[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tytuł artykułu brzmi: Już wkrótce będzie można kupować wyklonowane embriony ludzkie.Autorem jest Jeremy Rifkin, nazwisko dosyć znane.Czytam w tym artykule, że ostatnio brytyjski urząd patentowy udzielił doktorowi Wilmutowi z Roslyn Institute — to jest ten Wilmut od owcy Doiły — patentu na jego metodę klonowania oraz na wszystkie istoty, które powstaną z tego klonowania.Patenty te zostały niezwłocznie przejęte jako licencja przez korporację Geron, wielką kompanię z siedzibą w Kalifornii, zajmującą się biotechnologią.W szczegółach cała sprawa wygląda dosyć osobliwie.Patent bowiem obejmuje także wszystkie dające się wyklonować embriony ludzkie aż do etapu blastocysty i określa je jako wyłączną „własność intelektualną” patentującego.To jest nowość — nowość budząca dreszcz.Teraz mała dygresja.Rozwój embrionu zaczyna się od jajeczka zapłodnionego plemnikiem, potem powstaje morula, która jest pustą w środku kuleczką zbudowaną z jednej warstwy komórek, potem przychodzi druga warstwa i morula zmienia się w blastulę.Blastula liczy sto czterdzieści komórek, z których każda jest totipotentna, co oznacza, że można z niej wyhodować cały ustrój.Wróćmy do artykułu Rifkina.Zauważa on, że po raz pierwszy w historii istota ludzka wykreowana w procesie klonowania, w najwcześniejszej fazie swojego rozwoju, uznana została za wynalazek w rozumieniu reguł rządzących udzielaniem patentów przez odnośne biuro.Implikacje tego są głębokie — pisze autor — a ja dodam od siebie: głębokie i przerażające.W 1865 roku — przypomina dalej Rifkin — Stany Zjednoczone zlikwidowały niewolnictwo, czyniąc tym samym nielegalnym posiadanie przez jakiegokolwiek człowieka innego człowieka na własność.Obecnie Wielka Brytania otwarła wrota do nowej ery, w której rozwijająca się istota ludzka w okresie między zapłodnieniem a narodzinami może zostać uznana za „własność intelektualną”.Niezależnie od tego, jak patrzeć na kwestię aborcji, każdy musi być zaszokowany ideą, wedle której jakaś kompania może uzyskać prawo posiadania embrionów ludzkich jako wynalazku.A przecież wynalazkiem jest jedynie metoda opracowana przez doktora Wilmuta!Autor artykułu stawia szereg dramatycznych pytań.Co się stanie z wpajanym nam przekonaniem o zasadniczej różnicy między żywymi istotami ludzkimi a nieożywionymi obiektami, skoro jedne i drugie mogą być przez obowiązujące prawo uważane za rodzaj produktu? Jeżeli embriony ludzkie rzeczywiście uznamy za ludzki wynalazek — jak wygląda nasz stosunek do Boga jako kreatora? Co odpowiemy, gdy nasze potomstwo spyta kiedyś, skąd się biorą dzieci? Czy mamy odpowiedzieć, że zostały one wymyślone albo wynalezione przez naukowców i stanowią własność wielkich konsorcjów zajmujących się life science?— Może te obawy są przesadne — jakoś nie wierzę, by tego rodzaju prawo dało się w Wielkiej Brytanii utrzymać.— Tu tkwi prawna subtelność, o której Rifkin nie wspomina, a z którą sam się jako pisarz zetknąłem.Było tak: brytyjskie wydawnictwo Faber & Faber wydało jedną z moich książek.Od kilku lat już jej wprawdzie nie wznawia, przedtem jednak udzieliło licencji Amerykanom.Dlatego też podjęte przeze mnie kroki, by prawa do anglojęzycznego wydania do mnie wróciły, skoro Faber & Faber ich nie realizuje, są bezskuteczne: na amerykańską licencję nie mają bowiem wpływu, a przedstawiciele brytyjskiego wydawcy odpowiedzieli na moje monity, że nie wiedzą nawet, co się z moją książką w Ameryce dzieje.Podobnie będzie, jak sądzę, z patentowaniem embrionów.Gdyby nawet w tej chwili rząd brytyjski, pod wpływem jakichś ruchów politycznych czy religijnych, udaremnił działanie wspomnianego orzeczenia w Wielkiej Brytanii, licencja udzielona amerykańskiej kompanii pozostanie nienaruszona, ponieważ ustawodawstwo angielskie poza granice Wielkiej Brytanii nie sięga.A stosownego trybunału międzynarodowego jeszcze nikt nie ustanowił.Jak już wielokrotnie powtarzałem, front ustawodawczy kuśtyka i nie nadąża za frontem odkryć naukowych, zwłaszcza w dziedzinie biotechnologii, a kroki zaradcze, jakie się poniewczasie podejmuje, pozostają bezskuteczne.Kompania Geron oświadczyła wprawdzie, że nie leży w jej intencjach i nie jest jej zamiarem wyklonowanie pełnych istot, chce tylko używać embrionów klonowych jako materiału do badań.Intencji jednak nie można egzekwować, więc taka deklaracja niewiele znaczy.Jest to zapierający wręcz dech pierwszy krok do „nowego wspaniałego świata” reprodukcji i „projektowania dzieci” — pisze Rifkin.W tym momencie rozwój życia ludzkiego staje się przedmiotem komercjalnego obrotu i może być eksploatowany merkantylnie na najrozmaitsze nieprzewidywalne sposoby, które w naszym poczuciu gwałtownie odbiegają od tego, co uważamy za właściwe dla istoty ludzkiej.Być może w niezbyt odległej przyszłości rodzice będą po prostu składali zamówienia na dzieci w taki sposób, w jaki kupują wszelkie inne produkty? Tym samym dzieci staną się, wedle słów autora, „ultymatywnym doświadczeniem nabywczym”.Kompanie zajmujące się biotechnologią twierdzą, że gdyby nie uzyskały patentu, nie miałyby dostatecznej mocy przyciągającej dla wielkich inwestorów, wielkie inwestycje są zaś potrzebne, by opracować i wdrożyć skomplikowane terapie chorób niosących śmierć.Rifkin pyta więc: co mamy sądzić o systemie ekonomicznym, w którym doskonalenie ludzkiej kondycji uzależnione jest od chęci czy zamierzeń kilku komercjalnych przedsiębiorstw? Gdzie tkwi zło tego systemu?Kompania Geron uzyskała prawo do posiadania ludzkich embrionów — i jest to kolejny etap długiego procesu.Tak zwane kompanie genomiczne są bowiem zaangażowane w gwałtowną walkę, ażeby zdefiniować, określić i ogarnąć patentami wszelkiego rodzaju geny, zarówno ludzkie, jak i zwierzęce, które będą stanowić niezbędny surowiec w nadchodzącym stuleciu biotechnologii.Poprzez fakt, że brytyjski urząd patentowy uczynił pierwsze etapy rozwoju życia ludzkiego opatentowanym wynalazkiem, przekroczony został bardzo groźny próg.Krok za krokiem dokonuje się kolejnych ruchów w kierunku zdefiniowania podstawowych elementów życia: genów, chromosomów, komórek, narządów, tkanek.Obecnie dochodzimy już do klonowania ludzkich embrionów — i wszystko to miałoby być własnością prywatną, której nabywca upoważniony jest do eksploatacji? Gdzie się ta droga zakończy? — pyta dramatycznie Rifkin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]