[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapadła niewygodna cisza.- Ja wracam - oznajmił Harper Baldwin.Kilku innych zbliżyło się do niego, zaznaczając w ten sposób, że też chce powrócić.- A co z tobą? - zapytała Joego Mali.- Za mną pozostała na Ziemi tylko policja - odpowiedział Joe.I śmierć, pomyślał.Podobnie jak w przypadku pozostałych.- Nie wracam - oznajmił.- Zamierzam spróbować.Chcę zobaczyć, czy jemu.czy nam się uda.Może Glimmung ma rację; może nawet porażka ma swoją wartość.Tak jak usłyszeliśmy; pokazuje nam ona granice własnych możliwości, wytycza nasze pole działania.- Jeśli poczęstujesz mnie papierosem z tabaki - drżącym głosem przemówiła Mali - to też zostanę.Ale umieram z chęci palenia.- To niewarte umierania - skwitował Joe.- Umrzyjmy raczej, stawiając czoło Przedsięwzięciu.Nawet gdybyśmy mieli w jego trakcie spaść dziesięć pięter niżej.- Reszta zostaje - stwierdził Glimmung.- Zgadza się - zapiszczał jakiś jednokomórkowy cefalopoid.- Myślę, że ja też zostanę - żachnął się Harper Baldwin.Usatysfakcjonowany Glimmung oznajmił:- No to zaczynajmy.Na podjeździe przed hotelem „Olimpia" stały zaparkowane ciężarówki.Każda miała kierowcę, a każdy kierowca wiedział, co ma robić.Jakiś stwór o długim, szczurowatym ogonie podszedł do Mali i Joego, trzymając w owłosionych łapach tabliczkę.- Wy dwoje macie jechać ze mną - oznajmił i wybrał jeszcze jedenaście osób z grupy.- To werej - powiedziała Joemu Mali.- Nasz kierowca.Oni mogą rozwijać olbrzymie prędkości; mają znakomity refleks.Będziemy na miejscu w parę minuty.- W parę minut - poprawił ją mechanicznie Joe, siadając na ławie z tyłu ciężarówki.Inne formy życia ścisnęły się przy Mali i Joem, a kierowca hałaśliwie uruchomił silnik.- Co to za turbina? - zapytał zdumiony hałasem Joe.Siedzący obok niego grzeczny dwukomorowiec mruknął:- To czterosuw.Cały czas bum, bum, bum.- Górnozaworowy - powiedział Joe i natychmiast zrobiło mu się weselej.Tak, pomyślał, przekroczyliśmy pewną granicę.Znów jesteśmy w czasach Abrahama Lincolna, Daniela Boone'a i im współczesnych pionierów zachodu.Ciężarówki odjeżdżały jedna za drugą, rozpraszając mrok żółtymi reflektorami, które z dala wyglądały jak oczy gigantycznych ciem.- Glimmung będzie na czas - powiedziała Mali.- Gdy tylko tam dotrzemy.- Miała zmęczony głos.- On posiada możliwość natychmiastowego przemieszczania się dzięki autonomicznym pulsacjom emanującym z jego układu neonowego.Swobodnie może zmieniać miejsce pobytu bez straty czasu.- Przetarła oczy i westchnęła.Pomocny dwukomorowiec przemówił powtórnie:- To stworzenie obok pana, panie Fernwright, jest bardzo rozumne.- Wyciągnął pseudopodium dla Mali.- Panno Yojez, jestem Nurb K'ohl Dag z Syriusza Trzy.Wszyscy tutaj niecierpliwie oczekiwaliśmy przybycia waszej grupy, ponieważ wiedzieliśmy, że gdy dotrzecie do hotelu „Olimpia", zakończy się nasze długotrwałe oczekiwanie na pracę.I na to wygląda.Dodatkowo cieszę się z możliwości poznania was i z tego, że mogliście mnie poznać, bo ze swej strony będę wyszukiwał i lokalizował porośnięte koralami obiekty, które potem wydobędę z Marę Nostrum i dostarczę wam.- Jestem inżynierem odpowiedzialnym za małe artefakty i ich transport do waszego warsztatu na prośbę pana Nurb K'ohl Daga - oznajmiła karykatura paję-czaka w połyskującym czernią pancerzu z chityny.- Nie robiliście żadnych prac przygotowawczych? - zapytała Mali.- Przez cały okres oczekiwania?- Glimmung trzymał nas w pokojach - wyjaśnił dwukomorowiec.- Robiliśmy dwie rzeczy.Po pierwsze, czytaliśmy wszelkie dokumenty dotyczące historii Heldscalli.Po drugie, oglądaliśmy na monitorach obraz zatopionej budowli przekazywany z robotów skanujących.Niezliczoną ilość razy oglądaliśmy Heldscallę.A teraz będziemy mogli jej dotknąć.