[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.rozumowania powinien wracać Władzio.Jeśli nie wróci do godziny dziesiątej, to „leży” przy wieczornej kontroli obecności.Muszę wracać, bo za kilka minut zacznie się cisza i nocna kontrola w salach chorych.Idąc do budynku od strony tarasu, już z daleka widzę, że ktoś gramoli się na nasyp i zjeżdża w dół ześlizgując się z pokrytej trawą górki - a o pięć metrów dalej są przecież schodki.Jedna, druga, trzecia próba - wreszcie wlazł.Podszedł i chwycił rękoma poręcz tarasu.Teraz stoi, buja się w lewo, v prawo i boi się puścić poręczy.Podszedłem bliżej, patrzę: Władzio.Chwyciłem go wpół i wciągnąłem szybko do pokoju, zamknąłem drzwi od tarasu i zasunąłem zasłonę.- Pilnuj przy drzwiach, czy kto nie idzie-powiedziałem do kolegi-a wy - zwróciłem się do innych -.pomóżcie go rozebrać.Po chwili rozebranego wrzuciliśmy do łóżka i prawie z głową przykryliśmy kocami.Po pięciu minutach przyszła pielęgniarka.Popatrzyła, czy wszyscy są w łóżkach, zgasiła światło i poszła kontrolować inne pokoje.Po dwóch godzinach obudził się, rozejrzał po pokoju i pyta nieśmiało:- Chłopaki, jak ja się znalazłem! Nic nie pamiętam.Życiorys mi się skończył w Otwocku, w knajpie.Opowiedzieliśmy, jakim sposobem znalazł się w łóżku.- A widzieli mnie?- Chyba nie - ale przekonamy się jutro.Jeśli widzieli i zakapowali, to jutro wysiadka.Tym razem skończyło się dobrze, tylko lekarz w czasie obchodu zapytał, gdzie on tak twarz podrapał.- Byłem wieczorem w parku - odpowiedział Władzio.- Było ciemno, zgubiłem ścieżkę i wpadłem twarzą na zwisającą gałąź.Rano Władzio miał podwyższoną temperaturę, a wieczorem jeszcze wyższą.- Czy zameldować doktorowi? - pyta Władzio.- Zapisać w karcie gorączkowej?- Nie pytałeś nas, czy pić wódkę, to teraz nie pytaj, czy meldować o temperaturze - odpowiedział leżący obok kolega.Wtrąciłem się do rozmowy, mówiąc:- Nie melduj, bo przecież nie powiesz doktorowi tego, że uchlałeś się jak świnia.Doktor nie będzie znał przyczyny i może zastosować nową kurację, a to przecież tylko z przepicia.Zaczekaj trzy dni, jak temperatura nie opadnie, wtedy melduj.Trzeciego dnia Władzio miał już normalną temperaturę.Udało się.Nie został złapany i nie było pogorszenia stanu zdrowia.Ale były wypadki, że następnego dnia facet dostawał krwotoku, a doktor nie znał przyczyny.Już jestem w domu.Po dziewięciomiesięcznym pobycie, po operacji i z przetoką.Gdy wrócę, otrzymam ostatni zasiłek chorobowy, a nie wiem, kiedy i gdzie zacznę pracować.Mam jeszcze dwa tygodnie zwolnienia - na aklimatyzację w nowych warunkach.Nie jest mi ono potrzebne, bo już nikt nie będzie płacił.Poszedłem do swojej byłej zwierzchniej.władzy zapytać, czy dostani u nich pracę.- Owszem.Ale jak przedstawia się pana obecny stan zdrowia?.- Teraz już jest dobrze, ale było i bardzo źle.Jedną nogą już byłem niebie.- I jak tam było?- Nie podobało mi się.Rozejrzałem się, ale widzę, że knajp nie ma.