[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich rozmieszczenie i kształt nie pozostawiały żadnychwątpliwości.Zagłębienia przypominały odciski pięciu palców stóp. O cholera mruknął Chris. To te przeklęte drzwi.Kate pokiwała gło-wą. Gigantyczna stopa. Co ma symbolizować? Nad otworami drzwi i okien umieszczano czasem demoniczne symbole.Prawdopodobnie miały odstraszać złe moce i upiory.Podeszli do drzwi.Kate ponownie odmierzyła pięć kroków w prawo, czteryw głąb krypty i znowu dziewięć w prawo.Zatrzymała się przed zardzewiałymżelaznym kółkiem zamocowanym w uchwycie w murze.Pociągnęła za nie, alerozsypało jej się w dłoni. Chyba znowu się pomyliłam. Spróbuj jeszcze raz.Cofnęła się do drzwi i ruszyła wolniej, mniejszymi krokami.W prawo, potemw lewo i znów w prawo.Stanęła przed ścianą jakiś metr bliżej.Nic tam jednaknie było, tylko gładki kamienny mur.Westchnęła głośno. Nie rozumiem, Chris.Na pewno robimy coś zle, tylko nie wiem co.W desperacji zaczęła naciskać ręką poszczególne kamienie. Może nadal stawiasz zbyt duże kroki? podsunął Hughes. Albo za małe.Podszedł bliżej i spojrzał jej w oczy. Daj spokój.To na nic. Tak sądzisz? Owszem.Odwrócił się i ruszył do wyjścia, kiedy nagle za jego plecami coś głośnozgrzytnęło.Płyta posadzki, na której przed chwilą stanął, odsunęła się w bok,ukazując kamienne schody wiodące pod ziemię.Z głębi doleciał stłumiony pluskpodziemnej rzeki.Mroczny korytarz otwierał się przed nimi złowieszczą jamą. No, wreszcie mruknął Chris.34703.10.12Gordon i Stern siedzieli w sali kontrolnej nad sekcją tranzytową.Patrzyli naekran monitora.Pięć prostokątów przedstawiało zamontowane właśnie osłony,których badania polaryzacyjne dobiegły końca.Wewnątrz nich pojawiły się drob-ne białe punkciki. To rozmieszczenie wżerów w szkle wyjaśnił Gordon.Obok każdejplamki komputer wyświetlił trzy liczby, zbyt małe jednak, żeby można je odczy-tać. Pokazał rozmiary i głębokość poszczególnych wżerów.Stern milczał.Rozpoczęła się symulacja.Niebieska pozioma linia sunąca po-woli ku górze w prostokątach wskazywała poziom napełnienia zbiorników.Nadnią wyświetlały się dwie liczby, określające ciężar wlanej wody i ciśnienie panu-jące u podstawy osłon.Wewnątrz jednego prostokąta pojawiła się nagle czerwona migająca plamka.Pierwszy zbiornik przecieka mruknął Gordon.Chwilę pózniej zaczął przeciekać drugi.Na ekranie pojawiła się zygzakowataposzarpana linia i cały prostokąt zniknął. Ten się roztrzaskał.Stern smutno pokiwał głową. Na ile dokładna jest ta symulacja? Bardzo pobieżna.Kolejny zbiornik popękał i zniknął.Dwa ostatnie dały się napełnić do końca.Wszystko jasne rzekł Gordon. Do trzech z pięciu osłon nie ma sensu laćwody. O ile dane są wiarygodne.Czy można polegać na tej prognozie? Nie bardzo.Nie mieliśmy kompletu danych wejściowych, a przyjęte doobliczeń parametry naprężeń w szkle są hipotetyczne.Mimo wszystko sądzę, żebędzie lepiej napełnić zbiorniki w ostatniej chwili.Gdyby tak można było je wzmocnić mruknął Stern.Gordon obejrzał się na niego. No właśnie.Masz jakiś pomysł? Sam nie wiem.Myślałem o pokryciu ścianek jakimś kitem czy szybkoschnącym klejem.Gordon pokręcił głową. Trzeba by to zrobić z niezwykłą precyzją, aby warstwa tworzywa rozłożyłasię na taflach szkła równomiernie. Nie mam pojęcia, jak można by tego dokonać. Na pewno jest to niemożliwe w ciągu trzech godzin, a tylko tyle czasu namzostało.Stern odchylił się na oparcie krzesła i zmarszczył brwi.Z niewiadomego po-wodu przyszły mu na myśl samochody wyścigowe.Z pamięci wypłynął ciąg ode-348rwanych obrazów: ferrari, Steve McQueen, Formuła l, pękaty ludzik o bieżni-kowanym korpusie z symbolu Michelina, żółty znak Shella, gigantyczne oponyciężarówek syczące od deszczu, B.F.Goodrich.Nie interesował się specjalnie samochodami.W New Haven jezdził starymvolkswagenem garbusem.Najwyrazniej jego umysł starał się uciec od przykrejrzeczywistości, z którą nawet nie próbował się zmierzyć. Zatem napełnimy zbiorniki wodą w ostatniej chwili i będziemy się modlić,żeby wytrzymały? zapytał. Tak.Może to niezbyt bezpieczne, ale moim zdaniem powinno się udać. A jest inne wyjście? Możemy zablokować im powrót, nie pozwolić na zakończenie wyprawy.A potem zamówić nowe zbiorniki i zamontować je na miejscu. Ile by to potrwało? Dwa tygodnie. Odpada uciął Stern.Musimy zaryzykować. Też tak myślę przyznał Gordon.02.55.14Marek i Johnston weszli po spiralnych schodach.U ich szczytu czekał de Kerez chytrym uśmieszkiem na twarzy.Ponownie znalezli się na blankach potężnychmurów obronnych La Roque.Lord Oliver dreptał nerwowo w tę i z powrotem.Był wściekły. Poznajecie tę woń?! ryknął, wskazując pole, na którym obozowały woj-ska Arnauta.W pierwszym szeregu stało kilkanaście katapult.Odsunięto je dalej od murów,żeby obrońcy nie mogli ich podpalić.Za linią ogromnych machin przy ogniskachszykowały się do szturmu oddziały uderzeniowe.Jeszcze dalej, w głębokim cieniupod lasem, obozowała reszta wojska.Wszystko wyglądało zwyczajnie, jak przed każdym oblężeniem.Marek nierozumiał, co tak rozgniewało kasztelana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]