[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.? Już widzę zachwyt Grzegorza na widok facetki z miotłą i śmietniczką na długim drągu, cenił wartości wewnętrzne, które powinny ujawniać się jakoś inaczej.No dobrze, załóżmy, że natknęłabym się na niego bez miotły w ręku, stan naszych uczuć był w tym momencie podobny, padlibyśmy sobie w objęcia bez chwili wahania.Dorwałabym jakąś normalną robotę chociażby z nim razem, okazałoby się, że o moim talencie lepiej nawet nie wspominać, rozczarowałby się.? Głupio.Pisałabym książki.? Chyba tak.Może artykuły i felietony, może pracowałabym na dwa fronty, a co tam, jednostka pracowita zawsze robotę znajdzie, zostałabym już w tej Francji, mieszkałabym już od lat w willi na peryferiach Paryża, ozdabiałbym nasz wspólny dom, bo to owszem, umiałam, moim głównym problemem byłby własny wygląd zewnętrzny, podwiązki, niech je piorun strzeli, nosiłabym skolko ugodno.I kapelusze.Zakryłyby przynajmniej moje cudowne uczesanie, Jezu Chryste, a ileż bym miała udręki z tą cholerną głową.?!Jednak, mimo wszystko, Grzegorz wart był nawet głowy.Bierz diabli głowę, podwiązki i kapelusze, na Grzegorzu mi zależało, jemu na mnie chyba też, wzajemna tolerancja, przystosowanie się do siebie, dałoby się razem żyć.Objechałabym z nim pół świata, bo zlecenia miewał wszędzie, no dobrze, sama objechałam ćwiartkę, ale z nim byłoby mi przyjemniej.Oczyma duszy ujrzałam nagle nas, jak dwie osoby na ekranie, w Tropicanie na Kubie, na plaży w Andaluzie w Algierii, na Hawajach.nie, na Hawajach broń Boże, za dużo tam pięknych dziewczyn, ale w drodze na Nordkapp, na wyspie świętego Edwarda, w Kalkucie, w Tokio i może akurat nie byłoby tam trzęsienia ziemi.Ale mogliby nas napadać egzotyczni bandyci w Ameryce Południowej, doskonale umiem strzelać, a Grzegorz fechtuje się świetnie.W każdym razie fechtował się w młodości i chyba mu to nie przeszło.? Zwyczajnie w Nicei, w apartamencie z widokiem na morze.Ujrzałam siebie przy jego boku i nagle wyraźnie poczułam, że to byłoby szczęście.Obojętne gdzie, w komórce na króliki pod Małkinią Górną.Obojętne jak długo, niechby chociaż kilka lat.Grzegorz i ja, razem, jako jednostka rozliczeniowa.Słowo „my” dotyczyłoby nas.Miziutek mi to odebrał.Moje uczucia do niej przekroczyły wszystko.Nie byłabym w stanie nawet na nią popatrzeć, nie wspominając o czymś takim jak rozmowa, względnie zabicie jej, bodaj na odległość.Podpalenie jej domu.Wykluczone! Nogi by mi odpadły, gdybym się miała zbliżyć, paraliż by mnie tknął, gdybym miała jej dotknąć.Prędzej udusiłabym się na śmierć, niż do niej odezwała.Uświadomiłam sobie nagle, że temat Minutka zalągł się we mnie nie bez celu.Zamierzałam pomyśleć, czy nie udałoby się zrobić jej coś złego.Otóż nie.Nie ja.Nie tknę sprawy, niech się udławi swoim Sprzęgiełem, swoim Renusiem świętej pamięci, swoim majątkiem, swoim życiorysem i swoją niezniszczalną urodą.Mógł sobie Grzegorz gadać o nadgryzieniu zębem czasu, Miziutek należał do kobiet, których czas się nie ima, nie miała skłonności do tycia i dobrze trzeba było się przyglądać, żeby dostrzec różnicę trzydziestu lat.Wiek ujawnia się w kilogramach.Siedziałam spokojnie na tyłku, patrzyłam w okno i nienawidziłam jej z całego serca.* * *Relacji kryminalno-śledczej Grzegorz wysłuchał z wielkim zainteresowaniem.— Wynika z tego, że od ciebie się odczepią?— Z pewnością.Mają drobne kłopoty, z którymi nie mam już nic wspólnego.Czepianie się mnie mogłoby im tylko zaszkodzić.— Chwała Bogu.Jak wyglądasz z nogą?Prawie zdziwiłam się pytaniem, bo o nodze zdążyłam zapomnieć.— Doskonale.Po schodach schodzę jak człowiek i ona o sobie przypomina tylko w wyjątkowych przypadkach.Ten ortopeda był genialny, miał rację, nic nie robić i spokojnie poczekać.Za miesiąc będę mogła tańczyć.