święci z brodami tak jakoś dziwnie wyglądają.duchy też jakoś do niczego.uciekłem.Uważam, że ,warto jeszcze jakiś czas pochodzić po ziemi.5 BYŁEM SOLĄ W OKUCo drugi tydzień jeżdżę do Otwocka na dopełnienie odmy po stronie operacyjnej.Mogę pozwolić sobie na taki luksus, bo przy zajmowaniu nowej funkcji uzgodniłem z dyrektorem sprawę wyjazdów.Dzięki temu jestem pod dalszą kontrolą sanatoryjną i w przypadku pogorszenia stanu zdrowia mogę być zaraz przyjęty na oddział.Natomiast załatwienie miejsca w sanatorium przez poradnie trwa często dwa, trzy miesiące.Może wtedy być i tak, że otrzymuje się zawiadomienie o przyznaniu miejsca, lecz pacjent już go nie potrzebuje, ma już dobre miejsce na cmentarzu.Dokuczliwe są przetoki.Nie boli, ale jest kłopot z częstą zmianą opatrunków, szczególnie latem: ciało się poci i plastry nie trzymają.Od czasu do czasu, dla rozrywki przytrzymuję bok ręką, drugą poruszę i.przetokami gwiżdżę na wszystko.Tym razem odmę dopełnia mi „ciotka” - naczelny chirurg, która tego dnia miała dyżur na oddziale chirurgicznym.Po dopełnieniu, w rozmowie użalałem się nad swoim losem z powodu przetok, z których bez przerwy wycieka ropa.- Długo może trwać ta zabawa? - zapytałem.- Długo, nawet kilka lat.- A nie ma sposobu, żeby dziury czymś załatać? Może jakaś operacja? Wyciąć, zaszyć, skrócić i wyrzucić.Mogłabym spróbować.Szansa mała, ale kto wie.- Jak się nie powiedzie, nie będę miał żalu.Ale gdybym miał iść po trzech latach na operację, a zabieg.by się udał; to miałbym żal, że nie zrobiłem tego wcześniej i tyle czasu się męczyłem.- Dobrze.Kiedy pan chce przyjść do sanatorium?- Zaraz po Nowym Roku.Już jestem w sanatorium.Na chirurgii: Przechodzę badania przedoperacyjne.Czekam tydzień i nie wzywają mnie na operację.Od kilku dni nie widzę „ciotki”.Nie wytrzymałem i w czasie obchodu pytam:- Panie doktorze, trzeciego dnia po przyjściu miałem być operowany, ą już minęło dziesięć dni i nikt się tym nie interesuje.Długo tak można czekać?- Czekać to można i rok - odpowiedział doktor spokojnie - a pana nie operuje się dlatego, że „ciotka” jest chora, a odchodząc zastrzegła, żeby nic nie robić do jej powrotu, bo chce sama pana operować.To mogę czekać nawet miesiąc - odpowiedziałem zadowolony.Obawiałem się już, że lekarze doszli do wniosku, iż operacja nie pomoże.Jeszcze bardziej ucieszyłem się, gdy usłyszałem, że jutro „ciotka” - wraca do pracy.Następnego dnia w czasie obchodu „Ciotka” zatrzymała się przy moim łóżku i powiedziała krótko:- Niech się pan przygotuje duchowo na jutro - robimy zabieg.- Duchowo to ja już jestem przygotowany od miesiąca - odpowiedziałem - ale nie lubię przygotowania cielesnego.- Jakiego?- Cielesnego - powtórzyłem.- Sól gorzka, „międzymiastowa” itp.- A dlaczego „międzymiastowa”? - śmiejąc się pyta doktor.- Bo cały interes odbywa się w kabinie, na której jest napis „00” a dwa zera to przecież numer międzymiastowej centrali telefonicznej.Zabieg nie trwał dłużej niż godzinę.Operowała „ciotka” w asyście innych lekarzy.Tym razem stół operacyjny nie był już dla mnie nowością.Sam się ułożyłem, zapytałem, jaką mam przybrać pozycję i obserwowałem przygotowania do operacji.Miałem dobre samopoczucie, bo już działała morfina.Miejscowe znieczulenie - i zaczęło się operowanie.Lekarze rozmawiali, włączałem się do ich rozmowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]