[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Masklin urwał.Zdał sobie bowiem sprawę, że nie wie, jakie miałybybyć te praktyczne książki.Wtoczył się do pudełka zasłaniając tekturą wejście, i oparł się ciężko o ścian-kę. Rzecz? Tak? rozległ się cichy głos gdzieś z kłębu szmat stanowiących łóżko. Co to jest gnu ?Zapadła krótka cisza, po czym Rzecz powiedziała: Gnu, Connochaetes, należy do rodziny Bovidae.Afrykańska antylopao zakręconych ku dołowi rogach.Długość ciała do dwóch metrów (sześć i półstopy), szerokość do stu czterdziestu centymetrów (cztery i pół stopy), waga dodwustu siedemdziesięciu kilogramów (sześćset funtów).%7łyje na trawiastych rów-ninach środkowej Afryki. Aha.Można nią komuś grozić? Całkiem możliwe. A można taką znalezć w Sklepie? Chociaż jedną?Tym razem przerwa była dłuższa. A jest tu Dział Zoologiczny?Masklin od wczoraj wiedział, co to takiego.Dowiedział się przy okazji wybi-jania Vintowi z głowy pomysłu zabrania ze sobą stadka świnek morskich, któremiałyby być hodowane na mięso. Nie ma. Obawiam się, że szansa jest raczej znikoma. Może to i dobrze. Masklin opadł na łóżko. Widzisz, musimy miećkontrolę nad tym, dokąd jedziemy.I musimy znalezć jakieś miejsce trochę odda-lone od ludzi.Ale nie za daleko.Gdziebądz, byle bezpieczne gdziebądz.95 Musisz poszukać mapy lub atlasu. A jak one wyglądają? Jak znajdziesz, to będziesz wiedział.Mają na okładce napis mapa alboatlas. Muszę powiedzieć o tym Gurderowi, żeby zarządził poszukiwania ziew-nął Masklin. Musisz się przespać. Wszyscy ciągle czegoś ode mnie chcą poskarżył się. A poza tym tynie sypiasz. Ze mną to zupełnie inna sprawa! To, czego naprawdę potrzebuję, to sposób.Gnu użyć nie możemy, pozatym nie podoba mi się pomysł strzelania do kogoś, nawet do człowieka.Wszyscymyślą, że znam ten sposób, a ja go wcale nie znam.Wiemy, czego potrzebujemy,ale nie zdołamy załadować tego w jedną noc na ciężarówkę.Wszyscy myślą, żeja wszystko wiem, a wcale tak nie jest.A przede wszystkim nie znam sposobu.Masklin zasnął i śniło mu się, że jest ludzkich rozmiarów.Wtedy wszystkobyłoby proste i łatwe.* * *Minęły dwa dni.Przez cały czas na wsporniku czuwał posterunek obserwacyjny wyposażonyw plastykową lunetę z Działu Zabawek.Dzięki niej dowiedziano się między inny-mi, że metalowe wrota garażu otwiera się przez naciśnięcie czerwonego przyciskuw ścianie.Doszedł więc kolejny problem do listy Masklina jak przycisnąć coś,co znajduje się dziesięć razy wyżej niż głowa.Gurder znalazł mapę.W niewielkiej i niepozornej książce. Co roku mamy takich na pęczki wyjaśnił. To się nazywa. Kalen-darz kieszonkowy i z tyłu ma mapę, zobacz sam.Mapa była niebiesko-czerwona.Na plamach czerwonych, których było mniej,wypisano takie słowa, jak Azja albo Afryka. Taaak mruknął Masklin. Dobra robota.chyba.A gdzie my jeste-śmy? Na środku. Dla Gurdera było to oczywiste. Przecież to logiczne.A potem wróciła ciężarówka.Angalo nie wrócił.* * *Tym razem Masklin przebiegł po wsporniku, nawet nie pamiętając o wysoko-ści.Grupka skupiona przy punkcie obserwacyjnym powiedziała mu to, czego nie96chciał usłyszeć.W jej centrum siedział młody nom, którego opuszczono na linie,i meldował, łapiąc oddech: Próbowałem wszystkich okien, ale są zamknięte.Wewnątrz nie widziałemnikogo, ale tam jest ciemno. Jesteś pewien, że to ta ciężarówka? spytał Masklin. Wszystkie mają z przodu i z tyłu numery.Zapamiętałem ten z ciężarówki,którą wyjechał Angalo.Ta, która wróciła dziś po południu, ma takie same. Musimy się dostać do środka i rozejrzeć! zdecydował Masklin. Trze-ba.nie, to będzie za długo trwało.Opuśćcie mnie! Co? Opuśćcie mnie na podłogę! powtórzył Masklin. To naprawdę daleko. bąknął ktoś z obecnych. Wiem o tym aż za dobrze! Ale schodami będzie jeszcze dalej, a on możetam leżeć ranny albo co. To nie nasza wina! zaprotestował szef dyżurnych. Jak wróciła, towszędzie kręcili się ludzie.Musieliśmy poczekać. To nie jest niczyja wina uspokoił go Masklin. Część z was niechpójdzie schodami i spotka się ze mną na dole.No, przecież mówię, że to nie jestniczyja wina.Jeśli nie brać pod uwagę, że jego, Masklina ale o tym wolał głośno niemówić.Powoli opuszczano go w mrok, w którym wyraznie widoczny był tylko olbrzy-mi kształt ciężarówki przesuwający się obok.Na zewnątrz zdecydowanie wyglą-dały na mniejsze.Podłoga była tłusta i poplamiona czymś, co się nazywało oleje i smary.Ma-sklin odwiązał linę i pobiegł pod ciężarówkę, w świat, którego sufit stanowiły ru-ry, druty i inne metalowe rzeczy.Był on co prawda zbyt wysoko, by go dosięgnąć,ale pod ławką przy ścianie znalazł kawał drutu.Przyciągnął go pod ciężarówkę,wygiął jeden koniec w hak i chwilę pózniej czołgał się między rurami i przewo-dami.Nie było to ciężkie, gdyż prawie cały spód ciężarówki składał się z prze-dziwnej plątaniny przewodów, drutów i rur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]