— Także przyjechać tutaj?Pomilczałam chwilę z nadzieją, że moje milczenie brzmi potępiająco.— Jeszcze z półtora tygodnia warto by przeczekać.A zwracam ci uwagę, że zaraz potem nadejdzie sierpień.Sierpień w Paryżu już przeżyłam i dziękuję za więcej.Pozwolisz, że ewentualny przyjazd przesunę na wrzesień?— W pełni, bo w sierpniu ja też muszę wyjechać.Moja żona.— No więc właśnie! Co z twoją żoną? Nie pytałam, bo chciałam być taktowna.Cholera.Że też różne osoby są taktowne z natury, a ja się muszę wysilać.!— Co ty powiesz? — zdziwił się Grzegorz i wyglądało na to, że szczerze.— Zatem wysilasz się dość skutecznie, bo nie zauważyłem z twojej strony żadnych nietaktów.Co do mojej żony, to bioterapeuta był tu dopiero ostatnio, przedwczoraj, wcześniej nie mógł, przesuwał wizytę.Trochę pomógł, zdaje się, że ku własnemu zdumieniu.Pełni sił ona już nigdy nie odzyska, ale powiedzmy, że jest z nią mniej źle.Z wielkim naciskiem udzielił jednej cudownej rady, mianowicie sanatorium w Szwecji.Istnieje takie, bardzo specjalistyczne i cholernie drogie, nie szkodzi.Trzy miesiące w tym sanatorium może poprawić stan, mam ją tam ulokować z osobą towarzyszącą.Czy ty możesz sobie to wyobrazić? Pojedzie z nią kuzynka.— Kiedy? — spytałam żywo, mogąc to sobie wyobrazić doskonale.— Właśnie w sierpniu.Odwiozę je, zostanę ze dwa tygodnie i pod koniec miesiąca wracam.Nie były to, rzecz jasna, te wszystkie Copacabany i Andaluzy, ale jednak.Paryż, cudowne miasto, o ile akurat nikt w nim nie strajkuje, a nawet jeśli, niech go diabli biorą, niech strajkuje ile chcąc, nie wybieram się tam do pracy.Dwa miesiące z Grzegorzem.— Nie wiem, jakie są twoje konkretne chęci i zamiary — powiedziałam ostrożnie.— Ale z przyjemnością sprawdzę, czy nie zaszkodziłaby nam taka rozszalała swoboda.Ryzyk-fizyk.Bo może.— Przestań się wygłupiać.Nastaw się na wyjazd, zadzwonię natychmiast po powrocie i liczę na to, że nie będę musiał czekać dłużej niż trzy dni.Ni z tego, ni z owego, ledwo odłożyłam słuchawkę, zalęgły się we mnie obrazy odwrotne.Przez kilka ostatnich lat przywykłam do pełni swobody i samotnej, niczym nie skrępowanej egzystencji.Mogłam gęby nie otworzyć, jeśli mi się nie chciało, mogłam jeść w najdziwniejszych porach albo nie jeść wcale, przy jedzeniu czytałam książki i bez lektury pożywienie mi szkodziło, mogłam się czesać na zasadzie machnięcia grzebieniem, tylko po to, żeby uniknąć kołtuna, mogłam pracować w chwilach dowolnych, mogłam wychodzić z domu i wracać o wschodzie słońca, pies z kulawą nogą nie miał prawa pytać gdzie byłam, mogłam roztrwonić wszystkie pieniądze, przegrać je na przykład na czymkolwiek i żyć później chrupkim chlebkiem i zapasem herbaty, posiadanej w domu, mogłam poodrywać sobie wszystkie guziki i nie przyszyć żadnego, mogłam po sobie nie zmywać i po sufit zapchać zlewozmywak brudnymi naczyniami, mogłam otwierać okna, ile mi się podobało, robić przeciągi, nie gasić światła, zawalić stoły i krzesła papierami, nie czytać korespondencji.Mogłam wszystko.Grzegorz zaś przywykł do kobiety w domu.Innymi słowy, do drugiej osoby, z którą trzeba się liczyć.Porządniejszy był ode mnie, nie lubił bałaganu, jadał jak normalny człowiek i zachowywał się przyzwoicie.Przy nim musiałabym jednak również unormować się jakoś.Oczyma duszy ujrzałam nas razem o poranku.O poranku lubię milczeć, nie trawię żadnych konwersacji, usiąść nad szklanką herbatki z książką przed nosem, bez pośpiechu przygotować się do całodziennej egzystencji.Jak długo on by to wytrzymał.? Zatem nic z tych rzeczy, głos z siebie wydaję, biorę udział w przyrządzeniu śniadanka, żadnej książki, może nawet muszę coś zjeść.No, croissanty to można zjeść zawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]