[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tony skinął na Stephanie, która podniosła się zza biurka.Drgnęła widząc ojca i Tony złapał ją za ramię.- Wszystko w porządku, kochanie - zawołał do niej Leland.- Bardzo szlachetnie z pana strony, panie Leland - powiedział Tony.- Proszę podejść bliżej.Wygląda pan jak nieboszczyk.No dalej.Co się dzieje z pańską nogą?Leland nie odpowiedział nic.Idąc pochylał się mocno w prawą stronę, co zbliżało jego rękę, do ucha.Tony i Steffie stali jakieś dziesięć stóp od okna.Znajdował się zbyt daleko, aby można było trafić go z pistoletu czy też żeby on sam mógł dosięgnąć Tony'ego.Zawsze był wyborowym strzelcem; istniała jakaś psychologiczna teoria na ten temat, wyjaśniająca to stosunkiem człowieka do siebie-samego.Steffie patrzyła na niego i widział, że zaczyna się załamywać.Ostatni raz, kiedy go widziała, wyglądał jeszcze jak człowiek.- Tatusiu, przepraszam cię za to!- Mściciel - zakpił Tony.- Nieprzejednany.Twój ojciec jest człowiekiem o niezmierzonych iluzjach.Ma pistolet za kołnierzem.Starał się mnie przekonać, że jest nie uzbrojony, a teraz myśli, że może cię ocalić.Co za głupiec! Czemu chce to zrobić?- Steffie, odsuń się!- Z przyjemnością zabiję was obydwoje - powiedział Tony.Steffie nie odsunęła się; zamiast tego rzuciła się na Tony'ego.Leland podbiegł kilka kroków.Chciał, żeby się odsunęła.To nie było dla niej - to była jego sprawa.- Odsuń się!Nadal miał słońce za sobą.Uwolnił pistolet.Tony patrzył na niego, starając się jednocześnie pozbyć Stephanie.Leland był wystarczająco blisko.Odwrócił się bokiem, strzelając tak, jak uczono go lata temu, w staromodny sposób opuszczając ramię, równo, jak maszyna.Pierwszy strzał był najczystszy - Leland chciał trafić Tony'ego tak, aby pierwszy wstrząs był najsilniejszy.- Zabij go, tatusiu! Zabij go!Znowu rzuciła się na Tony'ego, uderzając go w twarz.Skierował na nią pistolet, gdy Leland znowu strzelił, trafiając go w prawą brodawkę piersiową.Spojrzał z niedowierzaniem na Lelanda i w tej chwili druga kula utkwiła mu w ramieniu, odkręcając go i odrzucając.Stephanie zamachnęła się na niego.- Odsuń się, dziecko! Trafiłem go i on o tym wie!Tony, nie puszczając jej nadgarstka, strzelił raz, trafiając ją w brzuch.Obróciła się do Lelanda, gdy Tony starał się podnieść pistolet i wycelować w niego.- Zabij go! Powiedział mi, że, ma zamiar to zrobić!Popchnęła Tony'ego.Leland strzelił trzeci raz i spudłował.Jeszcze osiem.Tony cofnął się, trzymając Stephanie za rękę.Leland ustawił się i zaczął ponownie strzelać.Pierwsza kula trafiła Tony'ego w brzuch, trzy cale nad pępkiem.Druga rzuciła go na okno.Trzecia przeszła na wylot pomiędzy śladami po dwóch poprzednich rozbijając okno.Tony nadal trzymał kurczowo Stephanie, upadając na plecy.Leland strzelił jeszcze trzy razy, przecinając go niemal na pół.Tony upadł na okno, wypychając szybę plecami.Cały czas trzymał Stephanie za nadgarstek i palcem za zegarek.Wypadł i pociągnął ją za sobą.Już nie żył.Leland słyszał krzyk Stephanie przez cały czas, gdy leciała.Na zewnątrz, ludzie zaczęli krzyczeć i śmiać się.Leland także krzyczał, podtrzymując głos Stephanie jeszcze długo po tym, jak tamten na zawsze zanikł.ROZDZIAŁ 18Godzina 10.38Nie przestawał krzyczeć, patrząc na wybite okno i pogodne niebo za nim.Obrócił pistolet, utkwił wzrok w lufie i nadal krzyczał - gdyby Steffie go posłuchała, żyłaby teraz.Powinna mu zaufać.Nawet go nie słuchała.Wrzeszczała: “Zabij go, tatusiu”.- Steffie!Co ma teraz zrobić? Czego spodziewano się po nim, tresowanym psie? Tłum ryczał na dole.O co im chodziło? Chcieli więcej krwi czy pieniędzy?Czy byli rozzłoszczeni, ponieważ nie dostaną pieniędzy? Nie chciał podchodzić do okna.Nie chciał wiedzieć, co się dzieje na dole, ale nie widział też potrzeby informowania kogokolwiek, że znowu przeżył.Nie był pewien, czy rzeczywiście przeżył.Nie wiedział, czy to w ogóle go obchodziło.Nie dbał o to - nic nie miało już jakiegokolwiek znaczenia.Nie ruszał się.Rozpoznał to uczucie: tak było, gdy umarła jego matką, kiedy rozpadło się jego małżeństwo, kiedy zmarła Karen.Przekonanie, że lepiej dać sobie spokój, lepiej umrzeć.Czuł ten sam bezsens i wiedział, że tak naprawdę właśnie to uczucie zawsze mu towarzyszyło.Co jakiś czas coś w nas zamiera.Żadnego wybaczania - w życiu niczego się sobie nie wybacza.Cóż można było powiedzieć o mężczyźnie, który przeżył wszystkie kobiety, jakie kiedykolwiek go kochały? O mężczyźnie, takim jak on, z pistoletem w ręku? Z czym kojarzył się pistolet, jeśli nie ze śmiercią?Ruszył powoli, powłócząc nogami, w stronę wschodniej części budynku i podniósł z ziemi radio.-.w środku.Joe, jeśli mnie słyszysz.Powtarzam, jesteśmy w środku i docierają do nas pierwsi zakładnicy.Postanowił zostawić radio.Od ulicy dochodził krzyk ludzi żądających pieniędzy.Jak nazywali tych facetów na meczach piłki nożnej? Ludzie o stalowych gardłach.Sześć milionów dolarów.Na broń.Pistolety.“Zastrzel go, tatusiu”.Miliony na most.Miliony i miliony dolarów, jeśli tylko był jakiś sens w tej szaleńczej pogoni za pieniędzmi.Tak jakby można było zjeść więcej niż dwa jajka na śniadanie, jak to kiedyś powiedział Steinbeck
[ Pobierz całość w formacie PDF ]