[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ty jesteś z Zachodu, od razuto widać, twój milczący przyjaciel zaś ma twarz Elwheryjczyka.Przybyliście tuze Wschodu czy z Zachodu? Z Zachodu  odparł Elryk. Jesteśmy wędrującymi wojownikami, ofe-rujemy nasze umiejętności temu, kto zapłaci albo obieca bogate łupy. Czy wszyscy wojownicy z Zachodu są równie wprawni jak wy?  TerarnGashtek nie potrafił ukryć tego, z czego nagle zdał sobie sprawę: że może niedoceniał ludzi, których zamierzał podbić. Jesteśmy trochę lepsi niż reszta  skłamał Moonglum  ale niewiele. A co z magią, czy wasi ludzie potrafią stosować potężną magię? Nie  odparł Elryk. Ta sztuka praktycznie u nas zanikła.Usta barbarzyńcy wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu, jednocześnie peł-nym ulgi i tryumfu.Terarn Gashtek skinął głową, sięgnął pod jaskrawe jedwabie,wydobył małego, czarno-białego związanego kota i począł gładzić jego grzbiet.Zwierzę wyprężyło się, lecz jedyne, co mogło zrobić, to nasyczeć na swego wro-ga. W takim razie nie musimy się martwić  powiedział Wódz Hordy Jezdz-ców. A teraz mówcie, po co tu przybyliście? Za zabicie dziesięciu z moichnajlepszych zwiadowców mógłbym kazać was torturować całymi dniami. Zorientowaliśmy się, że przyłączając się do ciebie, panie, moglibyśmy sięwzbogacić  odparł Elryk. Moglibyśmy wskazać ci najbogatsze osady, najsła-biej bronione miasta, których zdobycie nie zabierze wiele czasu.Czy pozwolisznam zostać? To prawda, że potrzebuję ludzi takich jak wy.Owszem, możecie zostać, alepamiętajcie, że nie będę wam ufał, zanim nie dowiedziecie swej lojalności.Terazznajdzcie sobie kwatery, wieczorem zaś przyjdzcie do mnie na ucztę.Dane wamwówczas będzie na własne oczy ujrzeć potęgę, która stała się moim udziałem;siłę, która zmiecie siły Zachodu i olbrzymie połacie ziemi obróci w perzynę.87  Dzięki  powiedział Elryk. Będziemy z niecierpliwością wyczekiwaćwieczora.Przyjaciele opuścili siedzibę Terarna Gashteka i przez pewien czas włóczylisię pośród różnorodnego zbiorowiska namiotów, ognisk, wozów i zwierząt.Wy-dawało się, że w obozie jest niewiele żywności, za to dostatek wina, którym syciłysię skurczone, wygłodzone żołądki barbarzyńców.Elryk i Moonglum zatrzymali przechodzącego wojownika i oznajmili mu roz-kazy, jakie wydał dowódca.Wojownik niechętnie zaprowadził ich do namiotu. To tutaj.Zajmowali go trzej spośród ludzi, których zabiliście.Prawem wal-ki należy do was, tak samo jak broń i łupy, które znajdują się wewnątrz. Już jesteśmy bogatsi  Elryk uśmiechnął się szeroko, udając zadowolenie.W zaciszu namiotu, o wiele mniej porządnego niż siedziba wodza, przyjacielepostanowili się naradzić. Czuję się dziwnie nieswojo  powiedział Moonglum  kiedy pomyślę,że otacza nas ta zdradziecka horda.A za każdym razem, gdy przypomnę sobie,co zrobili z Eshmir, ręce mnie swędzą, by zabić jeszcze kilku barbarzyńców.I coteraz? Na razie nic nie możemy zrobić.Poczekajmy do wieczora i zobaczmy, jakrozwinie się sytuacja. Elryk westchnął. Nasze zadanie graniczy z niemożli-wością.Nigdy nie widziałem równie wielkiej armii. Wydają się nie do pokonania  dodał Moonglum. Nawet bez magii Dri-nij Bary, która kruszy mury miast, żaden naród nie mógłby w pojedynkę