- Chciałabym się przespać - powiedziała Mali.Oparła głowę na ramieniu Joego i przytuliła się do niego.- Obudź mnie, kiedy tam dotrzemy.Pajęczak zwrócił się do Joego i dwukomorowca:- Całe to Przedsięwzięcie.przypomina mi pewną sagę z Ziemi; o której musiałem się uczyć w szkole.Zrobiła na mnie wielkie wrażenie.- On ma na myśli historię Fausta - wyjaśnił Joemu dwukomorowiec.- Fausta uparcie dążącego do celu, zawsze niezadowolonego z osiągniętego wyniku.Glimmung pod pewnymi względami przypomina Fausta.Poruszając nerwowo czułkami, pajęczak powiedział:- Glimmung w każdym calu przypomina Fausta.„Fausta" Goethego, który najbardziej mi odpowiada.O zgrozo, pomyślał Joe.Jakiś chitynowy, wielonogi pajęczak i wielki dwukomorowiec spierają się o „Fausta" Goethego.Nigdy nie czytałem tej książki, a pochodzi z mojej planety, jest wytworem ludzkości, pomyślał ze wstydem.- Pewne nieporozumienia - ciągnął pajęczak - wynikają z przekładu.Język oryginału jest już dawno martwym językiem.- Niemiecki - wtrącił Joe.Przynajmniej tyle wiedział.- Poczyniłem pewne.- zamruczał pajęczak i sięgnął do plastykowej torby przewieszonej przez ramię; cztery odnóża pracowicie przeszukiwały jej zawartość.- Cholera - zaklął.- To, co potrzebne, jest zawsze na samym dnie.O, mam.- Wyciągnął pozgi-nany kawałek papieru, który zaczął cierpliwie rozwijać.- Dokonałem własnego tłumaczenia na współczesny język, nazywany angielskim.Przeczytam panu główną scenę z części drugiej, dotyczącą chwili, w której Faust przerywa rozmyślania nad tym, co zrobił i jest zadowolony.Czy mógłbym.czy jak to się mówi.Mogę, panie Fernwright?- Jasne - powiedział Joe.Ciężarówka toczyła się dalej po wyboistej drodze, trzęsąc wszystkimi pasażerami.Mali wyglądała na mocno uśpioną.Nie myliła się co do zdolności wereja za kierownicą; pojazd pędził po nierównościach z zadziwiającą szybkością.- Bagno otacza góry - odczytał pajęczak z rozłożonej płachty - zatruwając wszystko, co już stworzono.Odwodnić paskudne trzęsawisko; oto, co trzeba uczynić.To największe stojące przede mną zadanie.Stworzę przestrzeń dla wielu milionów, może niepewna, ale wolną do zasiedlenia.Zielona jest łąka i żyzna; ludzie i stada na prawie już większości nowej ziemi, na terenach zdobytych wysiłkiem najmożniejszych.To rajska kraina opierająca się powodzi, rozszerzająca się, zaborcza.Grupowa wola spieszy na ratunek.Tak i to.Dwukomorowiec przerwał recytację pajęczaka:- Twoje tłumaczenie nie jest idiomatyczne.„Ludzie i stada na prawie już większości nowej ziemi".To zdanie jest gramatycznie poprawne, ale żaden Ziemianin tak nie rozmawia.- Pomachał do Joego, szukając jego wsparcia.- Czyż nie tak, panie Fernwright?Joe pomyślał.„Ludzie i stada na prawie już większości nowej ziemi".Dwukomorowiec miał oczywiście rację, ale.- To zdanie mi się podoba - oznajmił.Zadowolony pajęczak nieomal się udławił:- I widzi pan, jak bardzo to przypomina nas i Glim-munga; całe to Przedsięwzięcie.To rajska kraina opierająca się powodzi.Powódź jest symbolem niszczycielskiej siły, pochłaniającej wszystko, co stworzą żywe istoty.Woda, która zalała Heldscallę; to powódź sprzed tysięcy lat, ale teraz Glimmung zamierza stawić jej czoło.Grupowa wola, co spieszy na ratunek, to my.Może Goethe był jasnowidzem, może przewidział Podniesienie Heldscalli.Ciężarówka zwolniła.- Jesteśmy na miejscu - poinformował werej.Nacisnął na hamulec i pojazd nieomal stanął dęba, a razem z nim pasażerowie.Mali otrząsnęła się i otworzyła oczy.Rozejrzała się na wszystkie strony w panice, nie mogąc zlokalizować, gdzie jest.- Jesteśmy na miejscu - powtórzył Joe i przytulił ją do siebie.Oto początek, pomyślał.Na dobre i złe.Na dolę i niedolę.Aż do śmierci, która nas rozłączy.Dziwne, że przyszła mu do głowy akurat przysięga małżeńska.A jednak wydawała się tu pasować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl