[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Same żyły i flaki.Psu fym tego nie dał, a przecież sam nim jestem.- Namówiłeś go, żeby wyrzucił swój obiad? - upewnił się wstrząśnięty Victor.- Posłuszny chłopak, muszę przyznać - odparł z satysfakcją Gaspode.- To bardzo brzydko.- Ależ nie.Udzieliłem mu też pewnej rady.Laddie szczeknął rozkazująco do otaczających go ludzi.Victor słyszał, jak rozmawiają między sobą.- Pies nie je obiadu - dobiegł głos Detrytusa.- Pies będzie głodny.- Nie bądź głupi.Pan Dibbler mówi, że jest więcej wart od nas wszystkich.- Może nie do tego jest przyzwyczajony.Wiecie, taki elegancki pies i w ogóle.To żarcie wygląda dość obrzydliwie.- To jest psie żarcie! Coś takiego jedzą psy!- Tak, ale czy to żarcie dla cudownych psów? Czym się żywią cudowne psy?- Pan Dibbler nakarmi go tobą, jeśli będą z nim jakieś kłopoty.- Dobrze już, dobrze.Detrytus, skocz do Borgle’a.Zobacz, co tam mają.Ale nie to, co dają zwykłym klientom.- Właśnie to dają zwykłym klientom.- O to mi chodziło.Po pięciu minutach Detrytus wrócił, niosąc ogromny surowy stek.Wrzucił go do miski.Treserzy spojrzeli na Laddiego wyczekująco.Laddie zerknął dyskretnie na Gaspode, który prawie niedostrzegalnie skinął głową.Wielki pies przytrzymał stek łapą, chwycił w zęby i oderwał spory kawałek.Potem przekroczył ogrodzenie i z szacunkiem złożył mięso przed Gaspode, który ocenił je wyrachowanym spojrzeniem.- Sam nie wiem - mruknął w końcu.- Powiedz, Victor, czy to jest dziesięć procent?- Negocjowałeś jego obiad?!- Moim zdaniem dziesięć procent to uczciwe honorarium - wymamrotał Gaspode z pyskiem pełnym mięsa.- Fardzo skromne w tych okolicznościach.- Wiesz, naprawdę chytry z ciebie sukinsyn - stwierdził Victor.- I jestem z tego dumny - zapewnił niewyraźnie pies.Przełknął resztkę jedzenia.- Co fędziemy teraz rofić?- Powinienem wcześnie iść spać.Jutro z samego rana ruszamy do Ankh.- Nie posunąłeś się dalej z tą książką?- Nie.- To daj, ofejrzę ją.- Umiesz czytać?- Nie wiem, nigdy nie prófowałem.Victor rozejrzał się.Nikt nie zwracał na nich uwagi.Jak zwykle - kiedy korby przestawały się kręcić, nikt nie przejmował się aktorami.Całkiem jakby chwilowo stawali się niewidzialni.Usiadł na stosie desek, otworzył książkę na przypadkowej stronie, blisko początku, i przytrzymał przed pyskiem Gaspode.- Jest tu mnóstwo różnych znaczków - oświadczył po chwili pies.Victor westchnął.- To pismo - wyjaśnił.Gaspode przyjrzał się jeszcze raz.- Co? Te wszystkie ofrazki?- Wczesne pismo tak właśnie wyglądało.Ludzie rysowali małe obrazki, żeby przedstawić różne idee.- Czyli.jeśli jest dużo jakiegoś ofrazka, to przedstawia jakąś ważną ideę?- Co? Tak, chyba tak.- Na przykład martwy człowiek.Victor stracił wątek.- Martwy człowiek na plaży?- Nie.Martwy człowiek na papierze.Zofacz, wszędzie tu jest martwy człowiek.Victor spojrzał na niego ze zdziwieniem, po czym odwrócił książkę i obejrzał pismo.- Gdzie? Nie widzę tu żadnych martwych ludzi.Gaspode parsknął.- Popatrz uważnie.Na całej stronie - powiedział.- Wygląda jak te grofy, co sieje spotyka w starych świątyniach i różnych takich.Nie wiesz? Kiedy rofią posąg sztywniaka, jak leży na płycie ze skrzyżowanymi rękami i trzyma miecz.Martwy władca.