[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widząc wyraz jej twarzy Laura spytała z miejsca: Co się stało? Nienawidzę tego łajdaka! wyrzuciła z siebie Leonie. Nie gniewaj się,Lauro, ale jesteś jedyną osobą na tej cholernej wyspie, z którą mogę porozmawiać. W chwilę potem wybuchnęła płaczem.Kilka minut potem siedziały już na patio.Laura nalewała kawę, a Leonie wy-lewała swoje żale.Laura słuchała w milczeniu.W ten sposób poznała całą historię: agencja te-atralna, umowa małżeńska opiewająca na sześć miesięcy, wreszcie ślub cywil-ny.Dowiedziała się również, że między Creasym i Leonie nie doszło nigdy dofizycznego kontaktu. Creasy zabije w końcu tego chłopca zakończyła Leonie ze złością.To drań bez odrobiny serca. A ja ci zaręczam, że ma serce zapewniła ją łagodnie Laura. Tylkoprawie zawsze trzyma je pod kluczem.Leonie prychnęła gniewnie. A klucz dawno już wyrzucił.Gdyby nie Michael, wyjechałabym jeszczedzisiaj.Nawet gdyby to miało oznaczać utratę mojego londyńskiego mieszkania.Do licha, jakie plany ma Creasy względem tego chłopca? Nie wiem przyznała Laura. W każdym razie Michael na swój spo-sób bardzo przypomina Creasy ego. Wzruszyła ramionami i dodała: Niezauważyłam, żebyś przed wypadkiem Michaela okazywała wobec niego jakiekol-wiek uczucia.Najwyrazniej musiało się coś zmienić, bo inaczej by cię tu nie było.Spytaj zatem sama siebie, jakie uczucia żywisz względem niego.Po tych słowach zapadła cisza.Leonie przebiegała wzrokiem wyspę.Wreszciezaśmiała się krótkim, gorzkim śmiechem.143 Macierzyńskie mruknęła. Z trudem przychodzi mi w to uwierzyć, alefaktycznie darzę go macierzyńskimi uczuciami.Laura uśmiechnęła się i dolała kawy do filiżanek. To całkiem naturalne orzekła. Siedziałaś przez dwie noce przy chłop-cu, który mógł umrzeć.Powiedz mi: rozpłakałaś się, kiedy ci powiedziano, żebędzie żył? Tak. A kiedy odzyskał przytomność, siedziałaś przy jego łóżku nie licząc upły-wających godzin i trzymałaś go za rękę? Zgadza się. Więc nie ma czemu się dziwić.Dostrzegasz w nim chłopca, który być możezastępuje ci utraconego syna.Creasy z kolei widzi w nim mężczyznę i dlategopewnie tak go nienawidzisz. To co mam zrobić? spytała żałośnie Leonie. Przede wszystkim zaczęła Laura z ożywieniem dotrzymasz swojejsześciomiesięcznej umowy.I nie będziesz ingerować w to, w jaki sposób Cre-asy przeprowadza fizyczną rehabilitację Michaela.Uwierz mi, na tych sprawachzna się rzeczywiście najlepiej.Dwukrotnie zdarzyło mi się go pielęgnować, kie-dy znajdował się na krawędzi śmierci.Właśnie tutaj, w tym domu.Być może pielęgnować to za dużo powiedziane, po prostu gotowałam mu smaczne i zdro-we posiłki, i patrzyłam, jak dochodzi do zdrowia.Creasy zna granice wydolnościludzkiego organizmu. Przebywanie z nim pod jednym dachem to będzie istne piekło pożaliłasię Leonie.Laura pokręciła stanowczo głową. Tylko wtedy, jeśli bardzo się o to postarasz.Znam Creasy ego i wiem, żebędzie zachowywał się tak, jakby nie doszło między wami do żadnej kłótni.%7łyciepotoczy się tak samo, jak przed wypadkiem Michaela, pod warunkiem, że samateż się do tego przyłożysz. Gdybym jednak mogła coś więcej o nim wiedzieć westchnęła gorzkoLeonie. Byłoby mi znacznie łatwiej.Sam o sobie nigdy nic nie mówi, a odinnych też niczego nie można wydobyć, jakbym miała do czynienia z jakimś cho-lernym robotem.Laura poklepała ją po ramieniu i zapewniła: To już niedługo.Nie wspominaj Creasy emu, że mówiłaś mi o waszej umo-wie małżeńskiej. Uśmiechnęła się i dodała: Ale jeśli zapyta, to powiedz, żew rozmowie ze mną nazwałaś gołajdakiem.Będzie