[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie przemawiała młoda kobieta.Zciszyła głos, jak gdyby odmawiała mo-notonną modlitwę. Zgodziliśmy się, by na nasze zgromadzenie przybyła nowicjuszka z nor-weskiej prowincji.To my zdecydujemy, czy będzie mogła przyjść tu znów.Ponie-waż wszyscy już od dawna jesteśmy czcicielami Diabła, oczekujemy, że norweskaignorantka dostosuje się do naszych reguł i będzie nas naśladować.Złożyłaś jużprzysięgę Apollonowi, to znaczy Prebenowi, prawda? %7łe nigdy nas nie zdradzisz?Dobrze.Umilkła.Teraz zaczęła mówić druga dziewczyna. Pozwolono ci tu przyjść, ponieważ nasz przyjaciel zauważył twoje dziw-ne oczy.Ale para oczu z nikogo nie robi prawdziwej czarownicy.Wiele jeszczemusisz przejść, by dostąpić wtajemniczania.Sol nic na to nie powiedziała.Zamaskowany mężczyzna szepnął coś pierwszejkobiecie.Ta jakby zawahała się, co wyostrzyło jej rysy.Na twarzy miała wypisaną nie-chęć.W końcu jednak skinęła głową i zwróciła się do Sol: Nasz mistrz, wcielenie samego Szatana, pragnie wtajemniczyć cię już dziś.To niezwykłe.Wyjątkowy zaszczyt.%7łebyś wiedziała, jak masz się zachować, naszmistrz odprawi najpierw ceremonię z inną kobietą.Sol przytaknęła ruchem głowy.Wszystkie kobiety, a było ich pięć, rzuciły się w stronę mistrza, oferując swojeusługi.Odesłał je gestem.Do ołtarza podbiegł jeden z młodych mężczyzn, niosąc małe naczynie.Zanu-rzył w nim palce i krwią narysował na ołtarzu jakiś zawiły wzór.Mistrz stanął pośrodku tajemniczego rysunku.Pozostali opadli na kolana i roz-poczęli ekstatyczny śpiew.Była to istna kakofonia.34W tym czasie mistrz odprawiał swój rytuał.Zapalał świece i ustawiał na oł-tarzu rozmaite przedmioty.Sol nie potrafiła doszukać się żadnego sensu w tym,co robił.Jego czynności wydały się jej bezładną mieszaniną wymyślonych przezniego gestów.Poczuła, jak rośnie w niej niesmak.Była bardzo wrażliwa na nastrój, a tuzetknęła się tylko z daremnym wysiłkiem, zapachem potu i całkowitą pustką.Mężczyzna przerwał przedstawienie nagłym uniesieniem ramion.Wszyscyczekali w pełnym napięcia milczeniu, zwłaszcza kobiety.Następnie mistrz powoliopuścił rękę i teatralnym gestem wskazał na jedną z dziewcząt, która w ekstaziewystąpiła naprzód.Zrzuciła okrywający ją płaszcz i stanęła całkiem naga.Mistrz wskazał na ołtarz, dziewczyna położyła się na nim posłusznie.Pozostali znów zaczęli śpiewać.Ich ciała chwiały się, powoli zdejmowaliokrycia i za chwilę już wszyscy byli nadzy.Jedynie mistrz pozostał w płaszczu.Namalował kilka znaków na ciele dziew-czyny.Sol pomyślała nieco bluznierczo, że przypomina jej to przygotowanie tar-czy przez łucznika.Drwiąco uśmiechnęła się do siebie.Czyżby obawiał się, żenie wceluje?Mistrz położył się na dziewczynie, zakrywając połami płaszcza ich ciała i całyołtarz.Płaszcz był bardzo obszerny, nikt jednak nie mógł mieć wątpliwości, czymsię pod nim zajmowali.Również inni uczestnicy zgromadzenia zaczęli dotykaćsię nawzajem, wydając z