[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Quirrell uniósł rękę, by rzucić śmiertelne zaklęcie, lecz Harry instynktowniezłapał go obiema dłońmi za twarz. Aauuu!Quirrell stoczył się z niego, a jego twarz również pokryły bąble.Harry zrozumiał.Quirrell nie mógł znieść dotyku jego skóry, bo sprawiało muto straszliwy ból.I natychmiast dostrzegł w tym swoją jedyną szansę.Zerwał sięna nogi i złapał go mocno za rękę.Quirrell wrzasnął i zaczął się z nim szamotać w głowie Harry ego narastałból już go oślepił słyszał tylko wrzaski Quirrella i wycie Voldemorta ZA-BIJ GO! ZABIJ GO! i jeszcze jakieś inne głosy, może wewnątrz głowy, wołające Harry, Harry Poczuł, że Quirrell wyrywa rękę z jego uścisku, że wszystko jeststracone i zaczął się zapadać w ciemność w dół coraz niżej i niżej.Coś złotego błysnęło mu nad głową.Znicz.Chciał go złapać, ale ręce miał jakz ołowiu.Zamrugał.To wcale nie był znicz.To para okularów.Jakie to dziwne.Znowu zamrugał.Pojawiła się uśmiechnięta twarz Albusa Dumbledore a.191 Dobry wieczór, Harry Harry wytrzeszczył oczy.A potem sobie przypomniał Panie profesorze! Kamień! To był Quirrell! Zdobył Kamień! Panie profe-sorze, szybko! Uspokój się, kochany chłopcze, masz trochę przestarzałe wiadomości.Qu-irrell nie ma Kamienia Więc kto go ma? Panie pro. Harry, uspokój się, proszę, bo pani Pomfrey zaraz mnie stąd wyrzuci.Harry przełknął ślinę i rozejrzał się.Zdał sobie sprawę, że musi być w skrzydleszpitalnym.Leżał w łóżku, w białej pościeli, a obok stał stolik, zastawiony czymś,co przypominało wystawę sklepu ze słodyczami. To prezenty od twoich przyjaciół i wielbicieli powiedział rozpromie-niony Dumbledore. To, co się wydarzyło w podziemiach, jest ścisłą tajemnicą,więc, oczywiście, wie o tym cała szkoła.Przypuszczam, że to twoi przyjaciele,panowie Fred i George Weasleyowie są odpowiedzialni za próbę przysłania ci tu-taj sedesu.Zapewne uważali, że to cię rozbawi.Pani Pomfrey uznała to jednak zasprzeczne z wymogami higieny i skonfiskowała ów dar. Jak długo tu jestem? Trzy dni.Pan Ronald Weasley i panna Granger bardzo się ucieszą, że od-zyskałeś świadomość.Bardzo się o ciebie niepokoili. Ale, panie profesorze, Kamień. Widzę, że trudno zająć twoją uwagę czym innym.No więc dobrze.Profe-sorowi Quirrellowi nie udało się odebrać ci Kamienia.Przybyłem na czas, żebytemu przeszkodzić, chociaż muszę przyznać, że sam radziłeś sobie zupełnie nie-zle. Pan tam był, panie profesorze? Dostał pan wiadomość przez sowę Hermio-ny? Musieliśmy się minąć w powietrzu.Jak tylko dotarłem do Londynu, zarazzrozumiałem, że powinienem być w miejscu, które dopiero co opuściłem.Zdąży-łem wrócić i ściągnąć z ciebie Quirrella. To był pan. Bałem się, że przybędę za pózno. Mało brakowało.Czułem, że już dłużej nie wytrzymam, że odbierze miKamień. Ten wysiłek prawie odebrał ci życie.Przez chwilę myślałem, że już to sięstało.A jeśli chodzi o Kamień, to został zniszczony. Zniszczony? powtórzył Harry. Przecież pana przyjaciel.NicolasFlamel. Wiesz o Nicolasie? zdziwił się Dumbledore. No, no, naprawdę nie-zle się spisałeś.Wszystko jak należy.No cóż, uciąłem sobie z Nicolasem małąpogawędkę i zgodziliśmy się, że tak będzie najlepiej.192 Ale to oznacza, że on i jego żona umrą. Mają dość Eliksiru %7łycia, żeby pozałatwiać swoje sprawy, a potem.tak,umrą.Dumbledore uśmiechnął się na widok zdumienia na twarzy Harry ego. Komuś tak młodemu, jak ty może to wydać się niewiarygodne, ale dlaNicolasa i Perenelli to coś takiego, jak położyć się do łóżka po długim, bardzodługim dniu.Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylkopoczątek nowej wielkiej przygody.A ten Kamień.cóż, to wcale nie była takawspaniała rzecz.Sam pomyśl: tyle pieniędzy i lat życia, ile zechcesz! Dwie rze-czy, których ludzkie istoty pragną najbardziej.Tylko że ludzie mają wrodzonytalent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.Harry leżał cicho, pogrążony w myślach.Dumbledore mruczał coś pod nosemi wpatrywał się w sufit. Panie profesorze zaczął Harry. Tak sobie myślę.Nawet jeśli niema już Kamienia, to jednak Vol.to znaczy Sam-Wiesz-Kto. Nazywaj go Voldemortem, Harry.Zawsze nazywaj rzeczy po imieniu.Strach przed imieniem wzmaga strach przed samą rzeczą. Tak, panie profesorze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]