- Na bogów! Masz rację! Rzeczywiście wygląda jak, no.martwy.- I pewnie całe to pismo opowiada, jakim świetnym facetem fył za życia - stwierdził z powagą Gaspode.- Wiesz, Pogromca Tysięcy i takie różne.Na pewno zostawił kapłanom dużo pieniędzy, żefy się modlili, palili świece, zafijali kozły ofiarne i wszystko co trzefa.Dużo jest takich, co to przez całe życie piją, gwałcą i rofią co chcą, a kiedy Mroczny Żniwiarz zacznie ostrzyć kosę, nagle stają się pofożni i płacą kapłanom za szyfkie pranie i czyszczenie duszy, i w ogóle za powtarzanie fogom, jakimi to fyli przyzwoitymi ludźmi.- Gaspode.- odezwał się Victor z kamiennym spokojem.- Słucham?- Byłeś psem cyrkowym.Skąd wiesz o takich sprawach?- Fo nie fyłem tylko ładną fuzią.- Nawet nie masz ładnej buzi, Gaspode.Pies wzruszył ramionami.- Zawsze miałem oczy i uszy - odpowiedział.- Zdziwiłfyś się, co można zofaczyć i usłyszeć, kiedy się jest psem.Oczywiście, wtedy nie wiedziałem, co to wszystko znaczy.Teraz wiem.Victor znowu obejrzał zapisaną stronicę.Rzeczywiście, powtarzał się na niej pewien kształt, który - oglądany spod zmrużonych powiek - był bardzo podobny do posągu rycerza z dłońmi opartymi na mieczu.- Może nie chodzi o człowieka - powiedział.- Pismo piktograficzne nie zawsze tak funkcjonuje.Rozumiesz, wszystko zależy od kontekstu.- Poszukał w pamięci informacji z książek, jakie kiedyś czytał.- Na przykład w języku agatejskim znaki „kobiety” i „niewolnika” napisane obok siebie oznaczają „żonę”.Przyjrzał się dokładniej.Martwy człowiek - albo śpiący człowiek, albo leżący człowiek, albo stojący człowiek wsparty na mieczu - postać była zanadto stylizowana, by mieć pewność - pojawiał się zwykle obok innego znaku.Victor przesunął palcem wzdłuż linii piktogramów.- Popatrz - powiedział.- Możliwe, że ta ludzka postać to tylko część słowa.Widzisz? Zawsze jest po prawej stronie innego obrazka, który wygląda jak.trochę jak brama albo coś takiego.To może oznaczać.- zawahał się.- Brama/człowiek? - spróbował.Przekręcił książkę.- Może to jakiś dawny król? - zgadywał Gaspode.- I razem to znaczy jakieś: Człowiek z Mieczem Uwięziony, alfo coś w tym rodzaju.A może: Uważaj, za Drzwiami Czeka Człowiek z Mieczem? Właściwie to może znaczyć wszystko.Victor raz jeszcze obejrzał tekst.- Zabawne - mruknął.- On nie wygląda na martwego.Tylko na.nie żyjącego.Czeka, by ożyć? Czekający człowiek z mieczem?Zbadał wzrokiem maleńką ludzką postać.Nie miała właściwie żadnych rysów, a mimo to zdołała wyglądać odrobinę znajomo.- Wiesz co? - powiedział.-Jest całkiem podobny do mojego wuja Osrica.***Klikaklikaklika.Klik.Szpula znieruchomiała.Rozległ się grzmot oklasków i tupanie, runęła kanonada pustych torebek po pukanych ziarnach.W pierwszym rzędzie na widowni Odium bibliotekarz wpatrywał się w pusty już ekran.Już po raz czwarty tego popołudnia obejrzał Cienie wśród pisków, ponieważ w trzystufuntowym orangutanie jest coś takiego, co zniechęca do prób wyrzucenia go z sali między pokazami.Przy jego stopach powstał już niewysoki łańcuch górski z łupinek fistaszków i zgniecionych papierowych torebek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]