siebie przeciągłe westchnienia.Ich głośne stękania i jękistworzyły nową symfonię dzwięków.Kiedy Mistrz był już dostatecznie podniecony, przerwał akt i szybko powstał.Odwrócił się w stronę Sol, owijając się płaszczem.Pozostawiona przez nie-go dziewczyna zsunęła się z ołtarza i poczołgała się ku pozostałym, żałośnie niezaspokojona.Wtedy kobieta, której ustami najwyrazniej przemawiał sam mistrz,zwróciła się do Sol: Zajmij jej miejsce! Szatan jest gotów, by cię wtajemniczyć!Sol zmarszczyła czoło. Rozbierz się rzekła kobieta niecierpliwie.Widać było, że nie podoba się jej takie faworyzowanie nowo przybyłej.Zawód i złość, które stopniowo wzbierały w Sol, teraz eksplodowały.Jej oczyrzucały iskry. Miałabym dostarczyć taniej rozrywki temu oszustowi? Nigdy w życiu!Twarze obecnych zmartwiały Złożyłaś przysięgę powiedziała kobieta ostro.Preben wyglądał na wy-straszonego. Jak śmiesz nazywać naszego mistrza oszustem? zawołała dziewczyna,która poprzednio leżała na ołtarzu. Wszyscy jesteście nieświadomymi niczego durniami! syknęła Sol roz-złoszczona. Cóż wy właściwie wiecie o czarach? Jesteście zbieraniną naiw-35nych głupców, którzy bez krztyny talentu próbują odgrywać niebezpiecznych i de-monicznych.Gdybyście przynajmniej spróbowali spojrzeć na siebie z humorem,mogłabym tu zostać i nauczyć was czegoś ciekawego.Ale wy udajecie potwor-nie ważnych i śmiertelnie groznych.Uważacie, że tak wiele znaczycie! Czy tenczłowiek wmawiał wam, że ma kontakt z Szatanem? %7łe występuje w jego imieniualbo nawet jest samym Szatanem?Prestiż wielkiego mistrza był w niebezpieczeństwie.Nareszcie przemówiłcienkim, piskliwym głosem. Nauczyć nas czegoś? powiedział drwiąco. Nie pozwolę, by ubliżałami jakaś dziewczynina z norweskiej prowincji.Twierdzisz, że nie umiem czaro-wać? A więc spójrz!Wyciągnął z kieszeni płaszcza trochę proszku i wrzucił do ognia.Zrobił toszybko, tak że zebrani nie zauważyli jego ruchu.Proszek eksplodował serią drob-nych wybuchów. To mają być czary? Rzucanie prochu do ognia? zapytała Sol. Topotrafi nawet dziecko. Mogę cię zaczarować! Doprawdy? Pokaż nam!Wziął głęboki oddech.Atmosfera stała się napięta.Niechęć uczniów do Solbyła wprost namacalna, a tym czasem mistrz walczył o swą pozycję.Podszedł do Sol, starając się przybrać jak najgrozniejszą minę.Najbardziejwładczym, na jaki mógł się zdobyć tonem, ryknął: Rozkazuję ci pocałować moją rękę!Sol z pogardą patrzyła mu prosto w oczy.Nieopisanie piękna ze wzrokiemciskającymi błyskawice, wzburzonymi teraz ciemnymi włosami i rumieńcem napoliczkach.Wyciągnął rękę. Szatan mówi: pocałuj ją!Przez moment w piwnicy panowała grobowa cisza.Sol na wpół przymknęłaoczy. Czy ty sam w to wierzysz? zapytała cicho. Uklęknij!W oczach mistrza pojawiła się bezradność.Bez sprzeciwu osunął się na kola-na. Zdejmij płaszcz rozkazała Sol.Posłuchał.Przez zgromadzenie przeleciał szmer zdziwienia.Ich bohater pod-dał się rozkazom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]