[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy usiłujemy włożyć Kosmos w kategorię przypadkowości, zaprzecza temu precyzja, z jaką kosmiczne narodziny wyważyły proporcje pomiędzy masą oraz nabojem protonu i elektronu, między grawitacją i radiacją, między bezlikiem stałych fizycznych dostrojonych do siebie tak, że umożliwiły kondensację gwiazd, ich reakcje termojądrowe, ich rolę kotłów syntetyzujących pierwiastki, zdolne do wchodzenia w związki chemiczne — a więc na ostatku do złączenia się w ciała i w mózgi.Gdy jednak usiłujemy włożyć Kosmos w kategorię technologii, i tym samym przyrównać go do urządzenia, wytwarzającego na peryferii stałych gwiazd życie, zaprzecza temu niszczycielska gwałtowność kosmicznych przemian.Jeśli nawet życie może powstać na milionach planet, to ocaleć zdoła na ich drobnym ułamku, gdyż omal każde wtargnięcie Kosmosu w przebieg ewolucji życia równa się jego zagładzie.Tak więc miliardy po wieczność martwych galaktyk, tryliony rozerwanych wybuchami gwiazd, rojowiska planet spalonych i zamarzłych są nieodzownym warunkiem kiełkowania życia, które zabija potem w jednej chwili jeden wyziew centralnej gwiazdy — na globach mniej wyjątkowych od żyznej Ziemi.A zatem Rozum, tworzony przez te własności materii, które powstały razem ze światem, okazuje się niedobitkiem całopaleń i miażdżeń, ocalonym przez rzadki wyjątek z reguły destrukcji.Statystyczna furia gwiazd, miliardy razy roniących, by raz urodzić życie, zabijane w milionach gatunków, by raz zaowocować, była przedmiotem zdumienia Crevego, jak przedtem przedmiotem trwogi Pascala była nieskończona cisza tych niezmierzonych przestrzeni.Nie dziwilibyśmy się światu, gdybyśmy mogli uznać życie za przypadek ad hoc powstały dzięki prawu wielkiej liczby, ale bez przygotowania, o którym świadczą warunki kosmicznego początku.Nie dziwilibyśmy się też światu, gdyby jego moc życiosprawcza była oddzielona od jego niszczącej mocy.Lecz jak mamy zrozumieć ich jedność? Życie powstaje od zagłady gwiazd, a Rozum od zagłady życia, bo zawdzięcza swe powstanie doborowi naturalnemu, czyli śmierci doskonalącej ocalałych.Wierzyliśmy najpierw w kreację, zamierzoną przez nieskończone dobro.Potem w kreację przez ślepy chaos, tak różnorodny, że mógł począć wszystko, lecz kreacja przez niszczenie jako plan kosmicznej technologii urąga zarówno pojęciom przypadku, jak zamiaru.Im jawniejsza staje się więź konstrukcji świata z życiem i Rozumem, tym bardziej niedocieczona staje się zagadka.GOLEM powiedział, że można ją doścignąć, opuszczając Kosmos.Diagnozę rokuje poznawcza astroinżynieria kollaptyczna jako droga o niewiadomym końcu dla wszystkich pozostających wewnątrz świata.Nie brak przeświadczonych, że ta droga może być i dla nas dostępna i że mówiąc o „czekających w milczeniu”, GOLEM myślał i o nas.Nie wierzę w to.Mówił tylko o HONEST ANNIE i o sobie, bo miał za chwilę przyłączyć do jej nieustępliwego milczenia swoje, by wkroczyć na drogę tak bezpowrotną, jak bezpowrotnie nas opuszczał.Lipiec 2047Richard Popp
[ Pobierz całość w formacie PDF ]