wiedział, o co chodzi.Leonie odpowiedziała jej bladym uśmiechem. Twoja córka musiała go bardzo kochać szepnęła. Albo miała więcejcierpliwości niż każda ze znanych mi osób.144 To prawda, bardzo go kochała przyznała Laura. Co zaś do cierpli-wości, to możesz mi wierzyć, że nie miała jej więcej niż ja.A jak powszechniewiadomo uśmiechnęła się nie grzeszę cierpliwością.Rzecz w tym, że Cre-asy darzył ją takim samym uczuciem, a jeśli Creasy już coś robi, to robi to na stoprocent.Podniosła się ze słowami: Muszę brać się z powrotem za domowe porządki westchnęła. Panamitej wyspy są nadal mężczyzni.Leonie również wstała i pocałowała ją w policzek. Stokrotne dzięki odezwała się ciepło. Spróbuję posłuchać twojej ra-dy.Laura odprowadziła ją do drzwi wyjściowych. Zatem do zobaczenia w sobotę wieczorem. Co jest w sobotę? zdziwiła się Leonie.Laura wyjaśniła z miłym uśmiechem: W domu rodziców Marii w Nadur odbędzie się przyjęcie zaręczynowe Jo-eya.Zanosi się na udany wieczór.30Niewiele było rzeczy, które mogłyby przyprawić Creasy ego o drżenie ser-ca.Do jednej z nich zaliczał się niewątpliwie zły humor Laury Schembri.Byłoto trzeciego dnia po powrocie Michaela ze szpitala.Po lunchu Michael i Leoniewylegiwali się w słońcu przy basenie, Creasy tymczasem wybrał się, by pomócJoeyowi przy remoncie domu.Po dwóch godzinach mozołu w gorących promieniach słońca ujrzeli na ścież-ce zbliżającą się Laurę.Niosła pojemnik z lodem i cztery butelki piwa.Creasyobserwował jej nadejście ze swego miejsca na murze.Cofnął się myślami o pięćlat i zamiast Laury widział teraz poznaną zaledwie kilka dni wcześniej Nadię.Owego dnia pracował z Paulem przy naprawie muru z wapienia, a Nadia szła donich tą samą ścieżką i niosła ten sam pojemnik z zimnym piwem w środku.Takto się wszystko zaczęło.Wspomnienia jednak odpłynęły, gdy tylko Laura dotarła na miejsce.Postawiłapojemnik i rzuciła obcesowo do Joeya: Idz sobie popływać.I nie musisz się spieszyć.Młodzieniec popatrzył na minę matki i odszedł bez słowa.Creasy zeskoczył z ogrodzenia i powiedział prosto z mostu: Proszę, nie zaczynaj gadki o Michaelu.Nasłuchałem się już dosyć tychbzdur od Leonie.Dobrze wiem, co robię, powinnaś to rozumieć.Posłała mu spojrzenie, które byłoby w stanie zamienić w ciągu sekundy wrzą-tek w taflę lodu.Swoją tyradę rozpoczęła od słów: Tak się składa, że jesteś nie tylko nieczułym, głupim, bezmyślnym, gru-boskórnym, tępym łajdakiem, ale również moim zięciem.Nie odzywaj się więci słuchaj.Słuchał jej przez następne dziesięć minut, oparty o mur, z opuszczoną głową.Zakończyła słowami: Czy ty naprawdę jesteś pozbawiony jakichkolwiek uczuć?Podniósł powoli głowę i spojrzał na nią. Zgadłaś.Moje uczucia odeszły wraz ze śmiercią Nadii i Julii.Pozostałajedynie nienawiść. Nienawidzisz wszystkich?146 Nie, tylko tych, którzy są winni ich śmierci. Chcesz powiedzieć, że nikogo nie darzysz żadnym ciepłym uczuciem? pytała uparcie. Nie wiem, co masz na myśli odrzekł stanowczo. W moim słownikunie ma takiego słowa.W tym momencie z twarzy Laury zniknął gniew, a pojawiło się przygnębienie. A ja? A Paul i Joey? spytała. Jesteście moją rodziną odparł krótko. Ale co to oznacza?Znowu zwiesił głowę i patrzył pod stopy.Odezwał się ledwo słyszalnym gło-sem: To znaczy, że was kocham.Słuchaj.dobrze wiesz, że gadanie nie jestmoją mocną stroną.Stał przed nią zakłopotany, nie mogąc opanować drżenia.Zbliżyła się i zarzu-ciła mu ręce na ramiona.Przytuliła twarz do jego policzka i powiedziała ledwosłyszalnym głosem: My też cię kochamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]