sprawić gospodarzom niespodziankę.No wy chy l się, wy chy l& Han przy gry zł nerwowo wargę, czekając, aż cel wy łoni się zzabujnej grzy wy Ranki.Coś się na to nie zanosiło.Kurwa siedziała i nie zamierzała ruszy ć dupska,a Błogosławiony też nie wy glądał na ruchawego.Fierce polecił Sokołowi zmienić położenie.Statek zaczął leniwie przesuwać się w prawo i dogóry.Nie minęło trzy dzieści cetni, gdy pole widzenia przesłoniła kobieta lecąca z czarnowłosądziewczy nką ubraną w złoty pancerzy k. Mamo, mamo, to Ran?Dziecko wskazało paluszkiem Hana. Nie, kochanie, to nie Ran.To po prostu Sitizen.Dzień dobry, Sit!Zamachała ręką. Dzień dobry ! zawtórowała jej córeczka. Dzień dobry warknął Fierce. A co Sit robi? spy tała dziewczy nka. Poluję odpowiedział Han niskim głosem. Na co? Na ludzi.Dziewczy nka wy trzeszczy ła oczy. Sit żartuje wy jaśniła kobieta. Ale mamo, to jest wielka armata. Dziewczy nka wskazała palcem Elorhag. Genevieve, to nie jest armata, ty lko& Kobieta znieruchomiała.Jej frin już z pewnościązidenty fikował Eleonorę jako część uzbrojenia. Kochanie odezwała się niższy m głosem Sit ma prawo robić, co chce, nawet polować naludzi.Tak naprawdę ty lko żartuje. Jesteś pewna, Siti? zapy tał Han i zmruży ł oczy tak, że widać by ło ty lko wąskie szparki.Kobieta rozłoży ła ręce. Sit, mam zawiadomić Bractwo Besebu? Nie sądzisz, że Besebu o wszy stkim wie? Tak jak ImBu? My ślisz, że nasza ingerencjacokolwiek zmieni?Kobieta przez chwilę my ślała i wreszcie rozpogodziła się. Masz rację, Sit. Spojrzała na córkę. Genevieve, wszy stko jest w porządku.Sit wie, co robi. Na pewno? Na pewno.I odleciały.Han zaklął.Tamto miejsce naprawdę by ło dobre.Tu może co chwila ktoś przelaty wać.W dodatku kolejne cetnie poszły się jebać.Zerknął na celownik.Wreszcie widać tego sukinsy na.Okno namierzania przy brało barwę czerwoną.Han wziął głębszy oddech, wstrzy mał go i przy gotował się do strzału.W ty m momencie nataras, gdzie wszy stko się działo, nasunął się inny, mniejszy, gęsty od drzew i kwiatów.Frag!Droga MlecznaMacierzPlaneta Rihanna, rajKarawana Błogosławionego Aymore aSektor J 3235408 Decimi 232 EI, 11.76 HPeter Crash Ky tes lądował między nami, oczy wiście w towarzy stwie swojego O Toola.Miałna sobie pancerz z szerokich ostrzy i skrzy deł.Rzecz jasna nie by ł organiczny.Mogli sobie podaćrękę z Nexusem.Wciąż grał w gry druży nowe, nie ty lko e-sportowe, ale także realne.By łjedny m z lepszy ch gladiatorów Imperium, co ostentacy jnie zaznaczały rotujące wokół niegomechaniczne miecze, który ch klingi przy pominały wijące się, poznaczone pazurami i kłamismoki.Te kły, pazury i wy rostki na grzbietach bestii zachowy wały się jak piły.Brrr.%7łe też komuśchce się w to bawić. Nie w swoim świecie? spy tałem, ściskając jego potężną pierś, choć i tak by ł niższy odemnie.Ky tes mieszkał prakty cznie wy łącznie w arealium, konkretnie w grze Redland świeciezamków, ry cerzy, szlachetny ch spraw i tak dalej.W realium pojawiał się ty lko podczasrozgry wek na arenach. Torkil, miałem cię dzisiaj odwiedzić, zapomniałeś?Cholera, rzeczy wiście.Tak mnie to wszy stko zakręciło& A frin nie przy pomniał? Wezwałemgo na dy wanik.Zobaczy łem jego twarz.Powróciłem do dawny ch zwy czajów i obdarzy łem gokobiecą fizjonomią i głosem. Maya, dlaczego nie przypomniałaś mi o odwiedzinach Petera? Umówiłam się z frinem pana Kytesa, że tego nie zrobimy. Komu służysz, do diabła?! Wyłącznie tobie i twojemu rozwojowi.No i mnie miała.Frin mądrzejszy od właściciela. Zapomniałem, przy jacielu odezwałem się do Petera. To nic.Każdemu się zdarza, nawet Błogosławiony m, n est-ce pas?Zgrzy tnąłem zębami. Nawet. I to was rozwija, prawda?Jak zwy kle czy tał w my ślach.Ty lko mrugnąłem. Oczy wiście lecę z wami zapewnił.Pokręciłem głową. Słuchajcie, to jakieś chore się robi.Nie lepiej, żeby śmy polecieli z Nexusem i Laurusem, żesię tak szowinisty cznie wy rażę? %7łe niby doborowa kompania? rzuciła Pauline. Sky ranowie? Toy Soldiers? Najlepsiz najlepszy ch? Nie, brachu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]