[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz w tych, zdawałoby się fantastycznych, planach Ludwika był jeden ciemny punkt, któ-ry przyprawiał go o niepokój. Blum obawiał się zemsty wszechmocnego Kameleona.Wie-dział bowiem, że uprowadzając Anitę uderzy w same podstawy interesy swojego szefa, któryprzez to straci zupełnie zaufanie klientów. A jednak, z dwojga złego zdecydował lepiej mieć porachunki z jednym Kamele-onem, nizli z cała policją Stanów i zgrają detektywów, stojących na usługach poszkodowa-nych milionerów.Dlatego dobrze by było sprzątnąć jeszcze staremu owe sto tysięcy dolarów,które spodziewa się otrzymać od Childsa za Anitę.Nie wypada brać panny bez posagu.powiedział głośno, z właściwym, sobie cynicznym uśmiechem.Uczepiwszy się tej nowej myśli, począł układać plan działania.Wiedział, że i w tym wy-padku, jak zwykle, do podjęcia okupu zostanie wysłany Franck, a stary będzie oczekiwał naniego przy drodze wiodącej do Los Anietto.Do miejsca wyznaczonego na spotkanie jeststamtąd cztery mile, a przy tym droga wiedzie przez gęsty las, gdzie łatwo przyczaić się napowracającego z pieniędzmi Francka.Oczywiście, ażeby posiąść tę sumę, należy uciec się domorderstwa.W tym względzie jednak Blum nie miał wielkich skrupułów O jednego łajdakamniej będzie na świecie zaopiniował, postanawiając w stosownej chwili celnym strzałem zbrowninga położyć Francka na miejscu, a następnie ze zrabowanymi pieniędzmi szybko po-wróci na farmę Billa Monktona.Cała sprawę ułatwia jeszcze ten fakt, że wedle ustnych dyspozycji Kameleona, Bill byłobowiązanym wydać dziewczynę jedynie na polecenie jego, Ludwika Bluma.W praktycemiało to wyglądać w ten sposób, że któryś z wyznaczonych przez Ludwika ludzi, nocą zapa-22kuje Anitę do taksówki i odwiózłszy ja z zawiązanymi oczyma na drugi kraniec miasta, wysa-dzi ją na ulicy, po czym sam szybko schroni się w jednej z najbliższych gangsterskich spelunek.Wedle więc planu, jaki obecnie dojrzał w umyśle Ludwika, po obrabowaniu Francka ze stutysięcy dolarów, uda się niezwłocznie po Anitę, z którą pojedzie wprost za miasto, na jedno zlotnisk, gdzie w dużym hangarze, oznaczonym liczbą 64, znajduje się prywatny samolot MrSpenzera.I zanim Kameleon odkryje całą prawdę.Ludwik będzie już wówczas daleko, za-wieszony wraz z ukochaną dziewczyną pomiędzy usianym miliardami gwiazd niebem a bez-kresnym obszarem pustynnych plenów. Po wielu godzinach lotu marzył dalej wylądują w słonecznej Kalifornii, gdzie odtądon, Ludwik Blum, ścigany przez prawo przestępca, znajdzie wytchnienie przy boku ukocha-nej dziewczyny.W swych młodzieńczych, pełnych optymizmu marzeniach nie myślał wcale o tym, że loslubi płatać złośliwe figle, a najgenialniej nawet przemyślane plany działania potrafią rozsypaćsię w gruzy z błahego nieraz powodu.23ROZDZIAA VIW ZASADZCEDwaj panowie dłuższy czas siedzieli naprzeciw siebie w milczeniu.Na tęgiej, zazwyczajczerwonej, a tym razem trupio bladej twarzy Mr Childsa odmalowany był cały bezmiar cierpie-nia, jakie targało serce kochającego ojca, na ustawiczną myśl o losie najdroższej jedynaczki.Natomiast w obliczu Ronickiego, po pierwszych odruchach niemęskiej rozpaczy, bez trududawało się dostrzec jakiś upór, który nie chciał ustąpić nakazom rozsądku, wobec groznejrzeczywistości. Uważam, że należy iść za radą Spenzera przemówił wreszcie Mr Childs, głosem, wktórym znać było rezygnację. Przypuszczam, że zbrodniarze dotrzymają warunków, wprzeciwnym bowiem razie nie mogą liczyć na uprawianie podobnego procederu w przyszło-ści.Ronicki zagryzł wargi.Jego gorący, porywczy temperament nie pozwalał mu łatwo pogo-dzić się z myślą, że banda nikczemnych szantażystów odniesie przez to tryumf, a nie pomsz-czona krzywda Anity palić go będzie wstydem słabości i poniżenia.A jednak nie miał odwagioponować, w obawie o los ukochanej. Tym niemniej jednak należy zrobić wszystko, aby zbrodnia poniosła zasłużoną karę zauważył z naciskiem, przy czym w jego szarych, zazwyczaj dobrodusznie spoglądającychoczach, rozpaliły się jakieś złowrogie błyski.Lekki uśmiech ironii przewinął się po bladej twarzy Mr Childsa Za mało pan zna Chica-go, panie Stefanie.i w ogóle całe Stany.Te pięć lat, jakie pan tutaj spędził, nie dały panujeszcze poznać złowrogiej potęgi podziemnego świata przestępców.Wasze szlachetne polskieporywy, nie poparte rozsądkiem, nie zawsze na naszym gruncie się udają.Mierzycie siły nazamiary.Przypomnę panu tylko szlachetną postać burmistrza Czermaka.Miał władzę,wpływy, a jednak.podziemny świat Al Caponów i Dillingerów okazał się silniejszym odniego. To wina was, Amerykan!. rzucił Stefan z oburzeniem Obawa o mienie, życie, awreszcie, do ostatnich granic posunięte przekupstwo, rzuca was wszystkich na pastwę zbez-czelniałych zbrodniarzy!. Niestety, tak.ale nie mówmy o tym. Nie mówmy zgodził się tamten i znów na długie minuty zapadło głuche milczenie.Przerwało ją niespodziewane wejście mulatki, pokojówki Anity.Mister Childs zmarszczył groznie brwi.Nie znosił, aby ktokolwiek ze służby nie wołanywchodził do gabinetu, a tym więcej w tak niestosownej chwili.Ale spojrzenie to nie onieśmieliło kobiety.Stała przy drzwiach milcząca, ale zacięta w ja-kimś postanowieniu. Co to znaczy, Doroto?. w głosie Childsa zadrgało wyrazne zniecierpliwienie. Mam prośbę.wielka prośbę Mr Childs wymówiła, nieśmiało, z lękiem, czy będziedopuszczona do głosu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]