[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ucałował jej mokry policzeki uścisnął ją na pożegnanie.Był to jeden z tych rzadkich momentów, gdy czułsatysfakcję z wykonywanej pracy.93 * * *Sowa spał na kanapie, a Jens na małżeńskim łóżku w sypialni.Birgitte leżałaobok niego z otwartymi oczami.Przesunęła ręką po nagim ciele męża, dotyka-jąc czarnych i niebieskich siniaków.Zaledwie dziesięć minut temu wpuściła obumężczyzn do mieszkania.Nie chcieli nic jeść ani pić, tylko spać.Były sprawy, któ-rych nie rozumiała.Wchodząc do sypialni, Jens zawołał do leżącego na kanapiemężczyzny  dobranoc, Sowa , a tamten otworzył jedno oko i odparł:  dobranoc,Beza.Westchnąwszy, pocałowała purpurowy siniak na lewym pośladku męża.Napewno rano o wszystkim jej powie. 23Była bezksiężycowa noc i morze przybrało czarną barwę, ale jacht pruł fale zestałą prędkością dwudziestu ośmiu węzłów.Joe Tal Bahar usiadł obok Michaelana mostku, wskazując na ekran radaru. Jesteśmy trzydzieści mil na południe od zachodnich wybrzeży Sycyliii wpływamy właśnie na jeden z najbardziej uczęszczanych szlaków wodnych naświecie.Statki handlowe i tankowce kursują tędy do wschodnich Włoch, Grecji,na Bliski Wschód i na Daleki Wschód, przez Kanał Sueski.Michael nachylił się i spojrzał w ekran.Były na nim widoczne dziesiątki mi-gających punktów. Jak masz zamiar zlokalizować tę rybacką łódz?  zapytał.Joe roześmiał się.Był wyraznie rozbawiony.Spojrzał na zegarek i stwierdził: Mniej więcej za kwadrans Frenchu wywiesi na maszcie transponder, czylispecjalne urządzenie radiolokacyjne.Nasz radar odbierze jego sygnały.Michael spojrzał na Joego. Przypuszczam, że nie pierwszy raz to robicie. Zgadza się  mruknął Joe. Ale dotychczas przerzucaliśmy towary, a nieludzi.O co tu właściwie chodzi?Michael odparł bez wahania: Będziesz musiał zapytać Creasy ego, kiedy znów się zobaczycie.Wiesz,jak to jest. Jasne  przytaknął wesoło Joe. Miły dzieciak z tej małej, ale zdaje się,że ktoś paskudnie ją potraktował.Płynęli dalej w milczeniu.Michael zobaczył daleko od portu jasne iluminatorysupertankowca, który wyglądał jak unoszące się na wodzie miasto.Spojrzawszyw prawo dostrzegł kilka pojedynczych świateł. To rybacy  wyjaśnił Joe, patrząc na niego. Mieszkają w Porto Palo,na południowo-wschodnim wybrzeżu Sycylii.Aowią królewskie krewetki.Zwy-kle dostaję od nich skrzyneczkę w zamian za butelkę szkockiej whisky.Ale dzi-siaj nie będę tam podpływał.Posłuchaj, Michael, gdybyś potrzebował pomocyw związku z tą małą, daj mi znać.Nie wiem, w co się wplątała, ale widzę, żejest na prochach.W Nowym Jorku miałem do czynienia z podobnymi sprawami.95 Cholernie trudno z tego wyjść. Dobrze, dam ci znać  obiecał Michael. Creasy chce, żebym w mia-rę możliwości sam się nią zajął.Przede wszystkim nikt nie powinien wiedzieć,że mała jest na wyspie.Przynajmniej dopóki Creasy nie załatwi jej porządnychdokumentów. Nie martw się  uspokoił go Joe, wskazując na pokład w dole. Wenzupotrafi trzymać język za zębami.Frenchu i jego synowie także.Przez kolejnych dziesięć minut płynęli znów w milczeniu.Jacht pruł szybkopowierzchnię morza.Joe nie rozglądał się wokół, patrzył jedynie w ekran rada-ru, umieszczony na tablicy wskazników.Nagle chrząknął, pochylił się naprzódi wskazał punkt świecący jaśniej niż kilkadziesiąt innych. To Frenchu  powiedział, śmiejąc się cicho. Ze wskazań radaru moż-na by sądzić, że dowodzi supertankowcem, a nie osiemnastometrową łodzią.Obserwował przez kilka minut poruszający się na ekranie punkt, po czym skinąłgłową. Tak, to on.Płynie w kierunku południowo-zachodnim z prędkością oko-ło dziesięciu węzłów. Wystukał coś na klawiaturze komputera stojącego obokradaru i oznajmił:  Spotkamy się za szesnaście minut.Michael spojrzał na zegarek i zapytał: Możesz obliczyć, kiedy łódz Frenchu dotrze z powrotem na Gozo?Joe postukał znów w klawisze i odparł: Zakładając, że popłynie z prędkością dwunastu węzłów, będziecie na miej-scu około piątej rano.Godzinę przed świtem. Pójdę pod pokład i sprawdzę, co z małą  powiedział Michael.Wenzu był przed kabiną na rufie statku.Michael skinął do niego głową, otwo-rzył drzwi i wszedł do środka.Dziewczyna siedziała skulona na dużym łóżku.Miała na sobie dżinsy i czarny podkoszulek z długimi rękawami.Spojrzała naniego zalęknionym wzrokiem. Dobrze się czujesz?  zapytał. Fatalnie  odparła, kręcąc głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl