[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dość ci, iż z człowiekiem, któremu jesteś droższa nadwszystko i który cię poważa więcej jeszcze, niż kocha, obchodzisz się bez cienia litości? Pra-69gniesz mu jeszcze okazać wzgardę! I po cóż te grozby i gniewy? Do czegóż one potrzebne?Czyliż nie jesteś pewna posłuszeństwa? Czy jest mi podobieństwem sprzeciwiać się twemużyczeniu i czy tego nie dowiodłem? Ale czy zechcesz, pani, nadużyć władzy, jaką masz nademną? Uczyniwszy mnie nieszczęśliwym osądziwszy mnie tak niesprawiedliwie, czyż tak ła-two zdołasz cieszyć się spokojem, który zapewniasz tyle ci jest potrzebny? Nie powieszsobie nigdy: Oddał mi los swój w ręce, a ja wtrąciłam go w niedolę, błagał o pomoc, a japatrzyłam nań bez litości? Czy wiesz, dokąd mnie może zawieść rozpacz? Nie!Aby zmierzyć me cierpienia, trzeba by wiedzieć, do jakiego stopnia kocham ciebie, a ty,pani, nie znasz mego serca.Dlaczegóż ty mnie poświęcasz? Dla złudnej obawy.I kto ją w tobie budzi? Człowiek, któ-ry cię ubóstwia, człowiek, nad którym na wieki masz nieograniczoną władzę.Czegóż sięobawiasz, czego możesz się obawiać od uczucia, którym zawsze będziesz mogła kierować dowoli? Ale wyobraznia twoja stwarza potworne widma, a grozę jaką w tobie budzą, przypisu-jesz miłości.Nieco ufności tylko, a widziadła pierzchną.Mędrzec jakiś powiedział, że aby rozprószyć własne obawy, wystarcza, prawie zawsze, za-stanowić się nad ich przyczyną.Prawda ta stosuje się zwłaszcza do miłości.Kochaj, a zmorysię rozwieją.Miast przerażających widziadeł znajdziesz uczucie pełne rozkoszy, ujrzysz tkli-wego i uległego kochanka; dni twoje, płynące w ciągłym szczęściu, budzić będą w tobie je-dynie żal, iż mogłaś tyle ich zmarnować w swym uporze.Ja sam, od czasu gdy uleczony zdawnych błędów istnieję jedynie dla miłości, żałuję czasu strawionego rzekomo na rozkoszy;czuję, że ty jedna posiadasz moc uczynienia mnie szczęśliwym.Ale błagam cię, pani, niechsłodyczy pisania do ciebie nie zmąci mi nadal obawa twej niełaski.Nie chcę ci być niepo-słusznym; klękam oto przed tobą, błagam o szczęście, które chcesz mi wydrzeć, jedyne, jakieśmi zostawiła; wołam do ciebie, usłysz moje prośby, spójrz na moje łzy.Och, pani, czy miodmówisz?!7 września 17**LIST LIXWicehrabia de Valmont do markizy de MerteuilWytłumacz mi markizo, jeśli możesz, co znaczy to bajanie Danceny ego.Cóż się stało i coon utracił? Czyżby donna pogniewała się za jego wiekuisty szacunek? Co prawda, trudno bysię dziwić.Co mam mu powiedzieć dziś wieczór na schadzce, o którą prosi i która na wszelkiwypadek przyrzekłem? To pewna, że nie będę tracił czasu na słuchanie lamentów, jeżeli manic nie być z tego wszystkiego.Skargi miłosne są jedynie w postaci pięknych recitatiwówalbo potoczystych arii.Poucz mnie więc, co się stało i co robić; inaczej zmykam, aby uniknąćcałego nudziarstwa.Czy mógłbym z tobą pomówić dziś rano? Jeżeli jesteś zajęta, napiszsłówko i daj mi wskazówki.Gdzie podziewałaś się wczoraj, markizo? Zupełnie już stałaś się niewidzialna.Warto byłodoprawdy trzymać mnie po to w Paryżu we wrześniu! Namyśl się zatem, bo właśnie otrzy-małem naglące zaproszenie od hrabiny de B***, aby ją odwiedzić na wsi; oznajmia mi bezhumoru, że jej maż posiada wspaniałe lasy, które pielęgnuje starannie dla rozrywki przyja-ciół.Otóż jak ci wiadomo, mam pewne prawa do owych lasów i zamierzam je odwiedzić,jeśli ci nie jestem potrzebny.Do widzenia; pamiętaj, że Danceny ma być u mnie koło czwar-tej.8 września 17**70LIST LXKawaler