stawićim czoła.Obaj wiemy, jak skłócone są kraje na Zachodzie.Może nie starczyć imczasu, by w porę się zjednoczyć.Grozba zawisła nad całym cywilizowanym świa-tem.Módlmy się o przypływ natchnienia.Dobrze, że przynajmniej twoi CiemniBogowie są wyrafinowani, Elryku.Miejmy nadzieję, że inwazja barbarzyńcówjest dla nich równie odrażająca, jak dla nas. Bogowie grają w dziwną grę, a ludzie są w niej jedynie pionkami  odparłElryk. Kto może wiedzieć, co zamierzają?Gdy Elryk i Moonglum ponownie weszli do pełnego dymu namiotu TerarnaGashteka, oświetlało go dodatkowo kilka pochodni z sitowia, a uczta, składającasię głównie z wina, była już w toku. Witajcie, przyjaciele!  krzyknął Zwiastun Pożogi, wymachując pucha-rem. Oto moi kapitanowie, chodzcie i przyłączcie się do nich.Elryk nigdy dotąd nie widział tak odrażającej bandy barbarzyńców.Wszyscybyli pijani.Na podobieństwo swego przywódcy przyozdobili się najprzeróżniej-szymi szatami i przedmiotami pochodzącymi z łupieżczych wypraw.Miecze jed-nak mieli własne.Dla nowo przybyłych zrobiono miejsce na jednej z ław i podano im wino,88 którym przyjaciele częstowali się wstrzemięzliwie. Wprowadzić niewolnika!  wrzasnął Teram Gashtek. PrzyprowadzcieDrinij Barę, naszego przybocznego czarnoksiężnika. Na stole, przed Zwiastu-nem Pożogi, leżał związany, wyrywający się kot, a przy nim żelazne ostrze.Uśmiechnięci szeroko wojownicy przywlekli do ogniska mężczyznę o przy-gnębionej twarzy i zmusili go, by ukląkł przed wodzem barbarzyńców.Wychu-dzony czarnoksiężnik pilnie wpatrywał się w Terarna Gashteka i małego kota.Nagle jego wzrok trafił na żelazne ostrze.Drinij Bara spuścił oczy. Czego chcesz znowu ode mnie?  zapytał ponurym głosem. W jaki sposób zwracasz się do swego pana, magiku? Zresztą, mniejszaz tym.Mamy gości, których trzeba zabawić; ludzi, którzy obiecali, że zaprowadząnas do siedzib brzuchatych kupców.Rozkazujemy, byś pokazał im kilka ze swoichsztuczek. Nie jestem jarmarcznym kuglarzem.Nie możesz prosić o coś takiego jed-nego z największych czarnoksiężników świata! My nie prosimy.My rozkazujemy.Dalej, ożyw nieco ten wieczór.Czegoci trzeba do zaklęć? Kilku niewolników, krwi dziewic? Wszystko załatwimy. Nie jestem bełkoczącym szamanem, nie potrzebuję takich rekwizytów.Nagle czarownik dostrzegł Elryka.Albinos poczuł, że potężny umysł usiłujeprzeniknąć jego myśli.Został rozpoznany jako czarnoksiężnik.Czy Drinij Barago zdradzi?Elryk, cały w napięciu, czekał, aż padną dekonspirujące go słowa.Odchyliłsię na oparcie krzesła i jedną ręką zrobił znak, który zostałby rozpoznany przezczarnoksiężnika z Zachodu.Czy Drinij Bara także go znał?Znał.Na moment zawahał się, rzucił okiem na przywódcę barbarzyńców.Po-tem odwrócił się i począł kreślić dłońmi linie w powietrzu, mrucząc coś pod no-sem.Zgromadzeni w namiocie jęknęli, gdy w pobliżu dachu pojawiła się chmurazłotawego dymu, przybierająca powoli kształt wielkiego konia unoszącego jezdz-ca, w którym wszyscy rozpoznali Terarna Gashteka.Wódz barbarzyńców pochyliłsię w przód, wpatrując się w obraz. Co to jest?U stóp konia pojawiła się mapa z zaznaczonymi na niej licznymi lądami i mo-rzami. Krainy Zachodu!  krzyknął Drinij Bara [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl