[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz zaś Lando żądał, aby owa przestrzeń nie tylko się znalazła, ale nawet powiększała.74@ Lando Calrissian i Ogniowicher OseonaRozszerzał zasięg działania ochronnych pól, wywierając nacisk na obie ściany.Obróciłpokrętło jeszcze dalej.Coś jęknęło jak żywa istota - ranna albo konająca gdzieś międzysterownią a rufą statku.Na szczęście płonące na pulpitach lampki wskazywały, że niedzieje się nic złego.W pobliżu skalnej rozpadliny przemknęło kilka myśliwców.Piloci starali się zbadaćnieprzeniknione ciemności.Jeden z nich posłał w głąb czeluści laserową błyskawicę.Wpadła i odbiła się kilkakrotnie od skalnych ścian, ale pózniej szybko wytraciła energięi zgasła.Obok wlotu śmignęła kolejna grupa wścibskich nieprzyjacielskich maszyn.I następna.Ich piloci nie przestawali okrążać asteroidy.Przeszukiwali długi wąwóz, chcąc odnalezć izniszczyć niewielki frachtowiec, którego pilot unicestwił ich dwie maszyny.Z każdą chwilą nieprzyjacielskie myśliwce pojawiały się coraz częściej i częściej natle jaśniejszego nieba.Lando zorientował się, że piloci starają się zacieśnić rejonposzukiwań.Obrócił pokrętło jeszcze dalej.I jeszcze.Nagle oślepiający laserowy sztych rozprysnął się o ochronne pole.Czy to przez zwykłyprzypadek, czy też dzięki własnym umiejętnościom, jeden z wrogów odnalazł frachtowiec.Wskazówka miernika mocy gwałtownie skoczyła.Lando natychmiast obrócił pokrętło dosamego oporu - tak daleko, jak tylko się dało.Rozległ się ogłuszający grzmot potężnej eksplozji.Skalne ściany, poddane działaniuenergii rozprzestrzeniającego się ochronnego pola, nie wytrzymały nacisku i pękłyjak diament.Lando i Vuffi Raa zostali natychmiast zalani wpadającą przez iluminatoryróżnobarwną poświatą szalejącego Ogniowichru Oseona.Usłyszeli, że w najbliższym sąsiedztwie rozerwanej asteroidy doszło do kilku mniejszychi nie tak głośnych eksplozji.Jednej, trzech, pięciu.Mając uwagę zaprzątniętąmanewrowaniem, Lando nie zwracał na nie uwagi.Domyślał się jednak, że lecące wewszystkie strony skalne bryły masakrują i rozpraszają nieprzyjacielskie maszyny, którychpiloci znalezli się zbyt blisko.Siedem, osiem.Może więcej.Lando stracił rachubę i niebył pewien.Nikt z przeciwników nie myślał o kontynuowaniu walki.Lando przesłał porcjęenergii do generatorów inercyjnych tłumików, a potem obrócił kalibrowaną gałkę w takisposób, by znalazła się w pierwotnym położeniu.Uruchomił silniki i włączył programzliczający, umożliwiający określenie pozycji statku w przestworzach.Mógł podjąć przerwaną wyprawę.Zwiększył także ciążenie w świetlicy.Mimo iż nie miał tak czułych narządów słuchu jakVuffi Raa, nie mógł nie usłyszeć stłumionego huku i przekleństw, jakie posypały się z ustBassi Vobah.Wyszczerzył zęby i pokręcił głową.Wszystko wskazywało na to, że wzmocnione ochronne pole spisuje się znakomicie.Vuffi Raa przestał się zachowywać irracjonalnie, a Bassi Vobah była rozsądniejsza niżkiedykolwiek przedtem.Waywa Fybot drzemał, siedząc na stojaku.Złamane kościbardzo szybko się zrastały, dzięki przyspieszającemu ich regenerację elektronicznemuprzyrządowi, który na szczęście udało się znalezć w pokładowym ambulatorium Sokoła.Funkcjonariusz powinien odzyskać siły w ciągu najbliższych kilku godzin - w samą porę,aby pomóc w aresztowaniu bilionera- narkomana.Wspaniale.Lando spędzał niemal cały czas w sterowni.Prawdę mówiąc, zaczynał mieć powyżejuszu towarzystwa obojga funkcjonariuszy.Z przyjemnością natomiast przebywał z VuffimRaa.Mały robot krzątając się po sterowni, sprzątał i naprawiał drobne uszkodzenia.Zameldował Calrissianowi, że mimo tortur, jakim został poddany kadłub statku, nie puścił75@ Lando Calrissian i Ogniowicher Oseonażaden nit ani nie pękła żadna płyta poszycia.Mniej niż godzinę zajęło mu sprawdzenie,czy na obudowie generatora siłowego pola nie utworzyły się jakieś kryształy w wynikunaprężenia.Nie znalazł ani jednego.Teraz, kiedy Lando miał wolną chwilę i mógł zastanowić się nad wszystkim, co ostatniomu się przydarzyło, zaczynał dochodzić do wniosku, że jego życie strasznie sięskomplikowało.Podobne myśli nawiedzały go, kiedy siedział w więzieniu na Oseonie Sześć TysięcyOsiemset Czterdzieści Pięć, ale nawet wówczas wszystko wydawało mu się o wieleprostsze niż w tej chwili.Powiedział sobie, że z natury rzeczy jest człowiekiem prosto- dusznymi nieskomplikowanym.Był prawie całkowicie uczciwym hazardzistą, oszukującym tylko wówczas, kiedy niechciał, żeby wygrywanie wzbudziło czyjeś podejrzenia.Mimo to ktoś - a wszystkoprzemawiało za tym, że może nawet więcej ktosiów - nie przestawał ponawiać próbpozbawienia go życia.Najpierw przy pomocy bomby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]