Danceny do wicehrabiego de Valmont (załączony do poprzedniego)Ach, panie, jestem w rozpaczy, wszystko stracone.Lękam się powierzyć papierowi tajem-nicę mej niedoli, a czuję potrzebę wylania jej na łono szczerej i wiernej przyjazni.O którejgodzinie będę mógł cię zobaczyć i pośpieszyć po radę i pociechę? Byłem tak szczęśliwy wdniu, w którym ci otworzyłem serce.Teraz cóż za różnica, jakże się wszystko zmieniło! To,co cierpię sam, to najmniejsza cząstka; stokroć gorzej dręczy mnie niepokój o osobę droższąmi nad życie.Ty jesteś szczęśliwszy ode mnie; możesz ją oglądać; toteż liczę na twoja przy-jazń; wszak nie odmówisz mi pomocy? Ale wprzód muszę się z tobą widzieć i opowiedziećwszystko.Użalisz się mnie, dopomożesz; w tobie cała nadzieja.Ty masz serce tkliwe, wiesz,co miłość, tobie jednemu mogę się zwierzyć; nie odrzucaj mojej prośby!Do widzenia.Jedyna pociechą w boleści jest myśl, iż posiadam takiego przyjaciela.Do-nieś, błagam, o której godzinie będę cię mógł zastać.Jeśli rano niemożliwe, w takim raziewcześnie po południu.8 września 17 **LIST LXICecylia Volanges do Zofii CarnayZosiu droga, pożałuj Cesi, twojej biednej Cesi; bardzo jest nieszczęśliwa! Mama wie owszystkim.Nie pojmuję, jak mogła się domyśleć, a jednak wszystko się wydało.Wczorajwieczór zdawało mi się, że mama jest jakaś podrażniona, ale nie zwracałam uwagi i nawetczekając, aż ukończy partyjkę, rozmawiałam wesoło z panią de Morteuil, która była na kola-cji.Mówiłyśmy wiele o Dancenym, ale nie sądzę, aby kto mógł słyszeć.Potem ona poszła, aja udałam się do siebie.Rozbierałam się właśnie, kiedy weszła mama.Najpierw oddaliła pannę służącą, następniekazała mi oddać klucz od sekretarzyka.Powiedziała to takim tonem, że zaczęłam się trząść nacałym ciele; ledwie mogłam się utrzymać na nogach.Próbowałam udawać, że nie mogę zna-lezć klucza; wreszcie trzeba było usłuchać.Zaraz w pierwszej szufladzie wpadły jej w ręcelisty kawalera.Byłam tak nieprzytomna, że kiedy spytała, co to, nie umiałam nic odpowie-dzieć; ale kiedy zobaczyłam, że mama się bierze do czytania, ledwiem się dowlokła do fotela.Zrobiło mi się tak słabo, że straciłam przytomność.Skoro przyszłam do siebie, mama, któratymczasem zawołała moja pannę, oddaliła się, zalecając mi się położyć.Zabrała z sobąwszystkie listy.Drżę cała, ile razy pomyślę, że trzeba będzie pokazać się jej na oczy.Płaka-łam calutką noc.Piszę o samym świtaniu, w nadziei, że przyjdzie Józefa.Jeżeli zdołam widzieć się z niąsamą, poproszę, aby oddała pani de Marteuil bilecik; jeżeli nie, włożę go do twego listu i tyzechciej go posłać jak od siebie.Od niej jednej mogę się spodziewać jakiejś pociechy.Przy-najmniej będę mogła pomówić o nim, bo nie mam nadziei zobaczyć go więcej.Bardzo jestemnieszczęśliwa! Będzie może tak dobra i podejmie się przesłania listu.Nie śmiem użyć Józefyani tym mniej panny służącej; kto wie, czy to nie ona właśnie powiedziała mamie!Nie piszę dłużej, bo chcę jeszcze napisać do pani de Marteuil i do Danceny ego; muszęmieć list gotowy, gdyby się chciała podjąć.Potem położę się znowu, aby być w łóżku, gdy71kto wejdzie.Powiem, że jestem chora, żeby nie musieć iść do mamy.Niewiele zresztą skła-mię: gorzej się mam, to pewna, niż gdybym miała gorączkę.Oczy mnie palą z ciągłego pła-kania; ciężkość mam taką na piersiach, że ledwie mogę oddychać.Kiedy pomyślę, że nie zo-baczę już Danceny ego, wolałabym nie żyć.Do widzenia, droga Zosiu, nie mogę więcej pi-sać; łzy mnie dławią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]